Dziaderstwo poziom: Hołdys. 8 najbardziej absurdalnych cytatów z nowego wywiadu muzyka
Zbigniew Hołdys w ostatnich latach przestał kojarzyć nam się z Perfectem i stał się personifikacją powtarzanego do znudzenia powiedzenia „kiedyś to było!”. Nie nagrywa nic nowego, tylko marudzi w mediach. W najnowszym wywiadzie dla „Wyborczej” po raz kolejny w oderwaniu od rzeczywistości narzekał na współczesną muzykę.
Nie można powiedzieć, że Hołdys nie ma racji. Tak, to prawda – branża muzyczna się zmienia, a nowe pokolenie ma inne gusta niż ich rodzice i dziadkowie. Ta niezwykle odkrywcza refleksja jest jednak łączona ze snobistycznym i elitarystycznym myśleniem: jeżeli coś mi się nie podoba, to jest to złe, a ludzie, którzy tego słuchają mają wrażliwość muzyczną na poziomie płyty, ale nie gramofonowej, lecz chodnikowej.
Takie poglądy są charakterystyczne dla sekt... społeczności utworzonej wokół Trójkowego „Topu Wszech Czasów”.
Opierają się na czystym sentymencie. Muzyka, którą kojarzymy z młodością, zawsze będziemy lepiej wspominać. Teraz, kiedy strzyka nam w kościach i mamy kaca po trzech piwach, powrót do dawnych szlagierów działa jak najlepsze lekarstwo. To prowadzi z kolei do niekończącego się konfliktu generacji. Zawsze starzy nie będą rozumieć młodych. I na odwrót. Dlatego tak zabawne jest, gdy ktoś nie rozumie, że jest „ofiarą” mechanizmu znanego od lat.
Podobnie jak teraz o k-popie, mówiono o boysbandach i girlsbandach w latach 90. Obecnie millenialsi wracają do nich z bezwstydną nostalgią i hejtują muzykę z Korei Południowej. Nawet twórczość uwielbianych przez wszystkich „dinozaurów” - Beatlesów - nie od razu otrzymała status arcydzieła. Czwórka z Liverpoolu wywoływała kontrowersje, również w życiu prywatnym vide toksyczne relacje Lennona, no i ćpali na potęgę nim to stało się modne w tej branży. A „taniec miednicy” Elvisa Presleya oburzał nie mniej jak dzisiejsze teledyski.
Punk rock też nie był uznawany przez domorosłych krytyków za muzykę, skąd zresztą wzięło się określenie „trzy akordy darcie mordy”. Z kolei metalowców koneserzy określali mianem „szarpidrutów”. Kiedy pojawił się grunge, był potępiany przez jego poprzedników. Obecnie te gatunki cieszą się wyjątkową estymą. A hip-hop? Chyba każdy z nas pamięta jego początkowy odbiór przez miłośników muzyki „klasycznej”, tj. gitarowej. O elektronice nawet nie wspomnę, bo to temat na osobny artykuł.
Z wywiadu wynika, że Zbigniew Hołdys tak generalizuje, bo wiedzę o współczesnym świecie muzycznym bierze z list przebojów i radia.
Tym samym przegapia jakieś 95 proc. nowych, ambitnych wykonawców, którzy raczej nie robią muzyki dla pieniędzy, bo zyski ze Spotify liczone są w ułamkach dolara (i to kilka miejsc po przecinku). Większość piosenek dalej pochodzi prosto z serducha! Nie zmienia to faktu, że właśnie ta platforma jest doskonałym źródłem poznawania nowych brzmień – również tych z „gitarowym pazurem”.
Polecam szczególnie playlistę „Odkryj w tym tygodniu” i „Radar premier” w zakładce „Stworzone dla ciebie”. Może wtedy nie będą powstawać takie przemyślenia, jak te poniżej (nagłówki są mojego autorstwa, ale cytaty są oryginalne).
8 dziaderskich cytatów z wywiadu ze Zbigniewem Hołdysem dla „Wyborczej”:
Oczekiwanie, że na mainstreamowych listach przebojów będą same dobre piosenki.
Żyjemy w kulturze remiksów „Ta, da, da, dam”.
Kiedyś to były wokaliści. Dziś już nie ma wokalistów...
A każdy muzyk wygląda jak Justin Timberlake. Kiedyś z kolei każdy szczytował przy „Autobiografii”.
Już nie powstają dobre teledyski, tylko i wyłącznie klipy porno.
Dzisiejsi muzycy nie potrafią komponować muzyki bez komputera.
Nowe piosenki nie wywołują emocji.
I na koniec smaczek: Zbigniew Hołdys nie ma gramofonu!
Wszystkie cytaty pochodzą z wywiadu, który ukazał się 10 kwietnia na portalu Wyborcza.pl.
* Zdjęcie główne: kadr z filmu na facebook.com/VidKOD