REKLAMA

Włóczędzy Dharmy

Dharma to "prawda". A w tej książce prawdy nie ma za grosz. Kerouac napisał powieść (notabene autobiograficzną) o grupce artystów, którym całkiem poprzewracało się w głowach z fascynacji buddyzmem. Oczywiście filozofii buddyzmu nie rozumieją ni w ząb, ale nie przeszkadza im to dalej dawać upust swojej hipokryzji.

Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Wyobraźcie sobie grupkę - niech będzie - utalentowanych artystów San Francisco (każdy z bohaterów powieści ma swoich odpowiedników w realnym świecie), którzy oprócz zajmowania się swoją twórczością, spędzają czas na pseudofilozoficznych dysputach, urozmaicanych alkoholowymi libacjami oraz seksualnymi orgiami. Wszyscy zafascynowani są doszczętnie ideologią buddyzmu. Myśl Buddy po prostu tak zmasakrowała ich małe rozumki, że postanawiają porzucić przyziemne rozkosze i wyruszyć na Matterhorn w poszukiwaniu tytułowej Dharmy.

REKLAMA

Panowie jednak tak naprawdę wiele o buddyzmie nie wiedzą, a ich oświecenie to głównie strzępki ideologii buddystów z Chin, przeplatane poglądami Zen, okraszone myślą buddystów japońskich czy innych. I trudno doszukiwać się w tej karuzeli jakiegokolwiek klucza, nie ma mowy o przecieraniu swojej ścieżki, jest to zwyczajny, czysty chaos, wynikający ze zwykłej ignorancji.

OK, powiedzmy, że jestem w stanie zrozumieć panów artystów ze słonecznego San Francisco. Buddyzm jest cool, jazzy i glamour, oświecenie, prawda, te sprawy. Wtedy wręcz można być naprawdę pod podziwem, że bohaterowie ruszają na poszukiwanie Dharmy. Im dalej w las jednak, tym coraz bardziej wyłazi na wierzch to, co jest głęboko zakorzenione w libertyńskich duszach bohaterów. Oddają się oni orgiom, libacjom i dyskusjom tak samo, jak przed "duchową podróżą". Zastanawiam się, jak jakikolwiek buddysta mógłby zareagować na prostackie opisy przyrody, stanowiące przerywnik dla kolejnych kanonad filozoficznych przemyśleń. A mylenie nie tylko samych prądów buddyzmu, a również i guru, wystarczająco pokazuje, że mowa o pozorantach, wręcz powalających swoją ignorancją, lekkomyślnością i głupotą.

Książka jest strasznie nudna, ale wcale nie (tylko) z powodu przeładowania filozoficznym bełkotem. Po prostu całość okropnie się dłuży, nie ma mowy o interesujących wątkach pobocznych, a wplatane fragmenty twórczości amerykańskich artystów czy opisy przyrody wydają się doczepione z obowiązku. Jeśli ktoś oczekiwał odbycia duchowej podróży razem z bohaterami "Włóczęgów...", to - niespodzianka! - zawiedzie się.

Aha, cofam to, co napisałem parę linijek wcześniej. Wcale się nie zastanawiam, co mógłby zrobić jakikolwiek buddysta, który przeczytałby te książkę. Jestem pewien, że natychmiast by ją odłożył i trzymał się z daleka. Co i Wam serdecznie polecam.

autor: Jack Kerouac

REKLAMA

wydawnictwo: WAB

oprawa: miękka

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA