„Zjarany Zbyszek” sprzedaje mema z samym sobą i ma szansę na fortunę. Te polskie gwiazdy internetów też na to zasługują
Memy zniszczyły lub utrudniły życie niejednemu człowiekowi, ale dzięki szaleństwu NFT – teraz bohaterowie śmiesznych obrazków z internetów mogą sobie to odbić z nawiązką. 10 Guy aka Stoner Stanley aka „Zjarany Zbyszek” z popularnej serii ujawnił się po 10 latach, by wystawić słynne zdjęcie na sprzedaż. Biorąc pod uwagę niedawne, podobne aukcje, może za to zgarnąć nawet sześciocyfrową sumkę.
500 tys. dol. (a dokładnie 180 ETH) – za tyle sprzedano w kwietniu memiczne zdjęcie „Distaster Girl” przedstawiające niepokojąco uśmiechnięta dziewczynkę na tle płonącego domu. Nawet nie muszę załączać tego mema, bo zna go każdy. Krąży po sieci od 2007 roku, kiedy wygrał konkurs fotograficzny. Samo ikoniczne już wydarzenie miało miejsce dwa lata wcześniej. Wtedy to 4-letnia Zoë Roth poszła z rodzicami podpatrywać akcję strażaków i kontrolowany pożar. Towarzyszyło jej całe osiedle oraz inne dzieci, ale to ona stała się sławna.
Roth jest teraz studentką i cieszy się, że w końcu odzyskała kontrolę nad czymś, co ją prześladowało od podstawówki. Za zarobione z mema „Disaster Girl” pieniądze spłaci kredyt studencki, a część przeznaczy na cele charytatywne.
Tokeny NFT stały się gratką dla kolekcjonerów niematerialnych rzeczy jak właśnie memy
NFT to skrót od non-fungible token – niewymienialny token, choć to nie do końca trafione tłumaczenie, bo można go odsprzedać, czyli krótko mówiąc wymienić za normalne pieniądze. Jest oparty o technologię znaną ze świata kryptowalut, czyli blockchain (wszystkie memiczne tokeny w tym artykule zostały lub są sprzedawane za walutę ETH na blockchainie Etherum za pośrednictwem strony ze sztuką cyfrową Fundation). Nie wdając się w techniczne szczegóły, każdy token posiada zakodowaną informację odróżniającą go od innych, a każdy przypisany do niego plik cyfrowy jest niepowtarzalny.
NFT od np. Bitcoina różni to, że jednego Bitcoina można wymienić na Bitcoina – jak monety. Pięciozłotówka jest warta tyle samo i wygląda tak samo, co inna dowolna pięciozłotówka. Tymczasem z NFT jest trochę jak kartami z bejsbolistami, znaczkami czy karteczkami do segregatorów, które zbierało się w latach 90. Każda z tych, teoretycznie takich samych rzeczy, ma własną wartość – jedne są droższe od innych, bo są mniej powszechne lub wiąże się z nimi jakaś konkretna historia.
NFT już zrewolucjonizowały rynek kolekcjonerski, bo pozwalają stokenizować, a co za tym idzie sprzedać, również rzeczy niematerialne jak właśnie memy, virale z YouTube'a, praktycznie wszystko, co nam przyjdzie do głowy. Np. filmik z wsadem LeBrona Jamesa został kupiony za 400 tys. dol., czyli półtora miliona złotych. Takiego rozwoju sytuacji nie przewidziałby nawet Stanisław Lem.
Rzecz jasna tokeny NFT wzbudzają szereg kontrowersji, bo tak naprawdę nie kupujemy praw autorskich, a wirtualne, matematycznie zaprogramowane na blockchainie, potwierdzenie posiadanego aktywa (dlatego możemy je potem odsprzedać komuś innemu). I wszyscy muszą wierzyć niemal na słowo, że jesteśmy właścicielami tej oryginalnej, pierwszej, jedynej kopii, a przecież memy banalnie można kopiować. To leży wręcz w ich naturze. I przez to trudno czasem ustalić, kto jest właściwie ich autorem. To jeszcze bardziej skomplikowane niż dajmy na to obraz „Mona Lisa”. Mogą być tysiące identycznych podróbek, ale ta namalowana przez Leonardo Da Vinci jest tylko jedna. Jest, można powiedzieć, fizycznym odpowiednikiem NFT.
W podobny sposób, co „Distaster Girl” sprzedano już kilka innych memów m.in. pikselowego gifa z lecącym Nyan Catem (600 tys. dol.), Overly Attached Girlfriend (411 tys. dol.) filmik „Leave Britney Alone” z 2007 roku (44 tys. dol.), Bad Luck Brian poszedł za 36 tys. zielonych. Oprócz tęczowego kotka, wszystkie osoby na zdjęciach z wymienionych memów były często używane w negatywnych kontekstach lub wyśmiewane (no, może oprócz poniższego Success Kida). Jak widać – karma wraca i nie jest chytra.
Zjarany Zbyszek z mema ujawnił się po 10 latach i wystawia swoje zdjęcie na aukcję jako NFT.
Tym razem los uśmiechnie się z pewnością do Connora Sinclaira, Amerykanina, którego niezbyt wyjściowe zdjęcie (jest na nim spocony, ma szkliste oczy – typowe zdjęcie z melanżu) było wykorzystywane do niezliczonej ilości memów. 28-latek przyznał w wywiadzie, że „wyoutował” się dopiero teraz, ponieważ był wtedy na studiach i bał się, że to może wpłynąć na jego dalszą karierę zawodową.
W tym momencie mija 10 lat od „premiery mema”, jest moda na retro i oczywiście NFT, więc uznał, że to dobry moment na przerwanie milczenia (to była jedna z największych tajemnic memów). Cieszy się, że zdjęcie dawało radość ludziom. Co ciekawe, dzięki temu zdjęciu Sinclair poznał swoją obecną partnerkę – rozpoznała go po memie. Są już sześć lat razem, mają dom i psa.
Szaleństwo NFT dotarło do Polski (tokeny wypuściła już m.in. Legia Warszawa oraz zespół Behemoth), ale świat memów jest przez nie zupełnie nietknięty. Tymczasem wielu bohaterów już się ujawniło i z pewnością mogliby „spieniężyć twarz”, przez lata wykorzystywaną na kubkach, koszulkach i wielu innych rzeczach, za które pierwowzory nie dostały złamanego grosza (a tym bardziej Etherum). Oto i oni.
Kim są bohaterowie popularnych polskich memów?
Typowy Mirek sprzedawca samochodów
Jak większość memów przedstawia pewien stereotyp. W tym wypadku chodzi o ubranego w skórzaną kurtkę sprzedawcę używanych samochodów zza Odry, który zrobi wszystko, by wcisnąć zdezelowanego gruchota klientowi. „Niemiec płakał jak sprzedawał”, „Panie, Niemiec pod kocem trzymał” – to jedne z kultowych sloganów. Pół biedy, że ściemnia. Najgorsze jest to przekręcanie liczników...
Pan Mirek istnieje naprawdę, ale nazywa się Gustaw Brzeziński i nie jest cwanym handlarzem. Chciał po prostu sprzedać swojego Jaguara S-Type za 12 tys. zł i wybrał się w 2012 roku na giełdę w Kiecach. Miał na tyle wyjątkową furę, że został sfotografowany przez reportera „Echa Dnia” Dawida Łukasika, a zdjęcie (oczywiście bez zgody i tantiem) obiegło cały polski internet. Teraz obaj panowie musieliby się więc dogadać, jakby tu opylić nie auto, ale tokena.
Typowy Janusz / Pan Andrzej
Obdarzony dostojnym wąsem, rumieńcami i lekką nadwagą facet w średnim wieku stał się symbolem tego, co najgorsze w Polakach. Na długo przed serią z nosaczami. Wizerunek chytrego, gburowatego gościa, który paraduje w skarpetach z sandałami był zupełnym przeciwieństwem Janusza Ławrynowicza. Policjanta z ponad 30-letnim stażem, któremu memy zniszczyły życie i niemal doprowadziły do zawału serca.
„Ciągnie się to za mną, za przeproszeniem krew mnie zalewa. Przez to wszystko podupadłem na zdrowiu, miałem stan przedzawałowy, musiałem spotykać się z psychologiem i psychiatrą. Dopiero oni uświadomili mi, że nie dam rady nic z tym zrobić. Mogę się denerwować, ale obrazki od tego z internetu nie znikną. Muszę zagryźć zęby i jakoś z tym żyć” – mówił w 2012 roku w wywiadzie dla naTemat. Zdjęcie zostało podprowadzone ze strony komendy w Pasłęku, a ze względu na niechcianą popularność pan Janusz z dzielnicowego stał się oficerem dyżurnym.
Typowa Grażynka / Typowa mama
Kobieta na zdjęciu kojarzyła się nam z mamą porzucającą lub doradzają swoim dzieciom. Dla mnie mem z Typową mamą jest genialny – wszystkie mamy sypią tymi samymi tekstami z ziemniaczkami i mięskiem na czele. I robiły to wczasach przed-internetowych, więc ich powiedzonka nie były brane nomen omen z memów lub jakiegoś podręcznika dla rodziców, ale są chyba przekazywane w genach.
Niestety historia związana z samą postacią z mema już nie budzi tak przyjemnych emocji. Na zdjęciu jest dr Krystyny Backiel, która zmarła kilka lat przed szczytem popularności serii z „Typową mamą”. W 2015 roku zginęła w wieku 57 lat w wypadku samochodowym. Wcześniej była odnoszącą sukcesy bizneswoman, kandydowała do podlaskiego sejmiku, była prezeską Fundacji Teraz Kobiety. Jej rodzina z bólem patrzyła na niekończącą się bękę w internecie (dlatego nie wrzucam żadnej przeróbki). Mem teraz mógłby w końcu przynieść coś więcej niż cierpienie. Pieniądze ze sprzedaży tokenu mogłyby pójść na to, czym pani Krystyna zajmowała się charytatywnie – wsparciem kobiet z nowotworami.
Typowy prywaciarz / Janusz biznesu
Jeden z najnowszych memów jest Januszem biznesu, któremu się coś w życiu udało. Kosztem innych. To słusznej budowy prywaciarz-dorobkiewicz, który najchętniej zatrudniałby wszystkich na czarno, by ominąć skarbówkę. I nie martwi się o elementarne potrzeby swoich pracowników jak ubezpieczenie lub o to, by pracowali mniej niż 12 godzin dziennie. W tym wypadku tokenizacja byłaby trudniejsza, bowiem pierwowzór jest doświadczonym samorządowcem z Podlasia (ma nawet stronę na Wikipedii), więc i liczba zdjęć w sieci jest pokaźna.
Stanisław Derehajło z dystansem podchodzi do tego, że oprócz bycia wicemarszałkiem województwa podlaskiego, stał się memem. Ubolewa tylko nad fatshamingiem i zapowiedział nawet podjęcie kroków prawnych. „Mi to osobiście nie przeszkadza, mam dystans do swojego wyglądu. Zdaje sobie sprawę, że jestem osobą nietuzinkową, obszerną postacią. Ale dlaczego osoby grubsze mają być wyśmiewane i dyskryminowane publicznie? Tyle dobrego, że twórcy obrazków wybrali moje ładne zdjęcia. Akurat na tych podobam się sobie. Chociaż jeszcze nie mam brody” — powiedział „Gazecie Współczesnej”.
Typowi informatycy z „imprezy informatyków”
Jeden z najstarszych memów w polskim internecie. Na początku zdjęcie krążyło nawet bez napisów, bo było tak wymowne. To zadziwiające jak przez te kilka lat zmienił się wizerunek komputerowca lub nerda w oczach społeczeństwa. Kiedyś to urocza fotka zrobiona w 1997 roku na olimpiadzie matematycznej w Zwardoniu służyła wręcz za encyklopedyczny przykład. I straszak. Nie ucz się programować, bo będziesz tak wyglądał i imprezował tylko z takimi kolegami.
Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Dziś wszyscy bohaterowie ze zdjęcia są specjalistami w dziedzinie informatyki i pewnie zarabiają krocie. Jeden z nich, ten bez okularów, Tomasz Czajka pracuje w firmie Elona Muska – SpaceX. Odpowiadał za oprogramowanie rakiety Falcon Heavy. Również SpaceX chce w przyszłym roku zrealizować misję DOGE-1 w całości sfinansowaną kryptowalutą Dogecoin. Tak więc jeśli powyższe zdjęcie stałoby się tokenem, historia pięknie zatoczyłaby koło.
* Zdjęcie główne: fabrykamemow.pl / twitter.com/10GuyOfficial/