Chronologia wydarzeń serialu „Wiedźmin” na infografice. Oceniamy, czy zaburzony sposób narracji sprawdził się na ekranie
Netflix publikuje infografikę z chronologią wydarzeń „Wiedźmina”, a Lauren S. Hissrich potwierdza, że 2. sezon nie będzie tak mocno bawić się liniami czasowymi. To dobry moment, by przyjrzeć się temu, czy dotychczasowa zabawa w „podróże w czasie” się udała.
Serialowy „Wiedźmin” był jednym z najważniejszych wydarzeń kulturalnych zeszłego roku. Potwierdzają to także wyniki platformy Netflix, które wskazują, że był to najchętniej oglądany przez Polaków tytuł Anno Domini 2019.
1. sezon spotkał się z różnym odbiorem. Jedni widzowie byli zachwyceni, inni kręcili nosem na różnorodne rozwiązania fabularne. Wielu odbiorców zwracało jednak uwagę na zabawę z liniami czasowymi, których dokonano w premierowych odcinkach. Teraz platforma Netflix, wychodząc naprzeciw narzekającym odbiorcom, opublikowała oficjalną infografikę, pokazującą chronologię zdarzeń w serialu.
To dobry moment, by przyjrzeć się temu, czy zabawa z liniami czasowymi w 1. sezonie była w ogóle konieczna.
Zacznę od tego, że niechronologiczna struktura 1. sezonu „Wiedźmina” przypomina niechronologiczną strukturę samych opowiadań Andrzeja Sapkowskiego. Być może więc taki sposób prowadzenia opowieści był hołdem oddanym oryginalnej twórczości polskiego twórcy.
Showrunnerka Lauren S. Hissrich wielokrotnie mówiła też o tym, że zdecydowano się prowadzić akcję w ten sposób, by Ciri i Yennefer mogły być od początku uczestniczkami zdarzeń. Sęk tkwi w tym, że takie poprowadzenie fabuły kilkukrotnie zabiło dramaturgię wydarzeń, która mogłaby być większa, gdyby zdecydować się na chronologiczne ich ukazanie na ekranie.
Najlepiej widać to na przykładzie wątków z Cintry.
W obecnej formie Cintra upada w momencie, w którym nie zdążyliśmy nawet dobrze poznać któregokolwiek z bohaterów. Jak mamy przejąć się losem postaci, o których w zasadzie nic nie wiemy i które giną na naszych oczach, zanim w ogóle zdążyły zrobić coś ciekawego? Co więcej - mimo, że pojawiają się oni w późniejszych (choć chronologicznie wcześniejszych) odcinkach, tym trudniej przejąć się ich losem, skoro wiemy, że i tak za chwilę zginą.
Zastanawiam się, dlaczego nie można było zwyczajnie zamienić odcinków nr 1 („Początek końca”) i nr 4 („O bankietach, bękartach i pochówkach”) kolejnością. Wtedy dostalibyśmy naturalny proces budowania dramaturgii, a nie rwany sposób opowiadania, który skutecznie ją zabija.
Hissrich mówiła, że chciała, aby bohaterki kobiece od początku uczestniczyły w akcji. I rzeczywiście tak się dzieje. Tylko co z tego?
Ciri być może pojawia się już od pierwszych odcinków, ale w zasadzie jej przygody przez cały sezon nie są wybitnie porywające. Ot, dziewczyna ucieka z jednego miejsca do drugiego, nigdzie nie mogąc odnaleźć się na dłużej. Myślę, że spokojnie obeszlibyśmy się bez tych scen od samego początku sezonu i dostali ich kondensację w późniejszych odcinkach. Jej pojawienie się w połowie serii nie zaburzyłoby przecież dotychczasowego stylu serialu.
Wiele osób zwracało także uwagę, że w sadze „Wiedźmina” Geralt i Ciri znają się, zanim wpadają sobie w ramiona. W serialu ich końcowy uścisk wypada natomiast nienaturalnie, gdyż bohaterowie jedynie o sobie słyszeli. Doprowadziło to zresztą do sytuacji, w której w premierowym odcinku słowo „przeznaczenie” pada przeszło sto razy. To zdecydowanie za dużo jak na 60-minutowy odcinek. W pewnym momencie człowiek zaczyna wymachiwać pięścią w górę, tak nienaturalne i puste stają się te słowa.
Twórcy wspominali, że inspiracją do niechronologicznego sposobu prowadzenia narracji była twórczość Christophera Nolana. Mam jednak dziwne wrażenie, że niezbyt uważnie oglądali jego filmy.
Zabawa z czasem w jego produkcjach zawsze pełni konkretną rolę. Twórca wykorzystuje ją, by budować napięcie i wzajemne, często zaskakujące powiązania różnych sekwencji. Na tym właśnie zasadzała się cała koncepcja „Dunkierki”. Ten film wojenny odniósł tak duży sukces, gdyż ukazywał, że postrzeganie czasu to w ekstremalnych warunkach doznanie subiektywne, na które wpływa nasz emocjonalny odbiór zdarzeń. Czas niemiłosiernie się dłuży, gdy w napięciu czegoś oczekujemy, a gna na łeb na szyję, gdy robimy coś w pełnym napięcia ferworze.
Zabawy z czasem w „Wiedźminie” nie niosą natomiast za sobą żadnych dodatkowych znaczeń. Są po prostu narzędziem, którego użycie w zasadzie nic nie wnosi do opowiadanej historii.
W tym miejscu warto wynotować, że sezon nr 2 ma już w znacznie mniejszym stopniu mieszać chronologię zdarzeń.
Dodała też, że w inny sposób podejdą do tematu ukazania upływu czasu w nowych odcinkach.
Zdjęcia do nowych odcinków rozpoczną się już w lutym, a premiera nowego sezonu przewidziana jest na przełom 2020/2021.