Ci, którzy znają w większym stopniu kino francuskie, zapewne znają też postać Luca Bessona. Najpopularniejszy francuski reżyser i pomysłodawca scenariusza do filmów takich jak "Leon Zawodowiec", "Taxi" czy "Purpurowe rzeki II: Aniołowie apokalipsy" zabierał się także za filmy akcji, w których motywem głównym była walka. Na myśli mam tu filmy "Pocałunek smoka" albo "Yamakasi".
O ile większość jego filmów to produkcje bardzo dobre (stary, ale pamiętany "Leon Zawodowiec"), średnie ("Piąty Element") czy niezbyt udane (do nich zaliczam "Purpurowe rzeki") to film "13 dzielnica" zaliczyć mogę... no właśnie.
Rok 2013. Ze względu na duży wzrost przestępczości w niektórych dzielnicach, rząd postanawia "oddzielić" je od normalnej społeczności wysokim murem. W tytułowej 13 dzielnicy nie obowiązują żadne prawa. Nie ma szkół, ostatni komisariat policji zostaje zamknięty a ludzie normalni muszą żyć z przestępcami. Jednym z bandytów jest Taha (grany przez Bibi Naceri, współtwórca scenariusza) - osobnik, który - praktycznie mówiąc - rządzi 13 dzielnicą, a narkotyki to u niego chleb powszedni - żyje i prowadzi swój "interes" dzięki nim, poprzez handel i konsumpcję. Kiedy jednak dowiaduje się, że jego 20 kg heroiny zostało ukradzione przez Leito (David Belle) postanawia za wszelką cenę je odzyskać. Jednak próba odbicia narkotyków kończy się stratą dragów i ucieczką złodzieja, więc K2 (Tony D'Amario) porywa siostrę Leito, a próba jej odbicia z rąk Tahy przez brata kończy się dla niego fiaskiem i więzieniem.
Pół roku później Francuski rząd wysyła do 13 dzielnicy policjanta imieniem Damien (Cyril Raffaelli) w celu odzyskania i zabezpieczenia bomby, która znalazła się w rękach Tahy. Pomagać mu w tym będzie - nie kto inny - Leito - jedyna osoba, która zna bardzo dobrze 13 dzielnicę, jak i ich wspólnego wroga. Czas mija, gdyż bomba ma automatyczny zapalnik ustawiony na 24 godziny. Fabuła nie zachwyca, ale w tym filmie nie ona ma grać kluczową rolę. Reżyser w "13 dzielnicy" postawił bardziej na widowiskowość, akcję i klimat samego miejsca, które rządzi się własnymi prawami.
Główną rolę odgrywają tu dwie postaci. Są to Cyril Raffaelli jako Damien, a także David Belle. Ten ostatni jest twórcą dyscypliny zwaną "le parkour" - czyli nic innego, jak sztuka płynnego przemieszczania się po mieście z punktu A do punktu B, pokonując wszelkie możliwe przeszkody. Technika ta stała się popularna nie dzięki "13 dzielnicy" a drugiemu filmowi - "Yamakasi". Raffaelli jest z kolei kaskaderem, a także choreografem sztuk walki. Jeśli oglądałeś film "Pocałunek smoka" rozpoznasz go jako jednego z braci bliźniaków podczas finałowej walki z Jetem Li. Czemu piszę o tych postaciach? Gdyż to oni, w głównej mierze, czynią film widowiskowym.
Widowiskowość ta pojawia się w praktycznie każdym momencie, w którym być powinna. Scena początkowa, gdy Leito ucieka przed goniącymi go bandytami w wąskim korytarzu, po czym odbija się od ściany i wskakuje w niewielkie okienko nad drzwiami, może zrobić na widzu wrażenie. Zresztą takich akcji jest o wiele więcej, przez co widz się nie nudzi, a dobra praca kamery pozwala wszystko obejrzeć tak, jakbyśmy tego chcieli. Jedyna ujmująca mojej ocenie filmu scena to ta, w której Damien sam pokonuje 15 nieźle uzbrojonych bandytów w kasynie, jakby był to jego chleb powszedni. Rozumiem z jednej strony, że to dobrze wyszkolony policjant, ale bez przesady.
Jak już wspomniałem - od strony technicznej film prezentuje się bardzo dobrze. Dobra praca kamery, wykorzystanie zwolnionych bądź przyśpieszonych ujęć. Wszystko to sprawia, że widz nie traci orientacji w tym, co widzi na ekranie.
Na koniec - jeśli niekoniecznie zwracasz uwagę na fabułę, a bardziej skupiasz się na dobrym filmie akcji, możesz film spokojnie obejrzeć. Dodatkowym u mnie plusem jest muzyka. Francuski rap bardzo dobrze pasuje do tego filmu, co jest dodatkową jego zaletą. Prawie półtorej godziny dobrej rozrywki. Nie znudzisz się, ani nie zawiedziesz.