Koniec z machlojkami influencerek. To będzie wojna z gwiazdkami Instagrama
Instagram od dawna był swoistym Dzikim Zachodem rynku reklamy. Polskie influencerki wielokrotnie reklamowały opłacone produkty, udając wręcz, że robią to z dobroci serca. Sprawę nagłośnił m.in. Sylwester Wardęga, a teraz wziął się za nią UOKiK.
Światek polskich influencerek otrzymał potężny cios, gdy Sylwester Wardęga oskarżył je o sprzedawanie chińskiego szmelcu w specjalnym filmiku nawiązującym do sprawy z Frizem i Wersow. Nie był zresztą jedynym ważnym youtuberem, który zwrócił uwagę na proceder ukrytych reklam na Instagramie. Swoje wideo na ten temat zrobili też m.in. REVO i Konopskyy. Wszyscy oni słusznie podkreślają, że to naprawdę niebezpieczna sytuacja. Nie tylko z powodu podejrzeń o nieuczciwą konkurencję.
Część z polecanych przez influencerki produktów mogła być niebezpieczna dla osób je stosujących. Dla celebrytek to nie był wielki problem, bo same najprawdopodobniej nie korzystały z tanich chińskich zamienników. Wielokrotnie polecały też rozmaite cuda medycyny, takie jak proszek z węglem aktywnym podobno pomagający w wybieleniu zębów. Problem w tym, że w rzeczywistości niszczy szkliwo. Afera była tak głośna, że część influencerek (m.in. Natsu z Team X i Julia Kostera) przeprosiła za poprzednie nagrania. To jednak nie koniec ich kłopotów.
UOKiK bierze się za ukryte reklamy na Instagramie. Influencerki mają się czego bać.
Na stronie urzędu pojawił się specjalny komunikat o rozpoczęciu postępowania wyjaśniającego przez prezesa UOKiK. Ma ono dotyczyć kryptoreklam w social mediach influencerów. Chodzi o treści sponsorowane na Instagramie i Facebooku, które nie zostały w odpowiedni sposób oznaczone dla użytkowników. Często dotyczy to osób młodych, które nie mają wystarczającej dojrzałości i wiedzy, by odróżnić kryptoreklamę od realnego zachwytu celebrytów. A ponieważ tym ostatnim ufają bezgranicznie, częściej łapią się na oszustwa.
Brylujący w social mediach influencerzy mają ogromny wpływ na internautów, szczególnie młodych. Jeśli zachwalają jakiś produkt, jest duża szansa, że fani będą chcieli ich naśladować i go kupić. Sytuacja gdy influencer otrzymał za swój wpis wynagrodzenie, ale sprawia wrażenie, że dzieli się prywatną opinią, jest zwyczajnie nieuczciwa. Sponsoring należy przy tym rozumieć szeroko – zapłatą nie muszą być pieniądze, może to być inna korzyść np. wycieczka, testowanie luksusowych produktów. O wszystkich tego typu sytuacjach czytelnicy, słuchacze czy widzowie powinni być wyraźnie poinformowani
- podkreślił Tomasz Chróstny, prezes UOKiK.
Śledztwo wyjaśniające nie jest prowadzone przeciwko konkretnym przedsiębiorcom. Badanie obejmie natomiast wiele podmiotów z branży, które mogą się spodziewać wezwania do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Zgodnie z przepisaniem za nieudzielenie informacji żądanych przez Prezesa UOKiK w toku takiego postępowania lub przekazanie informacji wprowadzających w błąd grozi kara do 50 mln euro.
Dlatego lepiej dla influencerów, by poszli na współpracę.
W całej tej sytuacji niepokoją tylko apele Chróstnego o dobrą wolę i samoregulację. Do tej pory gwiazdy Instagrama miały w poszanowaniu dobre praktyki z bardziej tradycyjnych mediów, więc skąd przekonanie, że z czasem zmieni się to na lepsze? Wprowadzanie własnych fanów w błąd prędzej zakończy realne karanie winnych tego influencerów.