REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki

„Słońce w mroku” jest dla „Zmierzchu” tym, czym adaptacja „Zemsty Sithów” dla 3. epizodu „Star Wars”

„Słońce w mroku” to stary-nowy tom sagi „Zmierzch” autorstwa Stephenie Meyer. Historię miłości pomiędzy Edwardem i Bellą poznajemy teraz z perspektywy ujmującego wampira.

30.11.2020
21:17
zmierzch slonce w mroku recenzja
REKLAMA

Dziękujemy, że wpadłeś/-aś do nas poczytać o mediach, filmach i serialach. Pamiętaj, że możesz znaleźć nas, wpisując adres rozrywka.blog.

REKLAMA

Saga zatytułowana „Zmierzch” to czterotomowa opowieść o zakazanej miłości pomiędzy młodą kobietą oraz starym i bardzo, bardzo nietypowym wampirem (który w promieniach słońca błyszczy się niczym diament, zamiast płonąć). Pierwszy tom tego cyklu wydany został w Stanach Zjednoczonych w 2005 r., a dwa lata później trafił na półki księgarń w Polsce.

Zmierzch” z miejsca stał się bestsellerem, tak jak jego trzy kontynuacje: „Księżyc w nowiu”, „Zaćmienie” i „Przed świtem”.

Ekranizacje czterech powieści Stephenie Meyer z Robertem Patisonem i Kristen Stewart w rolach głównych również okazały się hitami i zarobiły globalnie mnóstwo pieniędzy, ale po premierze ostatniej z nich marka „Zmierzch” straciła na znaczeniu. Autorka nie zdecydowała się na odcinanie kuponów od Edwarda, Belli i ich bliskich — aż dotąd.

Teraz, po ponad 15 latach od premiery oryginalnego „Zmierzchu”, Stephenie Meyer powraca do świata Edwarda i Belli za sprawą nowej powieści o tytule „Słońce w mroku”. Pisarka nie zdecydowała się jednak na dopisanie po latach kolejnego epilogu. Zamiast tego postanowiła opowiedzieć jeszcze raz tę samą historię, tylko z innej perspektywy.

zmierzch slonce w mroku okladka class="wp-image-467566"

Słońce w mroku” stawia w centrum Edwarda Cullena

Cztery tomy sagi „Zmierzch” zostały napisane z perspektywy pierwszej osoby, a w przeważającej części rozdziałów to Bella była narratorką — jedynie zakończenie „Zaćmienia” i druga księga „Przed świtem” przedstawiały akcję z punktu widzenia Jacoba Blacka. Do tej pory nie wiedzieliśmy jednak, co tak naprawdę siedziało przez ten cały czas w głowie Edwarda.

„Słońce w mroku” daje nam wreszcie wgląd w myśli wampira, który po kilkudziesięciu latach spędzonych pośród ludzi w skórze nastolatka zakochał się w młodej dziewczynie. Razem z nim przeżywamy ich pierwsze spotkanie na pamiętnej lekcji biologii, dzięki czemu możemy zrozumieć, jak brak możliwości odczytania jej myśli oraz zapach jej krwi na niego wpłynęły.

Warto przy tym dodać, że „Słońce w mroku” mogło trafić do sprzedaży już wiele, wiele lat temu.

Stephanie Meyer odłożyła ten projekt do szuflady na lata ze względu na to, że pierwsze 12 rozdziałów wyciekło do sieci jeszcze w toku prac. Pisarka uznała wtedy, że skoro odbiorcy nie uszanowali jej pracy i dzielą się między sobą nieoficjalnym manuskryptem, to nie widzi powodu, by dokończyć to dzieło. Teraz jednak, jak widać, zmieniła zdanie.

Mam przy tym wrażenie, iż poniekąd dobrze się stało, że czekaliśmy na premierę tak długo — gdyby tylko „Słońce w mroku” wydano w momencie, gdy na ekranach kin pojawiały się kolejne filmy o Belli i Edwardzie, miałbym świeżo w pamięci ich fabułę. Czytając tę powieść dziś, gdy pewne zwroty fabularne w mojej pamięci się zatarły, dałem się kilka razy ponownie zaskoczyć.

Robert Pattinson jako wampir Edward w filmie Zmierzch class="wp-image-439096"

Z drugiej strony z tego samego powodu „Słońce w mroku” to dziś pozycja jedynie dla tych największych fanów sagi „Zmierzch”.

Jeśli ktoś 15 lat temu nie śledził z wypiekami na twarzy losów Belli i Edwarda, to nowa książka go raczej na pewno nie zainteresuje. Ba, jestem przekonany, że wielu entuzjastów tej sagi również nie będzie umiało wykrzesać w sobie zainteresowania — chociażby z tego powodu, że czytelnicy nie są wampirami i się starzeją, a przez te lata zdążyli dojrzeć.

Widzę to zresztą po sobie, bo gdy czytałem „Zmierzch” po raz pierwszy, sam byłem nastolatkiem i na pewnym poziomie umiałem się identyfikować z bohaterami. Teraz, poznając tę historię ponownie z perspektywy Edwarda, który jest tak naprawdę już starym człowiekiem, nie umiem się w pełni w jego skórę wczuć, bo lata szkolne są już dla mnie jedynie blaknącym wspomnieniem.

Mam przy tym zgrzyt z dialogami.

Niektóre zostały rozwinięte, ale inne — zmienione, przynajmniej w polskiej wersji językowej, co może wynikać z tego, iż inna osoba tłumaczyła sagę, a inna „Słońce w mroku”. Czytelnicy, którzy nie traktują pierwotnego tłumaczenia z nabożną czcią, raczej nie zwrócą na to uwagi, a sam się do nich nie zaliczam i bynajmniej nie żałuję czasu spędzonego z Edwardem i Bellą.

Jeśli miałbym przy tym przyrównać najnowszą książkę Stephanie Meyer do jakiejś innej opowieści, to byłaby to… adaptacja „Zemsty Sithów”, czyli 3. epizodu sagi „Gwiezdne wojny”. Matthew Stover wyjaśniał w niej motywy kierujące Anakinem Skywalkerem, gdy bohaterski Jedi przechodził na ciemną stronę Mocy, lepiej niż sam George Lucas w swoim filmie.

„Słońce w mroku” jest czymś podobnym dla Edwarda

REKLAMA

Różnica jest taka, że tu sama twórczyni tej postaci wyjaśnia, co kierowało wampirem, gdy wdawał się w zakazany romans (co widziała w nim jego wybranka, już od dawna wiemy). Nie dowiedziałem się przy tym co prawda zbyt wiele nowego na temat tych postaci, ale perspektywa wampira niektórym wydarzeniom nadaje nieco więcej kontekstu.

Czy jednak faktycznie w tych scenach, które „Słońce w mroku” wzbogaca, taki był zamysł Stephanie Meyer od samego początku? Czy też może reinterpretuje tu swój własny materiał niczym J.K. Rowling, która co chwilę retroaktywnie modyfikuje swych bohaterów? Tego pewnie się nie dowiemy nigdy, ale jednocześnie ta wiedza nie jest też mi specjalnie do szczęścia potrzebna.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA