Z racji tego, że właśnie na VOD ukazał się Oz: Wielki i Potężny, ostatni film Sama Raimiego, warto rzucić okiem na jego poprzednią - zdecydowanie odmienną - produkcję, Wrota do piekieł, gdzie reżyser wraca poniekąd do swoich horrorowych korzeni.
Czego by Sam Raimi nie nakręcił, ile kasy by nie zarobił na hollywoodzkich superprodukcjach, to i tak zawsze będzie znany przede wszystkim jako twórca trylogii Evil Dead. I nie ma się czego wstydzić, bo Martwe Zło to najlepsze, co można osiągnąć w dziedzinie komediohorroru (pisałem o nim tutaj), a z którym równać się może najwyżej inny z aktualnie znanych i poważanych reżyserów, Peter Jackson, wraz ze swoją Martwicą Mózgu. Trylogia Evil Dead, a konkretnie szalony humor zawarty w tych filmach (przede wszystkim w drugiej i trzeciej części), pomysłowe efekty specjalnie, wykreowanie kultowej postaci Asha Williamsa, i tak dalej - wszystko to sprawiło, że przed Raimim otworzyły się drzwi do mainstreamowego Hollywood.
Najwyraźniej jednak reżyserowi trylogii o Spider-Manie znudziło się pracowanie ze zbyt dużym budżetem i postanowił wrócić do tego, co lubi najbardziej - czyli produkcji horrorów, które w równym stopniu straszą, co śmieszą. I Wrota do piekieł to dokładnie taki film, przez co wielu młodych fanów horrorów było bardzo rozczarowanych seansem, spodziewając się pewnie czegoś innego, aniżeli wypełniony groteskowymi scenami grozy slapstick.
Historia opowiada o losach Christine (w tej roli przeurocza Alison Lohman), młodej pracownicy banku, która pewnego dnia musi podjąć decyzję, od której ma zależeć jej awans. W banku pojawia się bowiem wyjątkowo odpychająca starsza pani, która prosi naszą bohaterkę o odroczenie pożyczki. Jeśli Christine zdecyduje się jej pomóc, nie dostanie awansu. Jeśli odeśle ją do domu... cóż, tak się właśnie dzieje, a staruszka postanawia się zemścić i rzuca na dziewczynę klątwę, wedle której te będzie nawiedzania przez przerażającego demona, Lamię, aż po trzech dniach ten zabierze ją do piekła. I faktycznie Lamia się pojawia...
Jak widać, zaczyna się dosyć absurdalnie i ciężko już na starcie traktować tę historię poważnie. I gdybyśmy mieli tu do czynienia z kiepskim reżyserem, to prawdopodobnie powstałby sztampowy, nudny i głupi horror, jakie aktualnie walają się po wielkich koszach z płytami DVD za 5 złotych w supermarketach. Ale Sam Raimi radzi sobie z takim materiałem jak nikt inny, umiejętnie grając sprawdzonymi horrorowymi chwytami, jednocześnie ubarwiając je sporą dawką humoru. Oraz, naturalnie, nawiązaniami do Martwego Zła, bo nie ma co się oszukiwać, że to właśnie fani przygód Asha pobiegli do kina pierwsi. Jeśli należycie do tego grona, wszystkie te demoniczne akcesoria kuchenne, bohaterowie skąpani we wszelkich możliwych wydzielinach czy bycie obrażanym przez wyjątkowo gadatliwe zwierzęta będą dla was czymś naturalnym i wyczekiwanym. A Wrota do piekieł spełnią oczekiwania w stu procentach.
Jednak przy całej tej gloryfikacji horrorowego kiczu, cały główny motyw fabuły jest na swój sposób ciekawy i oryginalny. Mamy tu bowiem do czynienia z bohaterką, która jest ogólnie dobrym i uczciwym człowiekiem, z masą dobrych cech charakteru - i jedna podjęta decyzja (nawet trudno powiedzieć, by była tak jednoznacznie zła czy bezduszna) sprawia, że jej życie zamienia się w jeden wielki koszmar, zupełnie niewspółmiernie do jej “winy”. Nie jest to przesadnie mocno eksploatowany motyw w horrorach, a już szczególnie tych stawiających na odtworzenie atmosfery starych, kiczowatych komedii grozy.
Tym niemniej, Wrota do piekieł to film nad którym nie ma co za długo myśleć - to ma być dobra zabawa w starym stylu i w ramach takiej stylistyki, nie znajdziecie nic lepszego, przynajmniej w gronie produkcji z ostatnich kilku lat. Jeśli macie sentyment do tego typu filmów, możecie brać w ciemno.
Wrota do Piekieł znajdziecie w serwisach VOD.pl 9za darmo) i Kinoplex.pl (7 zł za wypożyczenie).