Film „Vice” śmieszy, przeraża i zachwyca rolą Christiana Bale'a. Twórcy zrobili to, co trzeba było zrobić
11 stycznia do polskich kin wchodzi „Vice”. Film Adama McKay'a, z pomnikową rolą Christiana Bale'a, który właśnie został nagrodzony za nią Złotym Globem, z jednej strony bawi, z drugiej zaś przeraża.
OCENA
Klocowaty Christian Bale w roli Dicka Cheneya, Steve Carell jako rubaszny Donald Rumsfeld oraz Sam Rockwell z teksańskim akcentem i nosem à la George W. Bush. Naprawdę, nie mogłabym sobie wyobrazić lepszego komediowego zestawu. Niestety, „Vice” komedią nie jest.
Jest dramatem. Dramatem pokazującym w całkiem zgrabny skrótowy sposób wiele lat kontrowersyjnej kariery politycznej Dicka Cheneya.
Ta prezentowana jest tutaj od czasów młodzieńczych. Wtedy przyszły wiceprezydent wcale nie zapowiadał się na dobrego polityka, a jego alkoholowe wyskoki doprowadziły do wyrzucenia go z uczelni. Następnie obserwujemy późniejsze lata i pierwsze kroki w Białym Domu, które głównemu bohaterowi pomagał stawiać Donald Rumsfeld. Potem kolejne stanowiska, pracę w sektorze prywatnym, aż do objęcia pozornie wizytówkowej funkcji 46. wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych, którą jednak cyniczny polityk widział całkiem inaczej.
Cheney jako polityk nie jest bezwględny i bezczelny niczym Frank Underwood. Jednak z podobną łatwością przesuwa pewne granice.
W filmie Adama McKaya szczególnie dużo uwagi poświęcono m.in. marionetkowemu urzędowi George'a W. Busha i roli, którą odegrał Cheney po atakach z 11 września 2001 roku. Reżyser ukazuje także przemianę Cheneya z przeciętniaka, będącego o krok od stoczenia się na samo dno, w odnoszącego wielkie sukcesy człowieka. Jego poczynaniom towarzyszy narrator, grany przez Jessego Plemonsa. Dopiero na finiszu dowiadujemy się, dlaczego to właśnie on został narratorem tej opowieści. To jeden z kilku smaczków ukrytych w filmie przez jego twórców.
Uhonorowany kilka dni temu Złotym Globem Christian Bale po raz kolejny w swojej karierze zaangażował się do roli na wszystkie możliwe sposoby. I nie chodzi tylko o przybranie na wadze. Aktor pracował nad dykcją, postawą czy sposobem poruszania się. Oprócz niego film obsadzono innymi, równie zaangażowanymi aktorami. Wśród nich wspomniani Sam Rockwell, Steve Carell, a także świetna Amy Adams.
Adams przypadła w „Vice” rola żony-poczciwuski. Ta pod płaszczykiem uśmiechów pragnie władzy nie mniej niż jej mąż. Lynne Cheney została sportretowana jako opoka rodziny i osoba, która wiernie stoi u boku męża. A wręcz jako ta, która przed laty zmobilizowała go i obudziła w nim ambicje. I jak to się skończyło? Pani Cheney pomogła stworzyć potwora.
Adam McKay nie pokazuje jednak swoich bohaterów jako potworów.
Obraz pozbawiony jest moralizatorskiego tonu. Oczywiście, twórcy nie przemilczeli sposobów działania i skutków politycznych decyzji. W filmie aż roi się od przebitek z obrazami wojny, terroru i innych trudnych dla Ameryki tematów. Twórcy nie starają się usprawiedliwiać poczynań polityków. Oddają głos im samym. Jak puentuje Dick Cheney ustami Christiana Bale'a - Zrobiliśmy to, co trzeba było zrobić.
Film na szczęście nie kończy się na pretensjonalnej wypowiedzi polityka. Polecam doczekać do sceny po napisach.
Vice film - kiedy premiera?
W polskich kinach „Vice” zadebiutuje 11 stycznia 2019 roku.