Stasiuk powiedział, że normalni chłopcy dręczyli zwierzęta. Cieszę się, że zbiera baty
Słowa Andrzeja Stasiuka, który w swoim felietonie dla "Tygodnika Powszechnego" opowiedział o dręczeniu zwierząt, wywołał olbrzymie oburzenie opinii publicznej. Reakcja na tekst spowodowała, że pismo wycofało się z jego promocji - a moje serce zapłonęło z dumy.
Andrzej Stasiuk, znany polski twórca (prozaik, poeta, dramaturg, publicysta), laureat m.in. Nagrody Literackiej "Nike", popełnił "mowę mistrzowską" podczas gali wręczenia Nagrody Conrada - teraz została ona przerobiona na felieton dla "Tygodnika Powszechnego". Zatytułowany "Na przekór chłodnemu tchnieniu listopada" tekst był w mediach społecznościowych promowany fragmentem, który skutecznie przykuł uwagę czytelników - ich odzew był jednak daleki od entuzjazmu. Na tyle, że gazeta wycofała się z promocji artykułu i zdecydowała się wyjaśnić sprawę.
Byłem normalnym chłopcem. Rzucałem kamieniami w przejeżdżające pociągi i dręczyłem zwierzęta. W tamtych czasach chłopcy dręczyli zwierzęta. Nie z okrucieństwa, ale z ciekawości świata. Żeby patrzeć w gasnące oczy i dotykać gasnącej krwi. Tak robili chłopcy ciekawi świata. Chłopcy w tamtych czasach. A ja potrzebowałem i krwi, i opowieści
- kontrowersyjny fragment tekstu Stasiuka.
Tygodnik Powszechny zaprzestaje promocji tekstu Stasiuka. Internauci oburzeni - i słusznie
Fala krytycznych komentarzy, która zalała autora tekstu i redakcję "Tygodnika Powszechnego", początkowo spotkała się z oporem - administratorzy kasowali bardziej nieprzychylne wypowiedzi czytelników. Afera przybierała jednak na skali, a kolejni internauci coraz bardziej zażarcie punktowali niepokojącą drastyczność i spore odstępstwo od społecznych norm. Niedługo później tekst promocyjny zniknął, zastąpiony przez nowy, zupełnie inny fragment. Ulotniły się również dziesiątki komentarzy. Obecnie znajdziemy ich tam zaledwie cztery, napisane w ciągu ostatnich kilkunastu godzin. Trzy z nich są krytyczne i odwołują się do powyższego cytatu.
Był to źle zredagowany post, z niefortunnie dobranym cytatem. Bez całości kontekstu mogący być źle zrozumianym przez nieznających "Tygodnika" użytkowników Facebooka. Nie wywołał bowiem zainteresowania naszych Czytelników tekstem Andrzeja Stasiuka, tylko stworzył ogólne wrażenie, że uznajemy - jako redakcja i Autor - dręczenie zwierząt za przejaw jakiejś "normy" - co oczywiście jest nieprawdą. Mając wiele innych sposobów na możliwość zareklamowania tego tekstu, wybraliśmy niefortunną, i z tej decyzji się wycofaliśmy. Jako szefowa działu promocji biorę za to odpowiedzialność
- wyjaśniła "Wirtualnym Mediom" Maja Kuczmińska, wiceprezes wydawcy.
Niestety, promowanego przez "TP" fragmentu tekstu Stasiuka nie da się wybronić nawet argumentami o "wyrwaniu z kontekstu" - bowiem kontekst wcale nie wpływa na ich wydźwięk i bardzo klarowny przekaz. Tym bardziej cieszy mnie rychła, jednogłośna i stanowcza reakcja internautów z obu stron politycznej barykady.
Mój ojciec, młodszy od Stasiuka o jakieś 9 lat, wielokrotnie przynosił do domu ranne zwierzęta, by udzielić im pomocy. Podobnie mój dziadek - nie raz, nie dwa ocalił ptaka czy psiaka. To, rzecz jasna, jedynie osobiste przykłady, dowody anegdotyczne, podejrzewam jednak, że większość z was mogłaby przytoczyć przynajmniej kilka podobnych. Zdaję sobie sprawę, że Stasiuk odnosi się do pewnej specyfiki czasów, które znacznie się od współczesnych różniły, a wrażliwość była często tępiona jako objaw niemęskiej słabości. Wciąż jednak nie wypada mu przekonywać, że dręczenie i zabijanie zwierząt było czymś "normalnym".
Nawet jeśli w przeszłości coś było bardziej powszechne i częściej tolerowane, nie oznacza od razu, że było "normalne".
Świadome zadawanie cierpienia w celu zaspokojenia własnej ciekawości jest od normalności dalekie - podobne patologie są efektem niewłaściwego wychowania, nieodpowiedniego środowiska, braku wzorców i wielu innych przykrych czynników.
Pewnie: Stasiuk nie musi (i nie powinien) silić się na dydaktyzm, a literatura zyskuje najwięcej, gdy pozostaje szczera. Jestem też zdania, że po upływie całych dekad nie jest w porządku oceniać drugiego człowieka przez pryzmat błędów młodości - zakładając, że jest tych błędów świadomy, że się zmienił i szczerze żałuje. Problem polega na tym, że wypowiedź Stasiuka nie ma w sobie nic ze skruchy - przeciwnie, normalizuje przemoc, no bo "kiedyś tak było", bo "tak się robiło". To niesmaczna forma usprawiedliwienia - i treść sama w sobie szkodliwa, sprzyjająca usprawiedliwianiu się innym, współcześnie maltretującym zwierzęta osobom. Których, jak wiemy, wciąż nie brakuje. Wiele z nich z pewnością chętnie wytłumaczy swoje odchylenie "ciekawością świata". Nic z tego. Cierpienie to zbyt poważna sprawa, by ubierać zadawanie go w takie słowa.