REKLAMA

Chłopięcy świat w przełomowym wydaniu? "Boyhood" Richarda Linklatera

29 sierpnia, ponad pół roku po światowej premierze, w Polsce do kin wszedł film Richarda Linklastera, "Boyhood". Linklaster znany do tej pory z "Przed wschodem słońca", "Taśmy" i "Przed północą" (notabene wszystkie filmy zrobione z Ethanem Hawkiem, który wystąpił również w "Boyhood"), stworzył jedyny w swoim rodzaju projekt filmowy, który powstawał przez 12 lat. Określenie "projekt filmowy" jest użyte tu nieprzypadkowo - takie przedsięwzięcie nie sposób ocenić, patrząc wyłącznie na fabułę. Istotny jest koncept, bo to on jest tu siłą napędową.

Chłopięcy świat w przełomowym wydaniu? „Boyhood” Richarda Linklatera
REKLAMA

"Boyhood" to specyficzna opowieść o dzieciństwie, dojrzewaniu, chłopięcych doznaniach, poznawaniu świata. O miłości. O życiu. Jak mówi reżyser i scenarzysta filmu, "Boyhood" to po prostu film obyczajowy o przeżyciach, o codzienności, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Ta historia może być lustrem, w którym ma szansę przejrzeć się każdy widz. W życiu tej przeciętnej, amerykańskiej rodziny, której głównym bohaterem jest dorastający Mason, zobaczymy własne bolączki, łzy, dowcipy, pierwsze pocałunki i nocne spacery.

REKLAMA

Po przedwczorajszej polskiej premierze wiele jest głosów w mediach, wiele jest komentarzy, że "Boyhood " to dzieło wybitne. Że to film wszech czasów, najlepszy, który przekracza wszelką dopuszczalną skalę. Pojawiają się też opinie, że obraz Linklastera to napompowany balon, którzy łatwo przekłuć, zarzucając mu choćby nudę, pseudointelektualizm. Że to film o niczym. Jak jest w rzeczywistości?

Czy tworzenie "Boyhood" przez 12 lat to wystarczający powód, by uważać tę produkcję za arcydzieło?

I tak, i nie. Nie, "Boyhood" nie jest najlepszym filmem, jaki dotychczas powstał. Szafowanie takimi opiniami w Internecie, które ma miejsce po każdej głośniejszej premierze, jest zwyczajnie głupie i lekkomyślne.

"Boyhood" to film rzeczywiście dobry i ciekawy, ale głównie ze względu na pomysł filmowania tych samych osób przez kilkanaście lat. Gdyby opowiedzieć tę samą historię i nakręcić ją w rok z różnymi aktorami, wcielającymi się w te same postaci w innym wieku... Cóż, "Boyhood" niespecjalnie wart byłby obejrzenia, a na pewno nie nazwano by go "wybitnym" czy "przełomowym".

Tak, bo "Boyhood" to eksperyment i jako taki sprawdza się świetnie.

Oglądanie tych samych twarzy, które co i rusz się zmieniają, dojrzewają, pokazują inne emocje jest naprawdę interesującym doświadczeniem. W Internecie wielką popularność zdobywają slideshowy, pokazujące oblicza ludzi, którzy fotografowali się na przestrzeni kilku lat. Fascynuje nas człowiek, jego fizjonomia, to jak dojrzewa, jakie przechodzi przemiany. W "Boyhood" mamy to wszystko i jeszcze więcej. Mamy fabułę. Choć ta niestety sama by się nie obroniła.

boyhood ellar coltrane

Richard Linklater opowiada nam o życiu jednej rodziny na przestrzeni trzynastu lat. Widzowie obserwują dojrzewanie Masona od piątego do osiemnastego roku życia. W "Boyhood" nie ma zwyczajnej fabuły, nie ma punktu zwrotnego, nie ma klamry. Tu po prostu toczy się życie. Obserwujemy zdarzenia błahe i te znaczące, które oznaczają jednocześnie zmiany w życiu bohaterów. Rodzice rozwodzą się, poznają nowych partnerów, dzieci kolejno idą do szkoły podstawowej, liceum, obchodzą urodziny, odnawiają bądź porzucają znajomości. Być może nie jestem targetem, być może od kina oczekuję czegoś innego, ale widziałam wiele filmów o dojrzewaniu, przemianie i większość z nich zrobiła na mnie lepsze wrażenie. Po stokroć bardziej wzruszyłam się przy "Uśpionych", "Końcu niewinności", "Był sobie chłopiec" czy "Stań przy mnie".

Problem jest również taki, że "Boyhood" jest... po prostu za długi. Blisko trzy godziny bez żadnych konkretnych zawirowań, z jedną mocną akcją i najlepszą sceną, na samym końcu filmu, to ciut za mało, by być cały czas skupionym.

"Boyhood" na pewno zapisze się w historii kina jako coś wyjątkowego. Ale wyjątkowego właśnie ze względu na koncept, niekoniecznie wykonanie. Filmowi na pewno pomagają znane twarze, takie jak Patricia Arquette czy Ethan Hawke. Ellar Coltrane, który gra główną rolę Masona, jest debiutantem. Przed rozpoczęciem współpracy z Linklaterem grał w spotach reklamowych. Teraz bierze udział wyłącznie w epizodach, jak mówi reżyser - jego czas dopiero nadejdzie. Rzeczywiście, chłopak ma wszystko, czego potrzeba - wygląd, promocję i całkiem nieźle poradził sobie na ekranie. Niektórzy narzekają, że jest mało wyrazisty, ale to kwestia chyba samego charakteru Masona, jego rozterek, problemów.

boyhood ellar coltrane 2
REKLAMA

Patricia Arquette, która zagrała mamę Masona i jego siostry Samanthy, w trailerze do "Boyhood" powiedziała, że chciała, aby prace nad filmem trwały zawsze, by zdjęcia nigdy się nie skończyły. Podobnie Linklater mówił o przeżyciach Ellara Coltrane'a. Ten obraz na pewno ma w sobie coś wyjątkowego i jest bardzo emocjonalnym filmowym eksperymentem, głównie dla osób z nim związanych.

Choćby ze względu na te 12 lat, na tę zrodzoną ze wspólnej pasji przyjaźń warto dać mu szansę. Ale nie liczyć przy tym na coś wielkiego. Raczej na nowe, filmowe doświadczenie, wynikające z jedynego w swoim rodzaju, zrealizowanego pomysłu jego autora.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA