REKLAMA

"Więzień labiryntu", czyli nowa definicja złego scenariusza. Recenzja sPlay

Po raz kolejny trafiłem do kina na typowo młodzieżowy film, po którym jednak spodziewałem się czegoś więcej. Być może nie powinienem, bo zwiastun zapowiada dokładnie czym "Więzień labiryntu" będzie, ale gdzieś tam jednak tliła się we mnie nadzieja, że będzie w nim coś więcej. Pozwólcie, że się z niej wytłumaczę. 

"Więzień labiryntu" - recenzja sPlay
REKLAMA

Oto bowiem mamy tło, które przywodzi nieodległe skojarzenie z powieścią Williama Goldinga, zatytułowaną "Władca Much". Grupa chłopców zdana wyłącznie na siebie, odizolowana od świata zewnętrznego, aby przetrwać w tej trudnej i nieznanej im sytuacji, tworzy społeczne struktury i podejmuje próby zaprowadzenia ładu cywilizacyjnego. Brzmi dobrze. Do tego jest jeszcze całkiem frapująca, przynajmniej na początku, tajemnica - wszyscy chłopcy utracili pamięć, żaden z nich nie wie kto i dlaczego zmusił ich do egzystowania w tych warunkach i wreszcie: czym jest otaczający ich wioskę olbrzymi kryjący wiele niebezpieczeństw labirynt.

REKLAMA

Dla mnie brzmi to jak obietnica dobrego, intrygującego filmu. Niestety, na obietnicy się kończy - wyjaśnienie zagadki labiryntu jest wręcz obraźliwie głupie, a jakiekolwiek nadzieje na to, że budowana przez bohaterów społeczność okaże się w najmniejszych chociaż stopniu paraboliczna, szybko okazują się płonne. Widz otrzyma za to sporo całkiem zgrabnie zrealizowanych scen akcji, dużo kiepskiego i trochę bardzo złego aktorstwa czy wreszcie cliffhanger zapowiadający kontynuacje.

"Więzień labiryntu" to zbiór pomysłów zapożyczonych z innych dzieł, które odniosły już sukces - między innymi "Cube'a" i "Igrzysk Śmierci", które najwyraźniej uznano za samograj, bo nie poświęcono zbyt wiele czasu i wysiłku intelektualnego, żeby je zgrabnie połączyć w całość. Film owszem, może się podobać, jeśli nastawimy się na prostą, dynamiczną rozrywkę, i wyjdziemy z kina przed końcem seansu. Końcówka bowiem jest absolutnie niestrawna, obfitująca w idiotyczne zwroty akcji, z których każdy kolejny jest głupszy od poprzedniego.

więzień labiryntu

Krytykować film dla młodzieży za to, że jest młodzieżowy, byłoby cokolwiek niestosowne, więc na jego obronę powiem, że - do czasu - oglądało się go nawet przyjemnie. Na ekranie cały czas coś się dzieje, co rusz dostajemy nowy trop w sprawie tajemnicy labiryntu, dzięki czemu udaje mu się podtrzymać zainteresowanie widza dość długo. Potem pozostaje już tylko nerwowe wiercenie się na fotelu i kręcenie głową z niedowierzaniem.

Bestsellerowe książki dla młodzieży ekranizowane są masowo, i choć w zdecydowanej większości okazują się kiepskie, i tak na ogół cieszą się niezłymi wynikami w box office. Podobnie sprawa wygląda tutaj - oparty na motywach powieści Jamesa Dashnera "Więzień labiryntu" zarobił w dniu premiery tylko w USA aż 11 milionów dolarów. Trudno więc oczekiwać, aby ten trend miał się w najbliższej przyszłości zmienić, skoro definitywnie jest popyt na takie filmy.

REKLAMA
więzień labiryntu 3

Jeśli macie ochotę na niezobowiązujący, czysto rozrywkowy film i dacie radę przymknąć oko na pełen dziur logicznych i nieścisłości scenariusz, to "Więźnia labiryntu" da się obejrzeć. W przeciwnym wypadku - odradzam. Ani to mądre, ani oryginalne, ani wyszukane. Nawet "Igrzyska Śmierci" to inny - dużo wyższy - poziom.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA