"Vernon Subutex" to powieść idealnie skrojona na XXI wiek. Bezkompromisowa w formie i treści, żywa, emocjonująca i nietrudna w lekturze. Przede wszystkim jednak: brutalnie szczera.
Virginie Despentes to kontrowersyjna postać francuskiego świata literackiego. Ostra, bezpośrednia, chętnie sięgające po te nieliczne tematy, które w obecnych czasach wciąż mają status tabu. Jej najnowsza, otwierający trylogię, powieść, "Vernon Subutex", nie jest pierwszą książką, która ukazała się w polskim przekładzie - tą była "Teoria King Konga", wydana zresztą bardzo niedawno, bo pod koniec ubiegłego roku. To jednak właśnie "Vernon Subutex" określany jest przez polskiego wydawcę jako "najlepsza powieść francuska 2015 roku", z czym - przyznaję uczciwie - trudno mi polemizować, bowiem nie znam zbyt dobrze tego rynku. Nie wiem zatem, czy istotnie jest tak w rzeczywistości, niemniej jednak nie mam wątpliwości, że po najnowszy tytuł autorstwa Despentes sięgnąć zdecydowanie warto.
Vernon Subutex to facet w średnim wieku, który przez wiele lat pracował w sklepie z płytami z muzyką. Czasy się jednak zmieniły, po fizyczne nośniki sięga coraz mniej osób, w związku z czym Vernon stracił pracę. Przez kilkanaście miesięcy wiodło mu się względnie dobrze, potem jednak kolejne źródła dochodów zaczęły się wyczerpywać. Ostatnie wraz z samobójczą śmiercią jego przyjaciela Alexa Bleacha, znanego muzyka. Pieniądze się kończą, a długi rosną, w związku z czym nasz bohater ląduje na bruku, wyposażony tylko w jedną walizkę, z upchanymi naprędce rzeczami - w tym z kasetami z niepublikowanym wywiadem, jaki Aleks przeprowadził sam ze sobą.
Vernon wymyśla kolejne mniej lub bardziej wiarygodne historyki, które sprzedaje byłym i aktualnym znajomym, prosząc, by przyjęli go pod swój dach na kilka dni. W ten sposób poznajemy całą plejadę rozmaitych postaci: artystów, biznesmenów, byłych gwiazd filmów porno, transseksualnych modelek, działaczy politycznych i tak dalej i tak dalej.
Spotkania te stają się dla Despentes okazją do nakreślenia nieco przerysowanych, acz wiarygodnych postaci współczesnych mieszczan - nie tylko paryżan - wraz z ich ambicjami, lękami, pragnieniami. Panorama, jaka się z tego wyłania, jest przygnębiająca, tym bardziej, że niestety bezwzględnie prawdziwa, a w tych obrazach czytelnik z całą pewnością rozpozna siebie i grono swoich znajomych. "Vernon Subutex" to powieść o samotności, dominującym życie poczuciu pustki i bezcelowości.
Bardzo celna, trafna i dosadna.
Jednocześnie napisana lekko, wręcz śpiewnie, językiem potocznym, jako żywo przypominającym to, co słyszymy na co dzień w sklepie, w autobusie, w kolejce do lekarza. Jedyną uwagę można mieć do fabuły, która w pierwszym tomie jest dość pretekstowa - motyw walizki, w której kryją się pożądane przez wielu nośniki z wywiadem służy w zasadzie tylko temu, by zgrabnie zawiązać poszczególne wątki i połączyć postaci. Nie jest to ogromna wada - ba, dla wielu to w ogóle nie będzie wada - ale nie ma się co spodziewać szaleńczej akcji i skomplikowanej intrygi po tej po tej książce.