REKLAMA

Liam Neeson terroryzuje Amerykę. "Uprowadzona 3" - recenzja sPlay

Nie podoba mi się to, co muszę teraz napisać, bowiem pierwszą część "Uprowadzonej" darzę pewną sympatią - to całkiem zgrabne kino akcji z bardzo przyzwoitą rolą Liama Neesona. "Uprowadzona 2", choć wtórna, to od biedy była jeszcze znośna. Niestety o trzeciej odsłonie serii trudno powiedzieć cokolwiek dobrego.

Liam Neeson terroryzuje Amerykę. „Uprowadzona 3” – recenzja sPlay
REKLAMA

Pretekstowa fabuła - jest. Bohater, którego nie imają się kule - jest. Drętwe dialogi - są. Gdyby twórcom filmu udało się poprzestać na tych trzech mankamentach, które przecież kinu akcji bez trudu można wybaczyć, "Uprowadzona 3" mogła by być kolejnym, niewyróżniającym się niczym, dziełem czysto rozrywkowym, na które do kina warto byłoby się wybrać choćby i tylko dla Liama Neesona. Bo ten - to trzeba mu oddać - w roli pozbawionego skrupułów twardziela wypada nader wiarygodnie.

REKLAMA

Niestety, niejako do kompletu dostaliśmy jeszcze szereg wad, obok których naprawdę trudno przejść niewzruszenie. Bo jeżeli w filmie akcji praca kamery i montaż są nieznośne i męczące, to coś jest już mocno nie tak.

Może poucinane kadry, notoryczne gubienie ostrości oraz sklejenie ze sobą losowo poprzycinanych urywków scen to miała być nowa jakość gatunku. Może nawet znajdą się tacy, którzy dostrzegą w tym zabiegach pewne nowatorstwo i docenią ją. Ja, mimo najlepszych chęci, nie potrafiłem. Każda bardziej dynamiczna sekwencja jest przez nie totalnie chaotyczna i niestety sprawia wrażenie, jakby operatorzy i montażyści podczas pracy nad "Uprowadzoną 3" znajdowali się w stanie głębokiego delirium tremens.

Już choćby pierwsza ucieczka Bryana Millsa przed policją - nota bene mój kandydat do nagrody "najgorsza scena pościgu w historii" - to przeżycie iście traumatyczne dla gałek ocznych. W czołówce (akurat całkiem niezłej) należałoby umieścić ostrzeżenie, że filmu nie powinny oglądać osoby cierpiące na epilepsję. Kamera irytująco się trzęsie, ostrość zanika, co chwilę dostajemy przypadkowe, sekundowe zbliżenie: to na pistolet, to na oczy, to na płot.

Nie tylko trudno jest momentami ogarnąć co konkretnie dzieje się na ekranie, poza tym że ktoś biegnie, ale zwyczajnie źle się to ogląda.

liam neeson uprowadzona 3

Ale i to niestety nie koniec wtop, jakie zaliczyli reżyser filmu Olivier Megaton oraz scenarzyści Luc Besson i Robert Mark Kamen.

Opis fabuły mógłby brzmieć mniej więcej tak: ktoś wrabia Bryana Millsa w zabójstwo jego byłej żony. Bryan Mills, wykorzystując swoje "specyficzne umiejętności nabyte w trakcie bardzo długiej kariery" tropi morderców, by się na nich zemścić i oczyścić się z zarzutów. Po tych dwóch zdaniach jedyne, czego nie wiecie, to jak skończy się "Uprowadzona 3". No, chyba, że się domyślicie, co ostatecznie nie powinno być specjalnie wymagające.

Zwroty akcji występują w oszałamiającej liczbie jeden. Oczywiście pod sam koniec. Oczywiście jest dość przewidywalny. Ale, oczywiście, nie zdradzę wam go, miejcie chociaż tyle radości z tego filmu. A nuż was zaskoczy. Napięcie? Napięcie... Jakie napięcie? Nie uświadczyłem tu czegoś takiego. Mills z każdej opresji wychodzi bez szwanku, niezależnie czy jest pod zmasowanym ostrzałem, ktoś spycha jego auto z klifu czy wreszcie znajduje się w szybie windy, w których dochodzi do eksplozji.

I pisząc "bez szwanku" mam na myśli, że literalnie, poza bodaj dwoma wyjątkami, nie nabija sobie nawet guza.

a uprowadzona 3

Trudno jest się ekscytować losami głównego bohatera, będąc świadkiem kolejnego śmiertelnego zamachu na jego życie, z którego w zasadzie nic nie wynika i to jeszcze w chwili, gdy film nawet nie dobrnął do połowy. Przecież każdy doskonale zdaje sobie sprawę, że Millsowi nic nie będzie. Nie umrze, nie urwie mu nogi ani ręki, bo kto miałby ciągnąć to dalej?

Jednak mimo tej oczywistości jedyna metoda twórców "Uprowadzonej 3" by wywołać u widza jakieś emocje, to notoryczne, nieudolne próby wyeliminowania granej przez Liama Neesona postaci.

W najnowszej odsłonie serii (miejmy nadzieję, że też ostatniej) po raz kolejny powielone jest absurdalne przesłanie, według którego można bezkarnie zabijać bandziorów, jeśli tylko jest się w tym dobrym. Okej, w dwóch poprzednich częściach może da się to jakoś próbować wytłumaczyć, że niby nikt z władz czy policji nie wiedział - lub udawał, że nie wie - że to Bryan Mills dokonuje wesołej masakry na ulicach Paryża i Stambułu, a że w sumie zabił tylko tych złych, to nie ma się co przesadnie złościć.

uprowadzona 3

Tylko że tu (UWAGA - MAŁY SPOILER) - Mills jest ścigany przez amerykańską policję, która doskonale zdaje sobie sprawę, że to on jest sprawcą kolejnych morderstw i która - gdy ten wreszcie trafia w jej ręce - prosi go jedynie o nieopuszczanie miasta przez miesiąc. Hej, nie ma sprawy, że właśnie zabiłeś kilkanaście osób. Należało im się, oto twój medal. (/SPOILER)

Jeśli chodzi o aktorstwo, to krótko, bo i nie ma się nad czym rozpisywać. Liam Neeson wypada solidnie, choć bez fajerwerków. Forest Whitaker grający Francka Dotzlera, policjanta kierującego śledztwem w sprawie Millsa, jest zdecydowanie najjaśniejszą gwiazdą obsady. Całą resztę mogliby zastąpić aktorzy na co dzień występujący w "W11" i nie zauważyłbym różnicy.

REKLAMA
uprowadzona 3 a

Nie spodziewałem się bynajmniej, że "Uprowadzona 3" okaże się dobrym filmem. Liczyłem, że będzie w miarę znośnym dziełem, które choć da się obejrzeć z pewną przyjemnością, to seans nie pozostaje w pamięci dłużej niż 15 minut. Nic z tego. To gniot, na który nie warto wydawać pieniędzy, nawet wówczas, gdy jest się psychofanką - lub psychofanem - Neesona. Nie ma w sobie absolutnie nic interesującego. Już lepiej po raz wtóry obejrzeć pierwszą część - nawet znając jej zakończenie, zaskoczy was bardziej, niż ta pokraczna parodia kina akcji.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA