Włączają kamerę i idą spać albo wskakują do wanny. Tłumy to oglądają. Co się stało z Twitchem?
Czyż zarabianie kasy na streamowaniu spania nie jest genialne? Twitch to w teorii najpopularniejsza na świecie platforma służąca do streamowania rozgrywki z gier wideo, ale kreatywność ludzka nie zna granic. Zwłaszcza jeśli chodzi o pieniądze. Zapytaliśmy więc polskich streamerów: quo vadis, Twitch?
Nigdy już nie powiem złego słowa o sztuce współczesnej, a może nawet zacznę ją bardziej doceniać. Początkowo kompletnie niezrozumiała przez takich laików jak ja, ostatecznie okazuje się profetyczna. Weźmy za przykład „Sen” Andy'ego Warhola. Słynny artysta nagrał w 1963 roku swojego przyjaciela, który po prostu spał. Film początkowo trwał aż osiem godzin, ale został skrócony do pięciu. I nadal nie da się oglądać i jest trochę creepy, ale z perspektywy czasu można dostrzec w nim artystyczny szósty zmysł.
Teraz przenieśmy się do roku 2021 i spójrzmy na statystyki Twitcha podsumowane przez blog StreamElements. Pandemia pomogła serwisowi, bo ludzie mają nadmiar wolnego czasu. I tak, w marcu, podobnie jak w styczniu tego roku (ale ciut więcej), użytkownicy Twitcha obejrzeli ponad 2 miliardy godzin streamów. To nowy rekord.
Dominującą kategorią okazało się „Just Chatting” (skupiająca się na pogaduchach z widzami, ale nie tylko, o czym za chwilę). Dopiero na drugim miejscu były transmisje z „GTA V”, a na trzecim z „League of Legends”. Jednak najciekawsza statystyka dotyczy właśnie wspomnianego we wstępie spania.
„Jeżeli ludzie myśleli, że oglądanie tego, jak ktoś gra w gry jest dziwne, to wyobraźcie sobie teraz oglądanie tego jak śpi” - dowcipkuje twórca raportu.
Możesz mieć bowiem nadludzkiego skilla w „Counter Strike'a”, ale i tak część widzów będzie wolało oglądać, jak ktoś nie robi dosłownie nic. Liderem w tym rankingu został Amerykanin Ludwig „ludwig” Ahgren.
Ludwig padł na pomysł, by przedłużać swojego streama za każdym razem, gdy ktoś wpłaci darowiznę (czyli tzw. donejta) lub go zasubskrybuje. Nieustępliwi internauci ruszyli do akcji, a jego kanał szybko zmienił się w „Big Brothera”. Na niespełna 31 dni. Pobił przy okazji rekord subów należący do streamera o ksywie Ninja. Zaczynał od 30 tys. subskrybentów na transmisji, a skończył z ponad 283 tysiącami. Co ważne, obiecał wpłacić 5 dolarów za każdego suba na cele charytatywne.
Ludwig, ze względu na zasady „subathonu”, był „zmuszony” do transmitowania ponad 80 godzin spania. Jednak podobnych streamów na Twitchu jest więcej i pewnie będzie ich przybywać. Ludzie lubią czuć kontrolę, a twórcy nie pogardzą dodatkowym groszem i subami.
„W dużej mierze streamy ze spaniem polegają na budzeniu streamera donejtami, więc to sytuacja win-win, bo widzowie mają ubaw, a streamer pieniądze. I słabo przespaną noc, ale przynajmniej hajs się zgadza” — powiedział mi Damian „Nervarien” Ziaja, wieloletni, zawodowy e-sportowiec i popularny streamer „League of Legends” współpracujący z agencją gamingową Fantasyexpo.
Zapytałem też Michała Perkowskiego, redaktora naczelny portalu ESPORT NOW, dlaczego jego zdaniem gracze transmitują swoje drzemki, a internauci chcą to oglądać. Od razu mnie poprawił, że postawiłem „błędną tezę”. „Twitch skupia wokół siebie głównie graczy i jest silnie skoncentrowany na środowisku gamingowym, z którego oczywiście się wywodzi. Jednakże zakres treści transmitowanych na platformie już dawno wyrwał się z „okowów” gier komputerowych i na Twitchu można znaleźć muzyków, kucharzy, podróżników, artystów, nauczycieli i wielu, wielu innych” — zauważył.
Jeżeli chodzi o streamy ze spania, to jestem przekonany, że zdecydowana większość z nich jest jedynie częścią dłuższej transmisji, a żaden z twórców nie opiera swoich występów w internecie wyłącznie na chrapaniu przed kamerą. Z moich obserwacji wynika, że najczęściej jest to etap w tzw. streamach przedłużanych, polegających na przedłużaniu czasu na antenie przez widzów wysyłających donacje oraz kupujących subskrypcje. Dlaczego streamerzy decydują się na coś takiego? Oczywiście dla zysku. Dlaczego więc widzowie "tracą" swoje pieniądze aby przedłużyć stream choćby o kilka minut? Mi się wydaje, że znaczącym czynnikiem jest poczucie władzy nad inną osobą, lecz to pytanie powinniśmy zadać psychologom i socjologom, którzy zagłębiliby się w to mocniej.
Michał Perkowski, redaktor naczelny ESPORT NOW
Jednak nie cały Twitch przełączył się w tryb snu. Mistrzyni T-Mobile Ligi Akademickiej w 2018 roku i streamerka Katarzyna „Kasix” Paciorek przyznaje, że takie transmisje są faktycznie dziwne i nigdy by się nie zdecydowała na umieszczenie takich treści u siebie na Twitchu. Nie będzie jednak tego krytykowała. „Nie jestem zwolenniczką tego typu contentu, ale potrafię go zaakceptować np. podczas długich kilkudziesięcio-godzinowych transmisji, gdzie streamer przez cały dzień albo i dłużej dzieli się swoim życiem z widzami” — przyznała.
W innych okolicznościach streamerzy śpią na transmisjach, ponieważ widzą w tym łatwy sposób na zarobek. Reklamy wyświetlają się niezależnie od prezentowanych treści. Moim zdaniem ludzie chcą ich oglądać z dwóch powodów. Przede wszystkim jest to coś nowego. Dawniej spanie na streamach było zabronione. Z drugiej strony jest to świetny sposób na interakcję ze streamerem, można za pomocą dotacji dokuczać mu np. włączając głośną muzykę. Internauci kochają trollować, dlatego tutaj upatrywałabym źródła popularności tego zjawiska.
Katarzyna „Kasix” Paciorek
Spanie na streamach to jednak pikuś przy transmisjach z basenów, które sprytnie omijają regulamin Twitcha.
Twitch od początku walczy o zachowanie pewnego poziomu i tematyki prezentowanych treści. Niejednokrotnie słyszeliśmy o masowym banowaniu streamerów – przede wszystkim związanym z pokazywaniem nagości. Ileż to razy widziałem posty lub artykuły o tym, że kiepskie graczki mają rzesze widzów, bo występują w roznegliżowanych wdziankach. Regulamin Twitcha dotyczący treści erotycznych stale się rozszerza i obecnie liczy już dobre kilka stron maszynopisu.
Najbardziej oczywiste przykłady erotyki i pornografii są od początku banowane. Jednak dopiero z czasem, po wielu kontrowersjach (odbiorcami są w dużej mierze nieletni), wprowadzono zapis mówiący o tym, że biust streamerki nie może stanowić głównej atrakcji w czasie transmisji. Zakazana jest więc „zawartość lub widok z kamery skupiające się na piersiach, pośladkach lub okolicach miednicy, włącznie z pozami celowo eksponującymi te części ciała”.
Jednak nie ma takiego zakazu, które nie można by ominąć. W regulaminie mamy pewne wyjątki. Jeden z nich został wykorzystany w dość pomysłowy sposób. Dlaczego można dostać bana za pełen strój, ale z niewielkim dekoltem, ale już skąpe bikini nie? Diabeł tkwi w szczegółach.
Jak to w sztuce współczesnej bywa, liczy się przede wszystkim kontekst. Jeżeli jesteśmy w pływalni, to zwykle mamy na sobie adekwatny strój – w tym wypadku kąpielowy. Prowadząc taką transmisję nie łamiemy zasad, bo w takich miejscach nawet skąpe bikini nikogo nie gorszy. I tu dochodzimy do meritum. Sprytne streamerki (a od niedawna i parodiujący je streamerzy) ustawiają sobie laptopa przy zwykłym lub dmuchanym basenie, czy innym jacuzzi i w ten sposób „hakują” Twitcha.
I nie trzeba jakoś głęboko szukać takich streamów. Wystarczy wejść w najpopularniejszą kategorię na Twitchu – wspomniane wcześniej „Just Chatting”. Już się nie dziwię, czemu jest na pierwszym miejscu. Kiedy pisałem artykuł, wszedłem na stronę główną, a tam streamerka IndieFoxx siedziała na wielkim dmuchanym hot-dogu w baseniku i zbierała donejty.
Za uzyskanie odpowiedniej kwoty miała zmienić strój. Na nieszczęście wpłacających zrobiła to jednak poza kamerką. Jak się okazuje robi to codziennie od tygodni i już ma swoje naśladowczynie.
Z kolei popisy dziewczyn ze zdjęcia głównego artykułu, które miały robić kanał ASMR, ale wyginają się w wannie, przypominały mi raczej stary telewizyjny seks-telefon z lat 90. lub po prostu Showup.tv w wersji light. I zupełnie mi to nie przeszkadza, bo ani nie jestem emocjonalnie związany z Twitchem, ani też nie będę krytykował streamerek, które znalazły sobie niszę i naginając regulamin, zarabiają na swoim performensie. A ich widzowie przepuszczają przecież własne pieniądze.
Byłoby pewnie trochę inaczej, gdybym miał dzieci zajarane giercowaniem (Twitch teoretycznie jest dla osób 13+), ale powiedzmy sobie szczerze – dostęp do prawdziwego porno nie jest w dzisiejszych czasach żadnym wyzwaniem.
Co jednak z osobami ze sceny gamingowej? Wracam do moich rozmówców, dla których Twitch jest narzędziem pracy. Kasix zwróciła uwagę na to, że to raczej jednorazowa i ograniczona okazja do szybkiego wzbogacenia się (i pewnie niebawem serwis ukróci i te praktyki). Firmy na tej platformie nie zaglądają do basenów, ale sponsorują typowych graczy.
Uważam, że transmisje prosto z basenu to nie jest najlepszy sposób, aby docierać do widowni, która przychodzi na Twitcha głównie po transmisje z gier. Z tego, co się orientuję, istnieją serwisy internetowe wyspecjalizowane w tego typu treściach i tam powinny zostać. Transmisje z basenu nie psują rynku, bo firmy w głównej mierze szukają streamerów gamingowych ze względu na ich content, który jest family friendly i moim zdaniem wciąż będą ich wybierać. Co można pokazać podczas takich streamów powinno być bardzo dobrze opisane w regulaminie. Aktualnie nie jest on na tyle precyzyjny w tych sprawach, ale myślę, że wkrótce się to zmieni.
Katarzyna „Kasix” Paciorek
Tym razem naczelny ESPORT NOW podzielił moje zdanie. „Sądzę, że tzw. streamy z basenu same w sobie nie są złe. Popyt rodzi podaż, a na Twitchu przecież można oznaczyć transmisję jako "+18", na co decydują się nawet zwykli twórcy. Według mnie problem leży gdzie indziej i wynika on z hipokryzji platformy” — zaznaczył Michał Perkowski. I dostrzega w tym drugie dno.
W regulaminie widnieje zapis o zakazie transmitowania treści o charakterze erotycznym, więc dlaczego moderatorzy Twitcha się tym nie zajmą? Stosowane są pokrętne tłumaczenia, mówiące o tym, że te streamerki tak naprawdę nie pokazują się wszystkim w bieliźnie tylko w stroju kąpielowym, a skoro są w basenie to uprawiają sport, więc nie można ich za to ukarać. Twitch nie chce się pozbywać tych streamerek, bo generują one spore zyski ze sprzedaży subów czy bitsów (punkty, które można wydać np. na czacie – red.). Przez to platforma pokazuje uznaniowość i hipokryzję w sferze przestrzegania swojego regulaminu i, według mnie, to generuje największą frustrację wśród przeciwników transmisji z basenu. Jednego dnia zakazują używania słów "simp" czy "prawiczek" mówiąc, że w taki sposób chronią młodocianych widzów, w międzyczasie wciąż przymykając oko na kategorię "Just Chatting".
Michał Perkowski, ESPORT NOW
Nervarien ma podobne podejście. „Dla streamerek należy się wielki szacunek za to, że robią kasę w taki sposób, a ludziom, co to oglądają trochę współczuję. Twitch ma ciężki orzech do zgryzienia, bo patrząc na regulamin, to co robią streamerki, jest legalne. Czekam teraz na ruch serwisu, bo jeśli nic z tym nie zrobią, to niezła żenada” — stwierdził.
Twitch staje się platformą, na której transmituje się nie tylko granie w gry, ale życie w różnych jego aspektach.
Moda ma to do siebie, że w końcu przemija, a wolny rynek potrafi się sam regulować. Nowe trendy są zastępowane przez inne zjawiska. Mi rzuciły się w oczy streamy fitness, które demonstrują ćwiczenia przy dość dwuznacznych ujęciach kamery (no i weź się tu przyczep do nietypowej promocji zdrowia), ale może tylko ze mną jest coś nie tak i wszystko kojarzy mi się z jednym.
Jednak, czy Twitch zmierza w złym kierunku i za chwilę użytkowników czeka np. wysyp patostreamów, które zawstydzą nawet Kamerzystę? Tego nikt nie jest w stanie przewidzieć. Są jednak pozytywne nowinki. Jedna z nich została wywołana ultrapopularnym serialem Netflixa „Gambit królowej”. Chodzi oczywiście o streamowanie gry w szachy (podobny trend jest też nawet na TikToku).
Na naszym rodzimym podwórku wyrósł istny gigant, czyli Bartosz Rudecki, na Twitchu znany jako "xntentacion", który podczas swoich streamów z występów w turniejach zbiera kilkadziesiąt tysięcy widzów. W teorii kilkugodzinna transmisja z "planszy" szachownicy powinna przegrać z dynamicznymi grami komputerowymi, ale przypadek "Bartosha" (jak nazywają go zagraniczni twórcy) pokazuje, że atrakcyjność transmisji zależy przede wszystkim twórcy.
Michał Perkowski, ESPORT NOW
Kasix zwraca uwagę na duży wzrost zainteresowania kategorią IRL, czyli pokazywaniem życia takim, jakie ono jest. „Poza wspomnianymi wcześniej transmisjami z łóżka czy basenu, możemy oglądać msze święte, mecze piłkarskie, gotowanie czy zwiedzanie. Wydaje mi się, że w tym kierunku będzie ewoluowała platforma, a co będziemy na niej oglądać zależy tak naprawdę od kreatywności twórców i oczekiwań widzów” — podsumowała na koniec.