Kiedyś wyrażenie shitstorm było abstrakcyjnym zlepkiem wulgaryzmu i powszechnego słowa. Wraz z nastaniem internetu przerodziło się ono w przerażające zjawisko, a wszelkie prognozy mówią, że wkrótce nadciągnie nad nasz kraj. I nie wywołał go trzepot skrzydeł motyla, a stukot palców Andrzeja Sapkowskiego w klawiaturę. AS musi być nań przygotowanym.
Bez wątpienia największa atrakcja zeszłego tygodnia nazywa się "Wiedźmin: Sezon burz". Zapowiedź nowej książki w wiedźmińskim uniwersum wywołała sensację: serca rodzimych fanów łomotały niczym nilfgaardzka jazda na wybrukowanym trakcie. Nie trzeba było długo czekać na opinie czytelników - pojawiły się wraz z publikacją pierwszych szczegółów na temat książki.
Od ostatniej powieści cyklu minęło 14 lat. Przez ten czas odbiorcy literatury zyskali potężną tubę wzmacniającą ich głos. Kiedyś czytelnicy również wyrażali na łamach prasy swoje zdanie, ale to, czy zostaną wysłuchani, zależało od demiurga w osobie redaktora działu korespondencyjnego. Dziś wystarczy kilka sekund by zasygnalizować wszem i wobec, że coś jest fajne - lub wręcz przeciwnie. W przypadku tej drugiej opcji nierzadko z wylaniem pomyj na głowy twórców i czytelników, którzy mieli pecha mieć odmienne zdanie. Na armię moderatorów niestety stać nielicznych. I nawet jeśli Andrzej Sapkowski nie korzysta na co dzień z internetu (o czym niestety nie wiem), to prędzej czy później dotrą do niego jakieś fragmenty jadu rozsianego w sieci.
Zresztą jeszcze przed premierą "Sezonu burz" posypało się: że skok na kasę, że miał być koniec, że 404 strony (sic!), że Geralt będzie/nie będzie głównym protagonistą... Każdy z powyższych lamentów można zbić jednym zdaniem sensownej argumentacji, ale z szacunku dla ciebie, Czytelniku, nie będę tego robić.
Jestem ciekaw, jak na taką krytykę zapatruje się sam AS. Podejrzewam, że dość ambiwalentnie, za co mu chwała - "Żmija" została przyjęta chłodno, a mimo to autor nie zniechęcił się do dalszych prac. Jeżeli jest inaczej, to
pozostaje cieszyć się z tego, że "Sezon burz" został zapowiedziany tuż przed premierą i nie ma już odwrotu od publikacji.
Może i nie byłoby nic niezwykłego w zalewie inwektyw na wieść o nowej książce. Wszyscy - niestety - zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić, ale czasem trudno jest przejść obok tego typu komentarzy. W przypadku takiej postaci jak Sapkowski, ładunek emocjonalny wyrażanych opinii sięga zenitu. Wiadomo - wszyscy boją się tego, co stanie się z cyklem, do którego zdążyli się przyzwyczaić, a przede wszystkim pokochać. Zawsze lepiej jest pomilczeć i dać szansę, niż publicznie (i w mało wyszukany sposób) wyrażać wydumane obawy.
Niech Pan się nie przejmuje marudami, panie Sapkowski.
Uwaga! W ramkach zamieszczono wybrane komentarze czytelników ww. stron internetowych. Komentarze nie reprezentują zdań redakcji powyższych serwisów, ani redakcji sPlay. Zachowano oryginalną pisownię.