REKLAMA

Bezwzględny morderca czy ofiara systemu? Colin Firth opowiada o swoim bohaterze z serialu "Schody"

"Schody" to intrygujący dramat, który powstał na podstawie prawdziwych wydarzeń. Oto Michael Peterson, polityk i pisarz, zostaje oskarżony o morderstwo swojej żony, Kathleen. Mężczyzna twierdzi, że ta spadła ze schodów. Śledztwo wykazuje jednak, że za jej śmiercią nie może stać przypadek. Ale czy na pewno? Colin Firth, odtwórca głównej roli w produkcji, opowiada o tym, jak to jest grać oskarżonego o morderstwo człowieka, który wciąż żyje.

colin firth michael peterson schody
REKLAMA

Colin Firth w serialu "Schody" gra Michaela Petersona, który został oskarżony o zamordowanie swojej żony, Kathleen. W jego partnerkę wcieliła się świetna Toni Collette. Zresztą dwójka aktorów w produkcji. HBO Max daje najwyższy popis swoich aktorskich umiejętności. Emocji dodaje fakt, że historia przedstawiona w "Schodach" wydarzyła się naprawdę. Na podstawie przedstawionych w fabularnej serii zdarzeń powstał też dokument o tym samym tytule.

Jak to jest grać oskarżonego o morderstwo mężczyznę, który wciąż żyje i którego życie owiane jest tajemnicą? Czy Colin Firth spotkał się z Michaelem Petersonem. O tym i jeszcze więcej aktor opowiedział w wywiadzie.

REKLAMA

Colin Firth jako Michael Peterson w serialu "Schody". Wywiad z aktorem

Colin Firth jako Michael Peterson w serialu "Schody"

Czy zanim przyjąłeś propozycję zagrania w serialu, słyszałeś wcześniej o tej głośnej sprawie?

Colin Firth: Nie, nigdy o niej wcześniej nie słyszałem. Kiedy skaczę pilotem po programach, zwykle nie zatrzymuję się na produkcjach o słynnych zbrodniach. Nie mam nic przeciwko nim, ale nie są to programy, jakie oglądam. Muszę przyznać, że obcy jest mi też sam gatunek.

Co sprawiło, że zainteresowałeś się tym projektem?

Moje zainteresowanie wzbudził scenariusz. Mam świadomość, że nie jest to oryginalna odpowiedź, ale dla aktora zawsze najważniejszy jest dobrze nakreślona historia. Ja zawsze szukam czegoś, co przemówi do mnie podczas lektury i wzbudzi moje zainteresowanie. Ten scenariusz właśnie taki był i nie ma to żadnego związku z gatunkiem, jeśli jest to faktycznie serial gatunkowy. Na początku przeczytałem tylko scenariusz dwóch pierwszych odcinków, plus bardzo chciałem zobaczyć dokument. A potem za jednym razem obejrzałem film i przeczytałem kolejne części scenariusza.

Jak podobał ci się dokument?

Przykuł moją uwagę. To była piekielnie trudna do rozwiązania sprawa i nie chodzi mi wyłącznie o ustalenie, kto popełnił zbrodnię, ale o osobowość głównego podejrzanego. Czy jest coś, co można określić jako jego główną cechę? Czy można wyrobić sobie na jego temat miarodajne zdanie? Byłem bardzo tego ciekaw, kiedy oglądałem dokument, a najbardziej byłem ciekaw jego samego, żeby ocenić jak reagowali na niego ludzie.
Sam nie byłem pewien co o nim myślę i właśnie dlatego chciałem dowiedzieć się, jakie robił wrażenie. Potem okazało się, że dla wszystkich oprócz mnie było jasne, że jest z nim coś nie tak. Podejrzany wywoływał w ludziach bardzo zdecydowane, choć sprzeczne reakcje, co bardzo mnie zainteresowało. Doskonale oddaje to nasz scenariusz, bo niczego nie możemy być pewni. To bardzo odważne podejście, które w tym przypadku się sprawdziło. W przeciwieństwie do tradycyjnych seriali kryminalnych, nie próbujemy rozwiązać na ekranie zagadki i doprowadzić sprawy do finału. Chyba najbardziej podobało mi się to, że scenariusz cały czas skłania nas do zadawania tych samych pytań.

Jak opisałbyś Michaela Petersona?

Nie jestem w stanie go opisać z powodów, które właśnie ci wyjaśniłem. Można próbować opisać Michaela Petersona i można spekulować na jego temat. W stosunku do niektórych ludzi był ujmujący, a w stosunku do innych nie. Miał bardzo złożoną osobowość. Można opisać go jako podejrzanego albo skazanego za morderstwo, czy jak teraz powiedzielibyśmy, nieumyślne spowodowanie śmierci. Można też powiedzieć, że był żołnierzem, weteranem, pisarzem, politykiem. To wszystko jest prawdą, choć są to bardzo płynne definicje, które są niedookreślone i są wciąż definiowane na nowo. Myślę, że nie można go jednoznacznie zaszufladkować. Po głębszym zastanowieniu pewnie to samo można powiedzieć o każdym innym człowieku. Wcielałem się w niego na tyle długo, że trudno jest mi teraz jednoznacznie go ocenić i przyczepić mu jednoznaczną etykietkę. A potem zacząłem się zastanawiać, czy to samo można powiedzieć o każdym z nas. Bo mamy do tego skłonność. Opisujemy ludzi, przez co jednoznacznie ich określamy, co sprawia, że wiele rzeczy nam umyka, albo popełniamy błąd w ocenie.

Czy świadomie postanowiłeś nie spotkać się z Petersonem i jaki wpływ miała ta decyzja na sposób, w jaki go przedstawiłeś?

Nie podjęto żadnych działań w tym kierunku. Nikt nie próbował się z nim skontaktować i nikt nie zachęcał mnie do nawiązania z nim kontaktu. Ja sam stwierdziłem, że lepiej będzie, jeśli się nie spotkamy, bo będę mógł konsekwentnie realizować przyjęte do roli podejście. Granie prawdziwej postaci jest zawsze interesującym doświadczeniem, zwłaszcza, jeśli osoba, na której dana postać jest wzorowana, nadal żyje. Z jednej strony spotkanie z taką osobą w jakiś sposób nas uwiarygadnia, a z drugiej przypomina nam, że nią nie jesteśmy. Musimy wtedy o tym zapomnieć i wejść w rolę naszego bohatera, który stanie się połączeniem kogoś, kto istnieje naprawdę, naszej fizyczności i postaci naszkicowanej w scenariuszu. Zlepkiem wyobrażeń i faktów, a raczej naszej ich interpretacji. To dość skomplikowane. To fantazja, jeśli dana osoba nadal żyje, przypominając nam o tym.

Czy były jeszcze inne argumenty przeciw?

Byłem przekonany, że nasze ewentualne spotkanie wiele by mi nie pomogło. Na pewno wyzwoliłoby we mnie silne uczucia, bo w serialu analizujemy bardzo różne ewentualności. Nie mówię tu o możliwych hipotezach zbrodni, ale możliwościach dotyczących osobowości Petersona i jego pobudek działania. W scenariuszu rozegraliśmy to w idealny sposób i na pewno nie pomogłoby mi, gdybym wyszedł poza te ramy, albo wychodząc zmieniłbym swoje podejście.

Co było dla ciebie najważniejsze w budowaniu roli Petersona?

Podejrzewam, że chciałem przedstawić go w spójny sposób. Próbowałem znaleźć jakiś namacalny punkt zaczepienia. Pokazać jego pobudki działania, to, co go motywowało, co mogło podsunąć mu pewien pomysł lub mu zaszkodzić. Celem tych zabiegów nie było udzielenie wyczerpujących odpowiedzi na nurtujące nas pytania, bo odpowiedzi ciągle się zmieniały i były płynne. Zdarzało się czasem, że grając w kolejnej scenie, miałem wrażenie, że wcielam się w kilku bohaterów.

Co pomogło ci najbardziej podczas przygotowań do roli?

Nieoceniona była dla mnie pomoc głównych producentów serialu, czyli Maggie Cohn i Antonio Camposa, bo oboje bardzo dokładnie zapoznali się z kontekstem i okolicznościami sprawy. Można powiedzieć, że mnie w tym wyręczyli. Zebrali materiały, a potem na ich podstawie stworzyli koncepcję i napisali scenariusz, w którym wszystko zostało dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Nie wiem jak to zrobili. Pamiętam, że rozmawiając z Antonio powiedziałem kiedyś, że nie mogę wyjść z podziwu ile Maggie jest w stanie zapamiętać. Ona miała zapisany w pamięci ośmiogodzinny labirynt scenariusza. Ja czułem się kompletnie zagubiony.

W jakim sensie czułeś się zagubiony?

Często grywam w trwających od 90 minut do 2 godzin filmach i jestem dumny, że pamiętam jak rozwija się wątek, na jakim etapie aktualnie jesteśmy i co chcemy pokazać w danej scenie. W serialach telewizyjnych jest inaczej. To był sposób pracy, którego kurczowo się trzymałem. Kiedy rozpoczęły się zdjęcia, nie miałem przeczytanych scenariuszy wszystkich odcinków i często rozmawiałem z Antonio i Maggie o tym, jak dokładnie zostanie poprowadzony wątek. Dzięki temu wiedziałem co mam robić. Nie jestem przyzwyczajony do pracy nad tego rodzaju produkcjami (telewizyjnymi), gdzie zdjęcia na planie trwają siedem miesięcy, a ja nie przeczytałem jeszcze do końca scenariusza.

Jak się z tym czułeś?

Miałem wrażenie, że tracę grunt pod nogami, choć z drugiej strony było to pomocne, bo nie miałem pewności, jak w scenariuszu przedstawiony jest Michael Peterson, bo nie dostałem wszystkich materiałów, przez co polegałem w dużej mierze na głównych producentach serialu. Często zdarzało się, że Antonio wprowadzał drobne poprawki albo zachęcał mnie do wprowadzania zmian. W takich przypadkach biegłem do Maggie, żeby spytać ją, jak wpisuje się to w ich wizję? Dlaczego to jest ważne? To była bardzo intensywna praca, bo w kolejnych miesiącach nie tylko uczyłem się nowych kwestii, ale starałem się także ułożyć sobie w głowie jak zagrać moją rolę, żeby uzyskać zamierzony efekt. Często robiłem notatki i układałem je na długim stole, jakbym tworzył fizyczną mapę, bo historia nie jest przedstawiona w kolejności chronologicznej, co dodatkowo zbija nas z tropu.

Zdarzało mi się też przewrócić stronę i zastanawiać się, skąd wziął się tu ten fragment - a było to na przykład siedem stron dialogu, którego jeszcze się nie nauczyłem. Kiedy zaczynałem zastanawiać się, w którym momencie będziemy to filmować, uświadamiałem sobie, że myśmy już to nakręcili. Moja pamięć była tak przeciążona, że nie rozpoznawałem kwestii, które sam już wcześniej wypowiedziałem. Kiedy idę na plan, lubię mieć poczucie, że jestem doskonale przygotowany, a w tym przypadku było zupełnie inaczej.

REKLAMA

Czy były jakieś sceny, które zrobiły na tobie duże wrażenie?

Zdjęcia zaczęły się dokładnie rok temu, a ostatni klaps padł około czterech miesięcy temu. Nie udało mi się jeszcze całkowicie wyjść z roli, więc trudno jest mi spojrzeć wstecz i wymienić momenty, które szczególnie zapadły mi w pamięć. Jest na pewno wiele scen, które wstrząsną widzami i które będzie im trudno oglądać. Zwłaszcza te, które pokazują przemoc lub okrucieństwo. Są mocne i mogę sobie tylko wyobrazić jak ciężko było Toni Collette, która musiała zagrać w różnych wersjach wydarzeń. Myślę, że było to dla wszystkich bardzo trudne.

Nadal nie wiemy, czy Michael Peterson z zimną krwią dopuścił się morderstwa czy jest niewinny. Czy nie zastanawiałeś się nad tym na planie?

To pytanie wydawało mi się zbyt oczywiste i jednocześnie nie jest najważniejsze. Nie chcę powiedzieć, że jest nieważne, ale w serialu "Schody" nie próbujemy w ogóle na nie odpowiedzieć. To akurat wiemy od samego początku. Można powiedzieć, że był to temat tabu, którego nie chcieliśmy poruszać, zadając sobie pytania. Nie rozmawialiśmy często na ten temat. Wiem, że oglądając kolejne odcinki serialu, wiele osób zmieni zdanie, co do winy i niewinności głównego bohatera. Nie wszyscy będą ze sobą zgodni w ocenie i nie we wszystkich Michael Peterson wzbudzi analogiczne uczucia. Myślę też, że gdybyśmy odpowiedzieli w serialu na pytanie dotyczące jego winy, byłoby to sprzeczne z naszym zamierzeniem. Przez wiele miesięcy zadawaliśmy sobie te same pytania i gdyby jeden z aktorów powiedział w końcu "myślę, że było tak i tak", to nie udałoby się nam osiągnąć naszego celu. Widzowie mogą natomiast zastanawiać się co ja sam myślę na ten temat i chciałbym nawet ich do tego zachęcić.

Serial "Schody" obejrzysz w HBO Max.

* Wywiad opublikowany dzięki współpracy z HBO Max.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA