Polskie kino pod względem finansowym ma za sobą rekordowo dobry rok. Przyczyniły się do tego produkcje rozrywkowe i te nastawione na bardziej wymagającego widza. Sukces frekwencyjny odniosła także „Zimna wojna” Pawła Pawlikowskiego, czyli nasz kandydat do Oscara. Jak się okazuje może się tym pochwalić jako jeden z niewielu filmów tego typu w całej Europie.
„Zimna wojna” to film, który zachwycił widzów nie tylko w Polsce, ale też w całej Europie. Produkcja jest właśnie w trakcie podróży po światowych festiwalach. Wszystko zaczęło się jeszcze we Francji, gdzie podczas festiwalu filmowego w Cannes Pawlikowski otrzymał statuetkę dla najlepszego reżysera. Szybko stało się jasne, że „Zimna wojna” będzie najlepszym możliwym polskim kandydatem do Oscara. Zostało to oficjalnie potwierdzone we wrześniu.
W przypadku poprzedniego dzieła filmowego Pawlikowskiego, czyli „Idy”, skończyło się to zdobyciem prestiżowej nagrody przez polski film po raz pierwszy w historii. Powtórzenie tego osiągnięcia będzie ekstremalnie trudne, ale „Zimna wojna” i tak już otrzymała pierwsze nagrody. Oprócz wyróżnienia w Cannes chodzi m.in. o Złote Lwy w Gdyni oraz nagrodę The US National Board of Review.
Najważniejszym z dotychczasowych sukcesów „Zimnej wojny” są nominacje do Europejskich Nagród Filmowych.
Film został doceniony przez jury pięcioma nominacjami, w tym najważniejszej z kategorii. „Zimna wojna” o tzw. europejskiego Oscara powalczy z „Dogmanem”, „Border”, produkowanym przez Netfliksa „Girl” i „Happy as Lazzaro”. Walka o wygraną będzie bardzo zażarta, ale dzieło Pawlikowskiego nie jest bez szans. Jednocześnie, jak zauważył serwis Hollywood Reporter, polską produkcję wyróżnia z tego grona pewien bardzo istotny szczegół.
„Zimna wojna” jest jedynym filmem spośród najlepszego europejskiego kina artystycznego, które... odniosło sukces finansowy.
Polski film zdobył do tego momentu ponad 10 mln dol. w Europie. Tymczasem prawa do części z pozostałych filmów nawet nie zostały sprzedane na najważniejsze zagraniczne rynki. Europejskie Nagrody Filmowe mają swój prestiż i sukces w ważnych kategoriach na pewno pomoże w promocji tych dzieł. Ale to mimo wszystko przykry obrazek, gdy w tak widoczny sposób kino artystyczne rozmija się z kinem opłacalnym finansowo.
Nieanglojęzyczne produkcje nie mają wielkich szans odnieść sukces poza swoimi krajami. W Wielkiej Brytanii tylko dwa filmy załapały się do pierwszej setki box office'u. Jednym z nich jest irlandzki dramat „Black 47”, a drugim „Kler” Wojciecha Smarzowskiego, który na ten moment zajmuje 98. miejsce spośród wszystkich filmów mających premierę w tym roku.