Jedna z najjaśniejszych gwiazd komputerowej animacji powraca. Powraca, dodajmy, w wielkim stylu, bowiem tak imponującą kampanią reklamową nie mogli poszczycić się nawet kreowani na przebój "Piraci z Karaibów: Na krańcu świata". Niezbyt pochlebne recenzje na Zachodzie zostały, najwyraźniej, zlekceważone przez widzów, którzy tłumnie stawili się na premierze i następnych pokazach, czyniąc trzecią część Shreka najgorętszym tytułem lata i napełniając kieszenie pracowników Dreamworks.
Shrek Trzeci to film schematyczny, przesadzony i tragicznie krótki. Wiele czerpie ze swoich poprzedniczek, zarazem nie oferując praktycznie nic w zamian. Nie sposób jednak zapomnieć o tym, że... to przecież wciąż Shrek! Film zabawny, urzekający, w którym możemy usłyszeć śmietankę polskiego aktorstwa i uradować oczy animacja komputerową najwyższej próby. Pomimo że obraz bez wątpienia przegrywa z poprzednikami - wciąż śmieszy i może się podobać.
Król Harold kona na łożu śmierci, zaś Zasiedmiogórogród staje w obliczu anarchii związanej z brakiem króla - Oczywiście, jak nietrudno się domyślić, najpoważniejsza kandydatura dotyczy zielonego ogra z bagien, który na władcę nadaje się jak bułka z serem. Po zabawnej próbie zmiany przyzwyczajeń bohatera tytułowego, pojawia się wieść o Arturze - dalekim członku rodziny królewskiej, który, teoretycznie, mógłby objąć tron. I tak Shrek, Osioł i Kot ruszają w kolejną niebezpieczną podróż, podczas której odwiedzą mnóstwo (znaczy się... kilka) ciekawych (hmmm...) miejsc i poznają kilka pokrętnych indywiduów.
Jak do tej pory każda część Shreka rozszerzała uniwersum wykreowane przez Dreamworks o dziesiątki przerysowanych charakterów, mnóstwo barwnych miejsc, a przy okazji wyśmiewała kolejno absurdy bajek, jak i największe kinowe hity ostatniej pięciolatki. Co piszę z pewnym bólem - część trzecia tej chlubnej tradycji nie kontynuuje. Warto też wspomnieć, że niespodziewanie jednym z głównych bohaterów staje się ludzki młodzieniec Artur, dodajmy, wrażliwy tak, że w zasadzie nadawałby się raczej na... królewnę.
...Oczywiście gdyby nie to, że królewny biorą sprawy w swoje ręce i pokazują iście lwi pazur (choć i tego wątku nie zrealizowano, moim skromnym zdaniem, odpowiednio. Wystarczyłoby go odrobinkę rozbudować i umarłbym szczęśliwy). Niestety - nie tylko księżniczki scenarzyści zasolili i zoctowali (żeby nie powiedzieć - spieprzyli). Shrek Trzeci trzyma się kupy i tylko i wyłącznie dzięki swym poprzedniczkom. Gdyby nie dwie nowe, naprawdę istotne dla fabuły postaci (Artur i Marily... Merlin) oraz uniwerek, można by w ogóle nie zauważyć nowego numerka przy tytule filmu.
Dla odmiany, przypadło mi do gustu lekkie, trafiające niemal do każdego poczucie humoru, które zaserwowano nam tak w poprzednikach, jak i w opisywanym obrazie.
I znów - można być pewnym, że część złotych myśli wejdzie do mowy potocznej, w sumie zasłużenie, bo ubawiłem się naprawdę przednio. Na przestrzeni wszystkich trzech części scenarzyści starali się również wzruszać widza, co tym razem wypadło wyjątkowo żałośnie. Abstrahując już od tego, że niespodziewanie postacią, której dotyczą te wszystkie rozterki staje się ten nieszczęsny Artur. Cóż, oczywiście ogr, który pragnie przecież tylko świętego spokoju, również staje przed pewnymi dylematami w związku z... ciążą żony, ale raz, że wątek ten jest jednym z bardziej naiwnych i przewidywalnych w całym dziele, a dwa - i tak pozostaje w cieniu młodego króla.
Film jest widowiskowy, nasycony kolorami i z ręką na sercu można powiedzieć, że w kinach dawno nie widzieliśmy obrazu równie pięknego. Wrażenie robi tak dynamiczna reżyseria, jak i... animacja futra, czy włosów. No i te przepiękne drzewa... Warstwie wizualnej niewiele można zarzucić. Podobnie jak dźwiękowej. Warto wspomnieć, że do Agnieszki Kunikowskiej, Zbigniewa Zamachowskiego, Wojciecha Malajkata i fenomenalnego Jerzego Stuhra udzielających głosu w polskiej wersji językowej dołączyła Aleksandra Kwaśniewska (nieźle, choć bez rewelacji) i Marcin Hycnar (podobnie jak postać, w którą przyszło mu się wcielić, stanowi on jeden z większych minusów filmu. Z drugiej strony w oryginale był... Justin Timberlake, więc może nie jest tak źle?)
Shrek Trzeci to produkcja pełna sprzeczności. Obok znakomitych (choć momentami odnosi się wrażenie, że to już, niestety, nie ta liga. Niekiedy twórcy pokusili się zresztą o użycie humoru stricte amerykańskiego. Te wszystkie pierdzenia i bekania - o tak, PIEKIELNIE zabawne) dowcipów, uwielbianych przez widzów postaci i doskonałej oprawy możemy postawić cały szereg mniejszych, lub większych niedoróbek. Mimo wszystko wyszedłem z kina mając świadomość wszystkich tych niedociągnięć, uśmiechnięty i naprawdę zadowolony. I to chyba największy sukces Dreamworks.