To nie pierwsza taka tragedia. Brandon Lee też został zastrzelony na planie filmowym
Siostra zastrzelonego Brandona Lee skomentowała tragiczne wydarzenia związane z Alekiem Baldwinem. Dramatyczny incydent jest podobny do sytuacji, która miała miejsce w 1993 roku.
Brandon Lee, syn legendy sztuk walki Bruce'a Lee, w 1993 roku był ofiarą tragedii, którą przywodzą na myśl dzisiejsze wydarzenia. Przypomnijmy, że od kilkunastu godzin media żyją tragedią, która wydarzyła się na planie amerykańskiego filmu "Rust". Alec Baldwin przypadkowo wystrzelił z broni-rekwizytu, raniąc dwie osoby: reżysera Joela Souzę (przewieziony do szpitala w stanie krytycznym) oraz operatorkę Halynę Hutchins, która w wyniku postrzału zmarła.
Śmierć Brandona Lee
Brandon Lee brał udział w zdjęciach do filmu "Kruk" Alexa Proyasa, czyli adaptacji komiksu o tym samym tytule. Młody aktor został postrzelony podczas realizacji sceny, w której główny bohater - Eric Draven - zostaje trafiony przez jednego z członków gangu. Aktor Michael Masse trzymał w ręce feralny rewolwer Magnum. Broń była załadowana ślepakami, jednak w lufie wciąż znajdowała się kula będąca pozostałością po kręconych wcześniej scenach z użyciem amatorsko wykonanej amunicji szkolnej.
Energia pochodząca z eksplozji ładunku inicjującego wystarczyła; po wywołanym prochem ze ślepej amunicji wystrzale pocisk utkwił w brzuchu aktora, zabijając go. Tamtego dnia osoba odpowiedzialna za broń na planie nie była obecna. Lee miał zaledwie 28 lat. "Kruka" dokończono dzięki dublerowi (Chad Stahelski), z którym nakręcono kilka scen. W miejsce jego twarzy komputerowo wstawiono twarz Brandona.
Siostra Brandona Lee zabiera głos
Twitterowe konto poświęcone Brandonowi jest prowadzone przez jego siostrę, Shannon Lee. Po niemal pół roku bez żadnych publikacji dziś Shannon napisała: "nasze serca łączą się w bólu z rodziną Halyny Hitchins i Joela Souzy, a także ze wszystkimi będącymi częścią tego incydentu na planie Rust. Nikt nigdy nie powinien zostać zastrzelony na planie filmowym. Kropka". W sieci pojawiają się wyrazy współczucia publikowane również przez innych aktorów i celebrytów.
Podobny przypadek w 1984 roku spotkał Jona-Erika Hexuma ("Niebezpieczne ujęcia"). W rewolwerze, którym bawił się między zdjęciami, został jeden, pusty nabój. Aktor dla żartu przyłożył sobie broń do skroni i pociągnął za spust (miał wówczas powiedzieć: "Zobaczmy, czy została jakaś kula dla mnie!"). Wystrzał wywołał strumień gorących gazów, które doprowadziły do poważnych obrażeń, a ostatecznie do śmierci mózgu kilka dni później.
Minęło tak wiele lat, a nawet teraz, w 2021 roku, filmowi twórcy (idąc za słowami Jamesa Gunna) obawiają się, że coś podobnego wydarzy się na planie ich filmu. W kwestii Baldwina wciąż czekamy na dogłębną analizę całego incydentu i ewentualne oskarżenia.