REKLAMA

„Dom z koszmarów” jest koszmarny, serio. To pierwszy horror, na którym się nie bałem

Chciałbym napisać, że „Dom z koszmarów” to najnowszym horror na Netfliksie, ale to właściwie kiepsko zagrany zlepek scen z kilku różnych historii. Nie dajcie się zwieść tytułowi, nie będziecie mieć po nim koszmarów, a raczej poczucie zmarnowanych dwóch godzin.

dom z koszmarow horror netflix recenzja
REKLAMA

Reżyserem horroru jest Peter Winther, któremu zdecydowanie lepiej szło produkowanie filmów. Ma w CV takie blockbustery jak m.in. „Dzień Niepodległości”, „Gwiezdne Wrota”, czy „Godzillę” (tę z 1998 roku). W rolach głównych wystąpili z kolei: Ashley Greene (wampirzyca Alice z sagi „Zmierzch”) i Shawn Ashmore (Iceman z „X-Menów”), których gra aktorska pozostawia wiele do życzenia.

REKLAMA

Co z fabułą? Jest sztampowa do bólu, ale kino gatunkowe ma to do siebie, że powiela pewne schematy i trzeba to zaakceptować. W tym wypadku przeżywające kryzys małżeństwo Natalie i Kevina (Greene i Ashmore) kupuje po okazyjnej cenie dom, w którym doszło do brutalnego morderstwa. Oczywiście zaczynają się w nim dziać podejrzane rzeczy, kto by tam się nimi jednak przejmował.

Dom z koszmarów” z prawdziwej historii staje się pseudoparanormalnym gniotem. Ten film jest straszny tylko w przenośni.

„Dom z koszmarów” intryguje w pierwszej chwil, ale szybko zawodzi. Zaczyna się od planszy, z której dowiadujemy się, że jest oparty na faktach.

Film Winthera rzeczywiście jest inspirowany prawdziwą historią, ale tylko częściowo. Jedyne, co fabularnie pokrywa z faktami, to historia małżeństwa Jerry'ego Rice'a i Janice Ruhter, które kupiło dom marzeń. Po pewnym czasie ktoś zamówił na ich adres subskrypcję z czasopismami oraz wysłał liścik na Walentynki. W internecie było też ogłoszenie, że organizowane są tam orgie, a także umieszczono anons zapraszający do zgwałcenia perwersyjnej właścicielki. Za wszystkim stała Kathy J. Row, której małżeństwo sprzątnęło dom sprzed nosa.

Kliknij, by zobaczyć spojler
Kliknij, by zobaczyć spojler

Poza jednym wątkiem kryminalnym – reszta to czysta fikcja. Niestety. Moim zdaniem nakręcenie thrillera psychologicznego opartego tylko na tej prawdziwej historii byłoby świetne, wręcz hitchcockowskie, co pasuje tym bardziej że w filmie postacie oglądają „Okno na podwórze” z 1954 roku. Zamiast tego dostajemy jednak miszmasz z motywami „paranormalnymi”, które są zrealizowane nieudolnie i kompletnie niestrasznie.

Inteligencja bohaterów horrorów nigdy nie była najwyższa, ale w tym filmie dobija szczególnie. I nie chodzi tylko o to, że jeśli widziałbym w swoim domu czołgającego się po ziemi człowieka, to brałbym nogi za pas. I jeśli ktoś by mnie gonił, to nie uciekałbym na piętro, tylko starałbym się za wszelką cenę uciec na ulicę.

W pewnym momencie w tajemniczych okolicznościach znika siostra głównej bohaterki (Britt Baron z „Glow”). Dziewczyna miała niezbyt pochlebną przeszłość, ale nikt przez kilka dni nawet nie powiadomił o tym policji ani się zniknięciem nie zainteresował.

Kliknij, by zobaczyć spojler
Kadr z filmu „Dom z koszmarów” / Netflix

Nowy horror na Netfliksie jest usłany przypadkowymi scenami, które demolują jakiekolwiek napięcie.

A to mamy wizyty na uczelni Kevina, który sobie gada z sympatyczną blondynką, s to śledzimy karierę Natalie jako projektantki, a to oboje spotykają się z jej matką i obie nagle zaczynają się kłócić. I nic z tych wielu rozpoczętych wątków tak na dobrą sprawę nie wynika.

Dodane są na zasadzie zapchajdziury, przez co film wkracza często w telewizyjny dramat obyczajowy, a raczej tanie romansidło. Lecąca w tle tandetna muzyka sprawia, że ogląda się to czasem jak filmy z cyklu „Okruchy życia” na TVP, a nie horror.

Ciekawy mógłby być sam wątek popadania w szaleństwo głównej bohaterki. Czy jej się to wszystko przewidziało? Ktoś ją wkręca, by się zemścić? A może ktoś lub coś chce ją naprawdę zabić? Trochę jak w „Niewidzialnym człowieku”, z którego film też czerpie pełnymi garściami. Nie zostaje to jednak mądrze poprowadzone i kończy się absurdalnym plot twistem.

Kadr z filmu „Dom z koszmarów” / Netflix

Przez cały film sugerowano nam, że dom jest opętany przez mściwego ducha, tymczasem na sam koniec nagle dowiadujemy się, że za wszystkim stoi „Gollum z Parasite” (tak mi się skojarzył ten jegomość). Tyle tylko, że w koreańskiej produkcji było to wszystko lepiej umotywowane i metaforyczne. W „Domu z koszmarów” jest to naciągane i po prostu zawodzi.

Kliknij, by zobaczyć spojler

„Dom z koszmarów” to gniot, którego nie polecam nikomu. Nie jest straszny, ciągnie się ślamazarnie, a w pewnym momencie już nawet przestaje nam zależeć na wyjaśnieniu, o co tu chodzi. Bohaterowie są antypatyczni, choć w horrorach powinno nam na nich zależeć. Lepiej poczytać sobie o prawdziwej sprawie i pooglądać wywiady z jej bohaterami niż marnować dwie godziny.

REKLAMA

Horror „Dom z koszmarów” możecie obejrzeć online na Netfliksie, ale robicie to na własną odpowiedzialność.

* zdjęcie główne: kadr z filmu „Dom z koszmarów” / Netflix

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA