REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

American Horror Story nie straszy, ale zaskakuje (spoilery)

American Horror Story miał być dla mnie serialową rewolucją. Koncept produkcji znacznie różnił się od tego, do czego przyzwyczaiła mnie telewizyjna i internetowa masówka. Miało być strasznie, groźnie, niebezpiecznie i z gęsią skórką. Obecnie możemy oglądać 3 odsłonę AHS, o podtytule "Coven". Co dostaliśmy od twórców serialu i jak ten obraz zmienia się z sezonu na sezon?

04.11.2013
14:00
American Horror Story nie straszy, ale zaskakuje (spoilery)
REKLAMA

Ciekawym zabiegiem, który - przynajmniej dla mnie - jest czymś nowym, wydaje mi się autonomiczność kolejnych sezonów. W teorii gwarantuje nam to szybką, spójną i zwartą akcję oraz brak czasu na nudę. Jedna historia, 12 odcinków plus finał. Dodatkową atrakcją jest też obserwacja aktorów, którzy w każdym cyklu wcielają się w nową rolę. Możemy docenić (bądź nie) ich grę aktorką i podziwiać wiele, różnych postaci, z których każda ma swoją historię. Całe przedsięwzięcie brzmi bardzo efektownie i obiecuje niezapomnianą przygodę w głąb mrocznych wydarzeń. Wspólnym bowiem motywem każdego sezonu jest miejsce akcji - nawiedzony budynek, który był świadkiem wielu śmierci i innych złych ludzkich działań.

REKLAMA
American Horror Story: Murder House

Murder House

Pierwszy sezon opowiada o rodzinie Harmonów: Benie, Vivien i Violet. Trójka bohaterów po złych doznaniach (poronienie Vivien i zdrada jej męża, Benjamina) przeprowadza się do kupionego za pół wartości rynkowej domu. Jak się okazuje, ich nowe gniazdko nosi uroczy przydomek - "Dom Morderstw". Pierwszymi właścicielami posiadłości było nieszczęśliwe małżeństwo - Charles i Nora Montgomery. On był lekarzem, borykającym się z uzależnieniami, ona żoną... borykającą się z własnym mężem.

Wkrótce Charles rozpoczyna biznes, który inicjuje Nora - młode dziewczyny, przed którymi świat stoi otworem, a które zboczyły na chwilę na nieodpowiednią drogę, będą przychodziły i płaciły spore sumki za usunięcie ich problemu... Po fali morderstw nienarodzonych dzieci, kolejne lata przynoszą następne tragedie. W domu ktoś płonie, ktoś inny odstrzela głowę mężowi i zbyt lubieżnej pokojówce. Morderstwo goni morderstwo i wraz z rosnącą liczbą śmiertelnych wypadków, obecny dom Harmonów, zaczyna w pełni zasługiwać na swoją nazwę. Jest postrachem wśród miejscowych, nikt nie chce w nim mieszkać, chodzą bowiem słuchy, że ta piękna rezydencja jest... nawiedzona.

I rzeczywiście, w domu dochodzi do dziwnych wypadków, których mroczność potęguje tylko znajomość Violet z Tate'm, nastoletnim mordercą, obecność podejrzanej sąsiadki, Constance i jej upośledzonej córki, Adelaide, dziwny człowiek w lateksowym kostiumie, który nie potrafi zapanować nad swoimi żądzami czy pojawianie się postaci z przeszłości.

American Horror Story: Asylum

Asylum

W tym sezonie przenosimy się do szpitala psychiatrycznego Briarcliff, prowadzonego przez siostry zakonne, prałata i szalonego doktorka-naukowca, który mógłby konkurować z samym Mengele (swoją drogą dr. Arden aka Hans Gruber sam miał nazistowski epizod w swoim życiu). Historia rozpoczyna się w momencie, kiedy młoda para jest w swojej podróży poślubnej. Mają trochę niecodziennie upodobania, bo zamiast wylegiwać się na plaży bądź zwiedzać piękne miasta, wyruszyli w podróż po nawiedzonych miejscach w Stanach Zjednoczonych. Obserwujemy ich, kiedy odwiedzają Briarcliff, szukając tropu mordercy zwanego Bloody Face, który był niebezpiecznym pogromcą kobiet. Bloody Face obdzierał je ze skóry i odcinał im głowę.

Para nie spodziewa się nawet, że spotka na swojej drodze, co prawda nie znanego mordercę z lat 60., ale jego potomka... Przenosimy się do lat 60. XX wieku. Kit Walker wraca do swojego domu, który dzieli z czarnoskórą żoną. Bojąc się o dobro swoje i swojej ukochanej, utrzymuje, że jest ona jego pomocą domową. Równocześnie obserwujemy wspólne życie dwóch lesbijek, Lany i Wendy. Ta pierwsza jest dziennikarką, a jej marzeniem jest zostanie sławną reporterką. Kobiety ukrywają swój związek, bojąc się rozdzielenia i wyroku ze strony społeczeństwa. Kiedy Kit i Alma starają się o dziecko, dzieje się coś dziwnego. Kosmici porywają jego żonę, a on sam zostaje oskarżony o zabójstwo jej, innych kobiet i tym samym posądzony o bycie strasznym Bloody Face.

Lana Winters odwiedza Briarcliff pod pozorem zrobienia materiału o ich piekarni. Rozmowa z siostrą Jude, nie przebiega po jej myśli. Jude wie, że Lana chce zdobyć materiał o Bloody Face, który dziś ma zostać przywieziony do Briarcliff. Dziennikarka, dzięki działaniom siostry Jude, zostaje zamknięta w szpitalu psychiatrycznym. Dr Oliver Thredson, młody lekarz psychiatra, który nie zgadza się na praktyki sióstr w Briarcliff, ma wyleczyć ją z jej homoseksualizmu.

American Horror Story: Coven

Coven

Trzecia odsłona AHS to opowieść o współczesnych i XIX-wiecznych czarownicach. Na początku oglądamy historię rodziny Delphine LaLaurie, XIX-wiecznej sadystki i morderczyni czarnoskórych niewolników. LaLaurie posądza jednego z czarnoskórych gości o gwałt na jej rozwiązłej, najmłodszej córce. Fascynatka mitologii i dawnych bóstw rani młodzieńca, przywiązuje go na strychu i zakłada mu na głowę odcięty łeb byka, czyniąc go tym samym jej ukochanym Minotaurem.Kochanka obecnego pół człowieka-pół byka postanawia zemścić się na LaLaurie. Zabija jej rodzinę a kobietę skazuje na nieśmiertelność.

Jesteśmy w roku 2013. Młoda dziewczyna, Zoe, postanawia przeżyć swój pierwszy raz z chłopakiem. Niestety, gdy prawie dochodzi do stosunku ten ginie, wykrwawiając się na amen. Matka dziewczyny, Nora Benson i tajemnicza Myrtle Snow wysyłają ją do szkoły... czarownic. Zoe spotyka tam swoją nauczycielkę, nowe koleżanki, np. Madison, która jest gwiazdką filmową i Najwyższą z wiedźm, Fionę. Wkrótce dochodzi do kilku zabójstw, odzywają się postaci z przeszłości i zombie, a klan Fiony zadziera z czarnoskórą wiedźmą, która od pokoleń żyje w Nowym Orleanie...

Do trzech razy sztuka?

American Horror Story to dla mnie przykład serialu, który z sezonu na sezon staje się coraz lepszy. Przyznam szczerze, że do "Murder House" robiłam dwa podejścia. Początkowo serial nie wciągnął mnie na tyle, by regularnie śledzić losy jego pokręconych bohaterów. Próba numer dwa okazała się bardziej skuteczna (obejrzałam cały sezon), ale ostatecznie jej wynik mnie nie zadowolił. Poczułam bowiem rozczarowanie serialem, a dłużyzny i motyw z "Dzieckiem Rosemary" naprawdę mnie zmęczyły. Gdzieś około 9 odcinka miałam już serdecznie dość problemów tej rozdygotanej rodzinki i wszechobecnych duchów.

Rozlew krwi, morderstwa, gwałty i psychopata w lateksowym stroju nie robili już na mnie najmniejszego wrażenia. Kolejny trup i zabijanie niemowląt? No problem (ziew). Przewaga formy nad treścią sprawiła, że to, co miało być straszne, było nudne i nachalne. Nie twierdzę, jednak, że ten sezon okazał się być totalną klapą. Nie, było nieźle. Przynajmniej do połowy. Losy Tate'a i scena, kiedy Violet dowiaduje się o swojej śmierci były przednie (jakkolwiek to słowo tutaj brzmi). Mam po prostu wrażenie, że wszystko jakoś się rozmyło i było za bardzo niewyraźne. Akcja nie była dynamiczna, zwarta i spójna. Nie kończyłam odcinku z podnieceniem, chcąc włączyć następny. A i sam finał był nieco średni, choć ostatecznie dający do myślenia.

"Asylum" okazał się już znacznie lepszy i faktycznie budzący obrzydzenie. Nie strach właśnie, a obrzydzenie. Psychopaci rodem z "Freaks" powodowali drgawki na moim ciele, a koszmarne zabiegi dr Ardena i dr Thredsona budziły wstręt i sprzeciw. Niestety i w tej serii nie obyło się bez lekkich pauz, które mnie drażniły i powodowały, że kilka odcinków oglądałam ze znudzeniem i niedosytem. Na szczęście dwa ostatnie były jak nowy zastrzyk adrenaliny. Akcja potoczyła się sprawnie, szybko, zajmująco i dzięki temu "Asylum" pozostawił w mojej pamięci dużo lepsze wrażenie.

Zresztą podczas całego cyklu miałam poczucie, że jest po prostu lepiej, zarówno jeśli chodzi o historię i psychologię postaci, jak i o detale. Genialna piosenka "Dominique" chyba nigdy nie wyparuje z mojej pamięci i scena, kiedy siostra Jude, już jako pensjonariuszka odpływa w świat marzeń i prezentuje nam wraz z Kitem Walkerem i resztą zamkniętych w Briarcliff cudowną scenę tańca przy rytmach lat 60. XX wieku.

Jeśli "Asylum" było znacznie lepsze od "Murder House", to od pierwszego sezonu "Coven" dzielą mile i jeszcze trochę. Bo "Coven" jest po prostu najlepszy, choć nie wszyscy się ze mną zgadzają (kliknij tu, aby przeczytać tekst Jacka Zajączkowskiego). Jak dotąd (na razie wyemitowano 4 odcinki) jest najbardziej emocjonujący, zwarty i szybki. Oby był taki do końca i nie podzielił tradycyjnego losu, robiąc się około 8 - 9 odcinka zwyczajnie nudnawy. Mocno za to trzymam kciuki.

Opowieść o czarownicach jest świetna i doceniam wykorzystanie prawdziwych, historycznych postaci, jak LaLaurie (co prawda już w 2 sezonie mieliśmy do czynienia z wcieleniem Anny Frank, ale ten wątek był, mimo zdemaskowania Ardena, trochę naciągany). Zgodzę się z Jackiem i opiniami, jakie przeczytałam na kilku stronach www, że zabijanie seksem jest trochę kuriozalne, ale... to w końcu AHS. Nie wydaje mi się jednak, by twórcy wykorzystali już wszystkie możliwe zboczenia, mam nadzieję, że jeszcze czymś nas zaskoczą. Zresztą dewiacje pokazane w 3 sezonie (kazirodczy stosunek matki Kyle do swojego syna) bardziej poruszają mnie niż problemy "Murder House" czy nawet momentami serii 2.

Niewątpliwym atutem AHS jest przemycanie problemów społecznych w nienachalny, a interesujący sposób. Autorzy serialu zręcznie pokazują problem macierzyństwa, homoseksualizmu czy rasizmu. Nie ma tu miejsca na teksty i zagrania rodem z ABC, o czym kiedyś pisał Jakub Kralka. Jest dobrze nakreślone tło i ludzie z bolączkami. Aktorstwo, a właściwie wcielanie się tych samych aktorów w nowe postacie jest dla mnie jednym z największych smaczków. Frances Conroy jest genialna w każdej ze swoich ról (pokojówka Moira, Upadły Anioł, Myrtle Snow), ale zdecydowanie najbardziej urzekła mnie jej kreacja Upadłego Anioła, który obdarza gotowych na śmierć swoim ostatnim pocałunkiem. Makijaż, strój, pojawiające się znikąd skrzydła i muzyka były magiczne!

REKLAMA

Jessica Lange jak na swój wiek także trzyma się genialnie (pewnie niewielu z was pamięta ją jako młodziutką aktorkę w "Tootsie" u boku Dustina Hoffmana), ale trochę zaczyna mnie drażnić. Mam wrażenie, że grając każdą z trzech postaci, tak naprawdę gra sobą i przyjmuje jedną pozę. Być może to problem tego, że każda z kreowanych przez nią kobiet jest upadłą damą z przejściami. Świetnym akcentem 3 sezonu jest rola Kathy Bates jako LaLaurie. No ale, hej. To Kathy Bates, ona jest świetna sama w sobie. Taissa Farmiga mnie za to drażni, ale w 3 sezonie jest o niebo lepsza niż w pierwszym. Podobnie jak Evan Peters, który w "Murder House" był cóż... po prostu do zabicia.

Czytając opinie o AHS, zobaczyłam głosy mówiące o tym, że prezentowani bohaterowie to tacy, których nie sposób polubić. Trochę w tym racji jest, bo jeśli nawet moim sprzymierzeńcem była Lana, to na koniec nie byłam już taka pewna jej czystości i bezinteresowności. Niemniej nie dlatego ten serial się ogląda, aby pokochać występujące w nim postaci. Ten serial ogląda się dla klimatu. I jeśli ci, którzy chcieli być non-stop straszeni będą rozczarowani, to ci, którzy chcą być zaskakiwani i potrafią obejrzeć zombie z dystansem, znajdą w AHS o wiele więcej przyjemności. Nie ukrywam, że patrząc na całość AHS odczuwam niedosyt i czegoś mi brakuje. Na szczęście "Coven" daje nadzieję na to, że będzie coraz lepiej.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA