„Arcane” łapie zadyszkę, czy dobiegnie do końca w dobry stylu? Recenzja 2. części. 2. sezonu
"Arcane" wleciało właśnie do serwisu Netflix z drugą częścią drugiego sezonu. Produkcja zmierza do nieuniknionego końca i próbuje odkręcić to, co zaszło za daleko. Oceniamy 3 nowe odcinki.
„Arcane” to taniec, „Arcane” to teledysk, „Arcane” to w końcu genialnie opowiedziana i bardzo osobista opowieść o przyjaźni, rodzinnej miłości i politycznych napięciach, która w pewnym uproszczeniu mówi o nierównościach społecznych. Twórcy serialu zdecydowali się na udostępnianie swojego serialu, dzieląc go na trzy trzyodcinkowe części, z czego wynika przede wszystkim to, że owe części stały się niezależnymi cząstkami narracyjnymi, które warto omawiać w całości.
Uwaga, tekst zawiera nieliczne ale istotne spoilery z opublikowanych właśnie odcinków.
Arcane: ocena 2. części 2. sezonu
Tłumaczę to z pewnym żalem, bo uważam, że te trzy odcinki „Arcane”, które właśnie wylądowały w serwisie Netflix są znacznie słabsze od pozostałych. Nie dotyczy to jednak bardzo wysokiej jakości animacji czy zjawiskowych sekwencji, tu wszystko jest w najlepszym porządku.
Czytaj także: „Arcane” wróciło i jest boskie. 2. sezon serialu – recenzja
Problemem kolejnej części „Arcane” jest próba ponownego połączenia obu sióstr – Jinx i Vi. Przypomnijmy, że jeszcze chwilę temu obie kobiety przekroczyły Rubikon. Dzierżąca hextechowe rękawice bohaterka dołączyła do prowadzonej przez Caitlyn grupy, która miała zneutralizować szaloną terrorystkę. Dla Caitlyn była to przecież sprawa osobista, w wyniku ataku lolowej Harley Quinn zginęła jej matka. Vi obwiniała siostrę za śmierć ojca i za każdym razem, gdy już miała jej wybaczyć, okazywało się, że Jinx jest już o krok dalej.
Gdy Vi przestała rozpoznawać siostrę, podjęła jedyną możliwą decyzję.
Zdecydowała się ją schwytać i przerwać zło, które Jinx czyni. Odcinki 4-6 zmieniają jednak tę optykę. Wraca bowiem ojciec bohaterek. Jest cieniem samego siebie, ale stał się bestią nie dlatego, że tego chciał, ale dlatego, że ktoś ją z niego zrobił, że znalazł się w rękach potwora.
Widzicie pewne podobieństwo? Silco, który potraktował Jinx jak swoją córkę, zamiast próbować jej pomóc wzmacniaj w niej wszystkie złe cechy. Jej zaburzenia rozwinęły się przy nim i urosły do takich rozmiarów, że ostatecznie szef przestępczego świata stracił z jej ręki życie.
Vi musi to widzieć.
Nie będę ukrywał: mam z tym spory problem. Rozumiem, że twórcy musieli coś zrobić, aby na nowo zbliżyć do siebie siostry. Jednocześnie obie kobiety zabrnęły tak daleko, że zbliżyć je do siebie mogło tylko coś dużego, emocjonalnego i najlepiej z przeszłości. Ich rozstanie zaczyna się od śmierci Vandera, więc scenarzyści zdecydowali, aby przywrócić go do życia, choć na chwilę, aby Vi i Jinx znowu poczuły, że są rodziną. Choć „Arcane” bywa bombastyczne, przesadzone, to przywracania bohatera zza bram śmierci jest zagraniem leniwym i po prostu naciąganym.
Zresztą te trzy opublikowane odcinki przypominają raczej wypełniacz między świetnym początkiem, a wielkim finałem serialu. Rozstawianie bohaterów na szachownicy, bunt wobec nieformalnej władczyni i upadek Victora – wszystkie te historie przedstawione zostały szczątkowo i w większości bez polotu. Nawet tajemnica, jaka kryje się za odwiecznymi wrogami Ambessy jest już tak długo przeciągana, że trudno uznać ją za w pełni interesującą.
Mam nadzieję, że to spowolnienie oznacza, iż finał, czyli kolejne trzy epizody, będą znacznie bardziej satysfakcjonujące. Nie ma przecież nic gorszego niż niespełnione oczekiwania.