DIOZ interweniował w sprawie zaniedbanego psa i ściągnął sobie na głowę policję
Tym razem policja w końcu zainterweniowała, tylko nie tam, gdzie trzeba. Kiedy członkowie DIOZ-u na mocy ustawy o ochronie zwierząt przejęli od zaniedbanego psa, zostały im postawione zarzuty o kradzież i naruszanie miru domowego. Przeszukano także ich prywatne domy. Na Instagramie opowiedział o tym Konrad z DIOZ-u, który ujawnił przy okazji pewne nieścisłości w związku z przeprowadzoną akcją policji w Lesznie.
Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt nie pozostawia na oprawcach swoich pupili suchej nitki, pokazując w social mediach bez ogródek, jak wyglądają maltretowane czy skrajnie zaniedbane zwierzęta. Członkowie DIOZ-u na mocy prawa w momencie, kiedy życie i zdrowie zwierzęcia jest zagrożone, mogą odebrać je natychmiast w trybie interwencyjnym. Tak też stało się wczoraj, kiedy inspektorzy odebrali psa od oprawców z Leszna. Sędziwy cocker spaniel, który przeżył wypadek samochodowy, nie mógł chodzić i załatwiał się pod siebie. Miał w dodatku guza nowotworowego, którego, według psiego fryzjera, nie dało się wyleczyć. Kiedy na miejsce przyjechała policja, zamiast zająć się nieodpowiedzialnymi właścicielami, kajdankami został skuty jeden z członków DIOZ-u.
Po interwencji DIOZ-u jeden z członków organizacji został skuty kajdankami, a policja przeszukała prywatne domy inspektorów
Gdy właściciele psa nie zgodzili się, by zaniedbany pupil został odebrany, na miejscu pojawiła się policja i stwierdziła, że nie mają żadnych podstaw ku temu, by pies został oprawcom odebrany, ponieważ właściciele zapewniają mu... wodę. Na Instagramie DIOZ pojawiło się ponadto nagranie, na którym jeden z policjantów twierdzi, że psa, który ma 12 lat, nie da się już wyleczyć, a inny funkcjonariusz nie wiedział nawet, czym jest ustawa o ochronie zwierząt i "policja nie powinna się takimi rzeczami zajmować".
Jeden z członków DIOZ, Eryk Złoty, został skuty po tym, gdy policja wylegitymowała mężczyzn. Policjant stwierdził, że podstawą zatrzymania był fakt, że inspektor jest poszukiwany i wyskoczył mu na czerwono, "więc trudno powiedzieć". Po 30 minutach Eryk Złoty został jednak przez policjantów, którzy nie spisali nawet protokołu zatrzymania, wypuszczony.
Po tym, gdy pies został odebrany przez DIOZ i podjęto kroki w celu wyleczenia zwierzaka, policja postanowiła przeszukać prywatne domy członków DIOZ. O 6:00 nad ranem pojawili się w Wojtyszkach, gdzie znajduje się schronisko DIOZ-u, jeżdżąc od bramy do bramy i krzycząc przez megafony. Również przy tym okazało się, podczas działań władz naruszone zostały pewne przepisy:
Dzisiejszy napad policji przypominał bardziej ustawkę pseudokibiców niż czynności procesowe… Zresztą brak umundurowania i luźny dresik zbyt dobrze nie świadczy o profesjonalizmie. Zachowanie tych panów również było dalekie od profesjonalizmu. Jutro przedstawimy pełnomocników, którzy wzięli się za tę samowolę!
- poinformował na Instagramie Konrad z DIOZ, zapewniając o podjęciu kroków prawnych.
Okazało się, że mimo sędziwego wieku, psa da się jednak leczyć.
DIOZ udowadnia to na każdym kroku. Interia podaje, że pies został odebrany, ogolony i natychmiast zostało wdrożone leczenie, by uratować konające zwierzę. Koszt takiego leczenie wynosi 1 tys. zł miesięcznie. Mimo że podczas pobytu u właścicieli pupil nie mógł chodzić, a oprawcy twierdzili, że psa nie da się leczyć, to kilka godzin po podaniu leków, pies stanął na nogi i zaczął się samodzielnie poruszać.
Gdyby policja z takim samym zaangażowaniem rozcinała łańcuchy u konających zwierząt, jak kłódki na bramach naszego Ośrodka, świat były piękniejszy…
- podsumował Konrad z DIOZ.