Każdy chce coś uszczknąć z sukcesu „Gry o tron”. Scenarzysta hitu HBO na pokładzie „Władcy Pierścieni” Amazona
„Gra o tron” dobiegła końca. Z klimatów fantasy mamy za to przed sobą serialowego „Wiedźmina”, a także odcinkowego „Władcę Pierścieni” od Amazona. Do drugiej z wymienionych produkcji został zaangażowany scenarzysta hitu od HBO.
„Jeden by wszystkimi rządzić…” – to oczywiście fragment cytatu ze słynnego dzieła J.R.R. Tolkiena, ale można go odnieść również do innej sytuacji. „Gra o tron” zawiesiła wysoko poprzeczkę jeśli chodzi o to, jak powinien wyglądać serial fantasy. Możemy narzekać na poziom finałowej serii, zresztą słusznie, ale nikt nie odbierze temu serialowi jego statusu i tego, jaki wpływ miał na emocje mas. To niepodważalny sukces, którego HBO zazdroszczą inni gracze.
Wiemy już o tym, że David Benioff i D.B. Weiss wezmą się za historię ze świata „Gwiezdnych wojen”. Mówi się, że duet twórców otrzyma do realizacji trylogię umiejscowioną w czasach Starej Republiki. Pojawiła się również informacja, że z kolei Bryan Cogman, jeden ze scenarzystów „Gry o tron”, będzie konsultantem scenariuszowym przy powstającym dla Amazona „Władcy Pierścieni”.
Gwiazdy serialu rozgrywającego się w Westeros nie są co prawda jakoś szczególnie rozchwytywane, ale jak widać w przypadku twórców „Gry o tron” jest już inaczej.
To ostatecznie ich umysły stały za sukcesem produkcji, więc to też w ich umiejętnościach pokłada się nadzieję na to, że kolejne ich projekty będą tak samo doceniane jak przebój HBO. Aktorzy i aktorki „Gry o tron” nie sprzedają filmów, czego doskonałym przykładem klapa „Pompei” z Kitem Haringtonem, ale może inaczej sprawa będzie się miała, gdy za dane dzieło wezmą się ci, którzy tworzyli cykl od podstaw.
Wspomniany Bryan Cogman zaczynał jako asystent Benioffa i Weissa. Później jednak było mu dane napisać kilka odcinków serialu, w tym „Cripples, Bastards, and Broken Things” z 1. sezonu, „Kissed by Fire” z 3. serii, a także 2. odcinek z finałowego sezonu, czyli „A Knight of the Seven Kingdoms”. Jego wkład w sukces „Gry o tron” był ogromny, o czym zresztą mówi sam Martin:
Dave i Dan, mimo że było ich dwóch, potrzebowali kogoś jeszcze. Bryan był tą trzecią głową smoka.
Podobnego zdania jest zresztą też obsada. Sophie Turner twierdzi, że Cogman jest kręgosłupem „Gry o tron”. Nikolaj Coster-Waldau nazywa go zaś „chodzącą encyklopedią”.
Nic dziwnego, że z takimi referencjami Cogman został zatrudniony do budowania potęgi innego uniwersum.
To wcale nie jest tak, że HBO odtrąciło swojego zdolnego twórcę. Miał on odpowiadać za jeden z zapowiedzianych spin-offów „Gry o tron”, o to prosił go zresztą sam George R.R. Martin. Jednak plany stacji względem projektu się zmieniły, zatem Cogman wskoczył na inny statek.
Biorąc pod uwagę fakt, że światy wykreowane przez obu autorów są w pewien sposób do siebie podobne, nie musimy chyba obawiać się o losy „Władcy Pierścieni” od Amazona. Oczywiście wszystko może pójść w zupełnie innym kierunku, ale studio wie, co robi. Zatrudnienie człowieka, który w dużej mierze wniósł do „Gry o tron” wszystkie te elementy, za które pokochaliśmy serial, i wzięcie go na pokład produkcji, która nie jest tak diametralnie inna, to strzał w dziesiątkę. Na jego korzyść przemawiają też zdobyte nagrody – na koncie aż trzy statuetki Emmy za „Grę o tron”, a także wyróżnienia Amerykańskiej Gildii Scenarzystów i Amerykańskiej Gildii Producentów Filmowych.
Czy „Gra o tron” w ciągu najbliższych lat pozostaje dla wszystkich punktem odniesienia?
Niewątpliwie. Nie ma obecnie drugiego takiego serialu, którzy przyciągałby co tydzień dziesiątki milionów widzów i budził takie emocje w mediach i nie tylko. Z pewnością każdy producent życzyłby sobie, aby to jego produkcja powtórzyła taką globalną sensację. Czy są na to szanse? Nie wiem. W świecie telewizji lepiej nigdy nie mówić „nigdy”, choć jednocześnie wydaje się, że fenomen „Gry o tron” jest czymś niepowtarzalnym.