REKLAMA

Geralt nieźle by się wkurzył, gdyby widział, jaki hejt spadł na twórców serialowego Wiedźmina

Ach, Wiedźmin. Perła w koronie polskiej literatury fantasy, Święty Graal narodowej dumy. Broniony w sieci przez internetowych szermierzy, którzy walcząc o czystość i zgodność z materiałem źródłowym, bardziej przypominają przygłupich trolli pilnujących mostu niż wiedźmina Geralta, który przecież poświęcił się w walce z rasizmem.

Wiedźmin od serwisu Netflix: hejt wylewa się na twórców
REKLAMA
REKLAMA

Przyszedł komputerowy Wiedźmin 3. Świetny, kapitalny. W mojej opinii było to godne zwieńczenie sagi Sapkowskiego. I przy okazji najlepsze fabularne dzieło w tym uniwersum od czasu Pani Jeziora. Jednak po premierze gry pojawiły się głosy, że polski produkt jest – jakby to ująć najdelikatniej – pozbawiony różnorodności rasowej wśród bohaterów fantastycznego świata. Dyskusja przetoczyła się przez Internet, wywołując z lasu nie tylko grubiańskie trolle, ale też prawdziwe bestie, które najwyraźniej w leśnych ostępach spędziły stanowczo za dużo czasu.

Dyskusja o reprezentację mniejszości w Wiedźminie cały czas wraca.

Pojawiła się ona przy okazji sporu na temat tego, kto powinien zagrać Geralta w serialu od Netfliksa. W mojej opinii Idris Elba nadawałby się do tej roli doskonale, ale z jakiegoś powodu wywołał on lawinę hejtu i rasistowskich komentarzy. Teraz temat wrócił, a spowodowało go jedno pozornie niewinne zdjęcie.


Lauren S. Hissrich opublikowała na swoim Twitterze zdjęcie, na którym przedstawiła ekipę scenarzystów pracujących nad fabułą serialu o Wiedźminie. Pojawiało się całkiem sporo wypowiedzi, które były tak głupie, seksistowskie i rasistowskie, że mam poważne etyczne obawy, czy powinienem je tu przytaczać.

Bardzo mnie to zaskakuje. Nawet nie chodzi mi o to, iż ludzie w Internecie piszą rzeczy, które z samej tylko przyzwoitości nie powinny przejść przez palce. Chodzi mi raczej o to, że jeśli czytało się sagę Sapkowskiego, to jasno widać, po której stronie tego sporu stał autor i jego najważniejsi bohaterowie.

Śledząc fabułę opowiadań i sagi, łatwo jest zauważyć, że opowieść bazuje na dość znanych tropach i motywach. Bohaterowie często prezentują znane w popkulturze archetypy. Rzecz jednak polega na tym, że są one bardzo twórczo rozwinięte. Często świadomie posługują się zwrotami i zmagają się z problemami współczesnymi, a jednocześnie biesiadują bez sztućców w zimnych zamkowych przestrzeniach. Rozprawiają o ekonomii, granicach ingerowania w świat naturalny, aby chwilę później naparzać się mieczami, czy rozprawiać o trudach noszenia zbroi. Cały ten kontrast jest oczywiście piekielnie zabawny i świadczy o tym, jak sprawnie Sapkowski poruszał się po wątkach, motywach i po... historii świata.

Wiedźmin to postmodernistyczna mieszanka.

Sapkowski mieszał fantastyczny świat z prawdziwymi wydarzeniami, historiami, dziełami literackimi. To właśnie dlatego zasady działania wykreowanej rzeczywistości są tak znajome. Ale za tym idą pewne konsekwencje: każdy "obcy" element umieszczony w powieści może i powinien być interpretowany jako komentarz do współczesnego świata. Czasem zjadliwy, czasem niewiele wnoszący, ale jednak trudno w tych pozornie niewinnych grach konwencją nie zauważyć czegoś znacznie poważniejszego.

wiedźmin netflix serial scenariusz Lauren S. Hissrich class="wp-image-127549"

Doskonałym przykładem jest tu sytuacja elfów, krasnoludów i innych nieludzi. W fikcji Sapkowskiego byli oni figurą, która miała pokazywać sytuacje wszelakich mniejszości. Łatwo można porównać nieufność ludzi z książkowej rzeczywistości do strachu przed obcymi w naszym świecie. Trudno oczywiście przełożyć te fikcyjne grupy jeden do jednego z jakimikolwiek znanymi nam mniejszościami, które zamieszkują, czy zamieszkiwały różne regiony świata. Ta metafora jest jednak wielopoziomowa.

Z jednej strony mamy elfy i krasnoludy, które są tępione przez ludzi, w miastach organizowane są pogromy (które przypominają pogromy Żydów w Europie). Z drugiej zaś widzimy, że ci sami uciemiężeni mogą stać się oprawcami, wręcz terrorystami. Spójrzmy na komanda Scoia'tael, na zdesperowaną młodzież, która usiłowała znaleźć swoje miejsce na świecie, organizując powstanie, kryjąc się w lasach. Zanim wyciągniecie pochopne wnioski, zwróćcie uwagę, że znaczna część elfów walczyła o Dol Blathanna, czyli terytorium, które historycznie należało do nich, ale zostało im siłą odebranie – co nam, Polakom, powinno wydawać się znajome.

Ta mocno zniuansowana sytuacja jasno pokazuje, jak złożony jest wiedźmiński świat.

Ale w tym moralnie wątpliwym, nieoczywistym świecie funkcjonuje wiedźmin, który nie chce wplątywać się w żadne spory, chce sobie wieść swoje niebezpieczne, ale neutralne życie. Okazuje się jednak, że na samym końcu swojej drogi decyduje się stanąć po jednej ze stron. Nie chodzi jednak o jakieś królestwo, ideę czy konkretną osobę. Geralt staje po stronie poniżonych i bitych - aż chciałoby się ten cytat pociągnąć dalej. Ostatecznie bohater oddaje życie za prześladowanych i... cóż, to co się z nim dzieje pozostaje w sferze domysłów i kontynuacji.

Prawdą jest jednak, że wiedźmin ginie w obronie mniejszości i... inności.

A już tym dziwniejsze wydają się zarzuty, które co jakiś czas się pojawiają, sugerujące, że w Wiedźminie mogą pojawić się wątki LGBT, jakby ich autorzy zapomnieli o romansie Ciri z Mistle z bandy Szczurów. Tych przykładów jest naprawdę wiele i zastanawiam się, jak ślepym trzeba być, żeby nie widzieć, iż "dar Polski dla świata" jest nasycony wręcz tym, co tak zwani fani nazywają "poprawnością polityczną" lub "multi-kulti" - w odniesieniu do dość zróżnicowanej ekipy scenarzystów.

REKLAMA

Sam mam obawę, czy Wiedźminowi ostatecznie uda się osiągnąć sukces i sprostać materiałowi źródłowemu. Boję się, że nie powiedzie się właśnie ta wybitna sztuka mieszania współczesności z archaicznymi elementami, ponadto mam wątpliwość, czy te słowiańskie niuanse - które tak dobrze grały w komputerowych produkcjach CD Projekt Red - zostaną odpowiednie wydobyte. Natomiast sądzę, że ta różnorodność nie jest niezgodna z duchem książki, wręcz przeciwnie.

Dziwi mnie, że fani nie protestowali tak ostro, gdy w pierwszej części komputerowego Wiedźmina Geralt kolekcjonował kobiety niczym trofea. Mówiąc wulgarnie, zaliczał je w dzienniczku zadań. Ciekaw jestem, dlaczego dzisiejsi obrońcy zgodności z oryginałem nie protestowali – wszak jestem prawie pewien, że w książkach to znacznie częściej kobiety traktowały Geralta przedmiotowo, a nie odwrotnie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA