"Zero Point" już dostępne. Pierwszy film o rzeczywistości wirtualnej, który... rozgrywa się w rzeczywistości wirtualnej
"Zero point" jest próbą stworzenia filmu, który pozwoli widzowi "przenieść się" do miejsca akcji. Kamery zarejestrowały obraz o kącie 360 stopni i w pełnym 3D. Jaka jest ta rzeczywistość wirtualna możecie przekonać się się sami - o ile macie pod ręką Oculus Rift.
To bowiem na to urządzenie dedykowane jest "Zero Point". Ten piętnastominutowy film dokumentalny przenosi widzów do miejsc, w których rzeczywistość wirtualną wykorzystuje się już od jakiegoś czasu, między innymi na poligon wojskowy , czy do laboratoriów badawczych Uniwersytetu w Stanford, oraz takich, które po prostu mają wywrzeć pewien efekt - jak piękna plaża czy zatłoczone miasto. Między kolejnymi scenami brak logicznych powiązań, nie jest to wszak obraz, którego twórcy zamierzali opowiedzieć jakąś historię, a zwyczajnie demonstracja możliwości technicznych i stopnia immersji przy tego typu przeżyciach.
"Zero Point" należy więc traktować raczej jako pierwszą próbę zmierzenia się z filmem rozgrywającym się w rzeczywistości wirtualnej i prezentację dotychczasowych osiągnięć w tej dziedzinie, niż jakieś przełomowe doświadczenie. Projekt ten jest w wielu miejscach niedopracowany i niezoptymalizowany, w dodatku dostępny dla cały czas wąskiego grona posiadaczy Oculusa. Widz ma tu bardzo ograniczone pole do manewru - wszelka interakcja z z otoczeniem jest oczywiście niedostępna, pozostaje nam jedynie możliwość rozglądania się.
Cena, jak na to, co "Zero Point" oferuje, jest dość wysoka - wynosi około 50 złotych. Choć z drugiej strony, gdybym dysponował sprzętem zdolnym ów film odtworzyć, nie żałowałbym tych pieniędzy. To technologia, która już wkrótce na nowo zdefiniuje rozrywkę i warto być przy jej narodzinach. Niemniej, na tę chwilę to ciekawostka, bardziej niż cokolwiek innego, przeznaczona przede wszystkim dla producentów filmów czy gier oraz dla pasjonatów rzeczywistości wirtualnej.