REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Dzieje się

Stasiuk powiedział, że normalni chłopcy dręczyli zwierzęta. Cieszę się, że zbiera baty

Słowa Andrzeja Stasiuka, który w swoim felietonie dla "Tygodnika Powszechnego" opowiedział o dręczeniu zwierząt, wywołał olbrzymie oburzenie opinii publicznej. Reakcja na tekst spowodowała, że pismo wycofało się z jego promocji - a moje serce zapłonęło z dumy.

22.11.2022
13:58
andrzej stasiuk tygodnik powszechny zwierzęta przemoc znęcanie książki
REKLAMA

Andrzej Stasiuk, znany polski twórca (prozaik, poeta, dramaturg, publicysta), laureat m.in. Nagrody Literackiej "Nike", popełnił "mowę mistrzowską" podczas gali wręczenia Nagrody Conrada - teraz została ona przerobiona na felieton dla "Tygodnika Powszechnego". Zatytułowany "Na przekór chłodnemu tchnieniu listopada" tekst był w mediach społecznościowych promowany fragmentem, który skutecznie przykuł uwagę czytelników - ich odzew był jednak daleki od entuzjazmu. Na tyle, że gazeta wycofała się z promocji artykułu i zdecydowała się wyjaśnić sprawę.

REKLAMA

Byłem normalnym chłopcem. Rzucałem kamieniami w przejeżdżające pociągi i dręczyłem zwierzęta. W tamtych czasach chłopcy dręczyli zwierzęta. Nie z okrucieństwa, ale z ciekawości świata. Żeby patrzeć w gasnące oczy i dotykać gasnącej krwi. Tak robili chłopcy ciekawi świata. Chłopcy w tamtych czasach. A ja potrzebowałem i krwi, i opowieści

- kontrowersyjny fragment tekstu Stasiuka.

Tygodnik Powszechny zaprzestaje promocji tekstu Stasiuka. Internauci oburzeni - i słusznie

Fala krytycznych komentarzy, która zalała autora tekstu i redakcję "Tygodnika Powszechnego", początkowo spotkała się z oporem - administratorzy kasowali bardziej nieprzychylne wypowiedzi czytelników. Afera przybierała jednak na skali, a kolejni internauci coraz bardziej zażarcie punktowali niepokojącą drastyczność i spore odstępstwo od społecznych norm. Niedługo później tekst promocyjny zniknął, zastąpiony przez nowy, zupełnie inny fragment. Ulotniły się również dziesiątki komentarzy. Obecnie znajdziemy ich tam zaledwie cztery, napisane w ciągu ostatnich kilkunastu godzin. Trzy z nich są krytyczne i odwołują się do powyższego cytatu.

Był to źle zredagowany post, z niefortunnie dobranym cytatem. Bez całości kontekstu mogący być źle zrozumianym przez nieznających "Tygodnika" użytkowników Facebooka. Nie wywołał bowiem zainteresowania naszych Czytelników tekstem Andrzeja Stasiuka, tylko stworzył ogólne wrażenie, że uznajemy - jako redakcja i Autor - dręczenie zwierząt za przejaw jakiejś "normy" - co oczywiście jest nieprawdą. Mając wiele innych sposobów na możliwość zareklamowania tego tekstu, wybraliśmy niefortunną, i z tej decyzji się wycofaliśmy. Jako szefowa działu promocji biorę za to odpowiedzialność

- wyjaśniła "Wirtualnym Mediom" Maja Kuczmińska, wiceprezes wydawcy.

Niestety, promowanego przez "TP" fragmentu tekstu Stasiuka nie da się wybronić nawet argumentami o "wyrwaniu z kontekstu" - bowiem kontekst wcale nie wpływa na ich wydźwięk i bardzo klarowny przekaz. Tym bardziej cieszy mnie rychła, jednogłośna i stanowcza reakcja internautów z obu stron politycznej barykady.

Mój ojciec, młodszy od Stasiuka o jakieś 9 lat, wielokrotnie przynosił do domu ranne zwierzęta, by udzielić im pomocy. Podobnie mój dziadek - nie raz, nie dwa ocalił ptaka czy psiaka. To, rzecz jasna, jedynie osobiste przykłady, dowody anegdotyczne, podejrzewam jednak, że większość z was mogłaby przytoczyć przynajmniej kilka podobnych. Zdaję sobie sprawę, że Stasiuk odnosi się do pewnej specyfiki czasów, które znacznie się od współczesnych różniły, a wrażliwość była często tępiona jako objaw niemęskiej słabości. Wciąż jednak nie wypada mu przekonywać, że dręczenie i zabijanie zwierząt było czymś "normalnym".

REKLAMA

Nawet jeśli w przeszłości coś było bardziej powszechne i częściej tolerowane, nie oznacza od razu, że było "normalne".

Świadome zadawanie cierpienia w celu zaspokojenia własnej ciekawości jest od normalności dalekie - podobne patologie są efektem niewłaściwego wychowania, nieodpowiedniego środowiska, braku wzorców i wielu innych przykrych czynników.

Pewnie: Stasiuk nie musi (i nie powinien) silić się na dydaktyzm, a literatura zyskuje najwięcej, gdy pozostaje szczera. Jestem też zdania, że po upływie całych dekad nie jest w porządku oceniać drugiego człowieka przez pryzmat błędów młodości - zakładając, że jest tych błędów świadomy, że się zmienił i szczerze żałuje. Problem polega na tym, że wypowiedź Stasiuka nie ma w sobie nic ze skruchy - przeciwnie, normalizuje przemoc, no bo "kiedyś tak było", bo "tak się robiło". To niesmaczna forma usprawiedliwienia - i treść sama w sobie szkodliwa, sprzyjająca usprawiedliwianiu się innym, współcześnie maltretującym zwierzęta osobom. Których, jak wiemy, wciąż nie brakuje. Wiele z nich z pewnością chętnie wytłumaczy swoje odchylenie "ciekawością świata". Nic z tego. Cierpienie to zbyt poważna sprawa, by ubierać zadawanie go w takie słowa.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA