„Siedem”, „Podziemny krąg”, a może „Obcy 3”? Który film Davida Finchera jest najlepszy?
Można już oglądać film „Mank” dostępny w serwisie Netflix, tak więc, korzystając z okazji, postanowiłem przypomnieć sobie wszystkie poprzednie filmy jego reżysera – Davida Finchera. Uszeregowałem je od najgorszego do najlepszego, ale Fincher nie nakręcił dotąd żadnego złego filmu, tak więc jest to na dobrą sprawę ranking od znakomitego do wybitnego filmu tego twórcy.
TOP filmów Davida Finchera od najgorszego do najlepszego:
Azyl
W „Azylu” zaczął się na dobre wykształcać styl wizualny Finchera, z jakiego dziś kojarzymy filmy tego reżysera. To niezwykle udany thriller, z przekonującymi kreacjami aktorskimi (Jodie Foster jak zawsze bezbłędna, towarzyszy jej też młodziutka Kristen Stewart, a Forest Whitaker jako czarny charakter podnosi poziom) i świetnymi, precyzyjnie rozpisanymi zwrotami akcji. Natomiast przyglądając się całej filmografii Finchera, gołym okiem widać, że „Azyl” to jego najbardziej popcornowa produkcja, funkcjonująca jako dobre kino rozrywkowe i nic więcej.
Ciekawy przypadek Benjamina Buttona
Ten film najmniej mi pasuje do całego artystycznego dorobku Davida Finchera. Pierwotnie miał go wyreżyserować Steven Spielberg i zdecydowanie on by mi bardziej pasował do tej trochę staroszkolnej hollywoodzkiej przypowieści o człowieku, który starzał się od tyłu. Oczywiście film jest angażujący, wygląda znakomicie, a przełomowe efekty CGI wspaniale pomagają w opowiadaniu tej historii. Mam jednak wrażenie, że mógł to nakręcić jakikolwiek inny zdolny reżyser, a nie ktoś z tak wyrazistym stylem jak Fincher, który jeszcze kilka lat wcześniej był buntownikiem Fabryki Snów, a tu nagle zaczął przypominać miłego wujka opowiadającego bajki dla dorosłego widza.
Obcy 3
Naprawdę nie rozumiem tak potężnej krytyki tego filmu. Chwilami mam wręcz wrażenie, że „Obcy 3” dostał większe cięgi niż o wiele bardziej kuriozalny „Obcy: Przebudzenie”. Jasne, trójka to nie jest poziom pierwszych dwóch części, pewnie dlatego spotkała się z taką krytyką, ale to nadal jest dobre kino, łączące mroczny thriller science-fiction z horrorem.
The Social Network
To jeden z nielicznych filmów, który wyraźnie odbiega od standardowego artystycznego CV Davida Finchera. Biografia Marka Zuckerberga to kompletnie inne kino niż „Zodiak” czy „Podziemny krąg”, ale Fincher dowiódł nim, że potrafi tworzyć elektryzujące obrazy bez nagromadzenia formalnych fajerwerków. Jak mało kto w pełni oddaje on sens słowa „Reżyser”, bowiem potrafi tak genialnie układać kadry oraz dyrygować emocjami, że na tym polu nie ma zbyt wielkiej konkurencji.
„The Social Network” odznacza się kapitalnym tempem, które wyznacza fenomenalny scenariusz Aarona Sorkina. Reżyser po raz kolejny udowadnia, że potrafi wycisnąć z aktorów wszystko, co w nich najlepsze, bo nie tylko Jesse Eisenberg czy Andrew Garfield grają tu najlepsze role w swojej karierze, ale nawet i Justin Timberlake prezentuje bardzo dobry poziom.
Zaginiona dziewczyna
I kolejny thriller od Finchera, ale jako, że jest on współczesnym mistrzem gatunku, i tym razem dostajemy produkt najwyższej jakości. Niezwykle wciągający i intrygujący, na poziomie psychologicznym i obserwacji społecznych. Ze świetnie wymierzonymi zwrotami akcji i jedną z lepszych kreacji aktorskich w karierze Bena Afflecka. „Zaginiona dziewczyna” to też mimo wszystko bardziej stonowany Fincher. Mniej ekstrawagancki wizualnie, choć oczywiście nadal jest to pozycja olśniewająca formalnie.
Gra
Po „Siedem” wszyscy spodziewali się kolejnego arcydzieła od Davida Finchera, przez co „Gra”, której jednak do arcydzieła trochę brakuje, rozczarowała niejednego widza. Ale gdy już emocje porównawcze opadły, to można się na spokojnie przyjrzeć tej produkcji i znaleźć w niej wiele dobra.
Fincher szukał tu ciągle swojego wizualnego stylu, będąc już blisko jego znalezienia, nadal jedną nogą korzystając z doświadczenia jako twórca wideoklipów. Dało to widzom końca lat 90. prawdziwie ekscytującą wizualnie i fabularnie szaloną odyseję Michaela Douglasa przez kolejne poziomy paranoi. Fincher niczym stary filmowy wyga igra z widzem, manipuluje nim, bawi się i to w tak wirtuozerski sposób, że trudno od jego gry oderwać wzrok.
Dziewczyna z tatuażem
Mało która książka bardziej pasowała do zaadaptowania przez Finchera na obraz filmowy niż „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”, także nie dziwi mnie w ogóle, że trafiła na jego biurko. Efekt to piorunująca adaptacja, która niewiele odbiega poziomem od książki. Fenomenalnie wyreżyserowana, z mistrzowsko budowanym napięciem i znakomitymi kreacjami aktorskimi Rooney Mary i Daniela Craiga. To mroczny, zimny i szalenie efektowny nowoczesny kryminał.
Zodiak
Niewiele widziałem filmów, które z taką szczegółowością podchodziły do kryminalnego śledztwa na ekranie. „Zodiak” zafascynował mnie pod każdym względem – psychologicznym, wizualnym (maestria Finchera jednak uwidacznia się tu przede wszystkim we wspomnianych wyżej szczegółach) i aktorskim. „Zodiak” to ponad 2,5 godziny siedzenia na krawędzi krzesła i jeden z tych filmów, które już na zawsze zostają w pamięci dzięki gęstej atmosferze i koncertowo budowanemu napięciu.
Podziemny krąg
„Podziemny krąg” to film wyjątkowy. Obdarzony punkową energią manifest anarchisty, który okazał się proroctwem zapowiadającym to, co wydarzy się w XXI wieku. To brutalna modlitwa za owładnięty konsumpcjonizmem świat, wybuchowa zaduma nad pokoleniem japiszonów i ich życiem made in Ikea. O wiele głębsza, bardziej fascynująca i dająca do myślenia niż niedawny „Joker”, który porusza na dobrą sprawę podobną tematykę i również czyni głównym bohaterem osobę chorą psychicznie.
Siedem
Niewielu jest współczesnych twórców, którzy mają na swoim koncie prawdziwe arcydzieło. Takie, które zapisało się w podręcznikach do historii filmu. A takim właśnie przypadkiem jest „Siedem”. To nie tylko mistrzowsko skonstruowana intryga jak i również wybitna pokazówka umiejętności formalnych Fichera, ale też thriller, który posuwa się o krok dalej niż inni przedstawiciele tego gatunku. Trochę tak jakby reżyser zabrał widza do prawdziwej czeluści zła, a samą historię zbrodni podniósł do niemalże biblijnej czy mitologicznej rangi.
To nawet dla doświadczonego reżysera byłoby nie lada osiągnięcie, a tymczasem dla Finchera był to raptem drugi film w karierze. Niezmiennie fenomenalny i opierający się upływowi czasu oraz filmowych mód.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.