„Trzej Muszkieterowie: Milady” to 2. część filmowej serii ekranizujących kultową już powieść Aleksandra Dumasa. I choć zmiany w stosunku do oryginału są poważne, to filmowa wersja nie zatraciła ducha powieści.
Z powieścią o trzech muszkieterach i D'Artagnanie jest pewien problem. To literatura w gruncie rzeczy dość skomplikowana fabularnie i tak wypełniona zwrotami akcji, że nie znalazł się jeszcze taki, co by ją wiernie przełożył na język kina. Reżyserom i scenarzystom zostaje zwykle obciosywanie jej z wątków i motywów, które gmatwałyby fabułę lub mogłyby być trudne do zrozumienia dla współczesnego widza.
Z ekranizacją Martina Bourboulona jest podobnie. Scenarzyści (Matthieu Delaporte, Alexandre de La Patellière) tną oryginalny materiał do granic wytrzymałości i choć nie dodają wiele od siebie, to z tego, co zostaje wyłania się produkcja, która umiejętnie oddaje ducha powieści, ale nie zawsze radzi sobie jako dzieło filmowe.
Czytaj także: Ten film wyzywa was na pojedynek. Szpady w dłoń. Trzej muszkieterowie: D'Artagnan - recenzja filmu
Trzej Muszkieterowie: Milady – opinia
Pierwsza część „Trzej Muszkieterowie: D'artagnan” filmowej serii była niczym objawienie. Świetnie nakręcone potyczki (walka z ludźmi kardynała w lesie!), kapitalna gra aktorska i dobrze poprowadzona fabuła – niemal idealna opowieść płaszcza i szpady. Nowi „Muszkieterowie” wyróżniają się ponadto naturalistycznym rysem, brudem, krwią, spoconymi, zarośniętymi twarzami, słowem – produkcja nie romantyzuje XVII wieku, mimo tego, że sama książka ma do tego tendencję.
Film „Trzej Muszkieterowie: Milady” mają dokładnie te same zalety i jedną dodatkową, czyli fakt, że jest trochę więcej Evy Green (i niestety trochę mniej Vincetna Cassela). Niestety 2. część pokazuje, że kilka fabularnych cięć i skrótów poszło trochę za daleko.
Skrócono przede wszystkim wątek Milady de Winter i przepisano większość jej forteli. Jednocześnie femme fatale w nowym wydaniu jest znacznie bardziej ludzka niż ten książkach Dumasa. Dzięki wyczyszczeniu części jej historii i pozbawieniu fabuły jej niektórych matactw grana przez Evę Green bohaterka staje się mniej demoniczna, a my zauważamy, że zło, które się w niej kryje, może być wynikiem bezwzględnych czasów, w jakich żyła.
Gdyby na tym zmiany się zakończyły, nie byłoby się do czego przyczepić. Twórcy idą jednak dalej i pozwalają jej nie tylko mącić polityczną wodę i manipulować mężczyznami, ale też nadają jej zdolności niemal nadludzkich. Takich choćby, jak efektowne rzucanie nożami, czy infiltracja wojskowego obozu. Nie tylko odbiera to wiarygodność przedstawionemu światu, ale również samej fabule, która choć pełna umownych elementów, stara się trzymać realizmu.
Bez dwóch zdań świetna adaptacja.
„Trzej Muszkieterowie: Milady” to dzika jazda na złamanie karku i przygoda, jaką przeżywa się bardzo rzadko. To przygoda, którą wyjęto żywcem z kart powieści i przeniesiono na ekran. Z perspektywy emocji, jakie wzbudza powrót do świata królów, kardynałów i muszkieterów, te elementy, które zaginęły, nie mają aż takiego znaczenia. Znacznie istotniejsze jest bowiem to, że duch oryginału unosi się nad oboma filmami. Czuć go w każdej potyczce, w każdej iskrze wykrzesanej przez końskie kopyta i każdym szczęku szpad i rapierów. Doświadczenie obcowania z tak bezpretensjonalną rozrywką jest naprawdę rzadkie. I choćby dlatego, warto tych nowym muszkieterów znać.
- Tytuł filmu: Trzej muszkieterowie: Milady (The Three Musketeers: Milady)
- Rok produkcji: 2023
- Czas trwania: 121 minut
- Reżyser: Martin Bourboulon
- Aktorzy: Eva Green, Vincent Cassel, François Civil, Romain Duris
- Nasza ocena: 7
- Ocena IMDB: 7.2/10