„Mój syn nie chce się myć, bo ogląda Friza”. Jak gość od Pokemonów został królem polskiego YouTube'a?
Ponad 4 mln subskrypcji na YouTubie, sklep z odzieżą i gadżetami, kursy dla początkujących youtuberów i zapowiedziany debiut na giełdzie. Friz i jego Ekipa podbijają polski internet w zawrotnym tempie. Kim jest Karol Wiśniewski, który stoi za całą akcją?
„Koło fortuny decyduje, na jaki kolor ma się przefarbować”, „Kto lepiej przeżyje dzień za 10 zł”, „Dałem jej 10 000 zł napiwku” czy „Zjadł najostrzejszą papryczkę na świecie” — to tylko część pisanych z Caps Lockiem, a więc dość „krzykliwych” i clickbaitowych tytułów filmów, które możemy znaleźć na youtube'owym kanale Friza.
Karol „Friz” Wiśniewski i jego Ekipa od kilkunastu miesięcy podbijają polskiego YouTuba, na którym zgromadzili już ponad 4 mln subskrybentów. I to nie koniec — paczka przyjaciół odpowiada m.in. za internetowy sklep z odzieżą i gadżetami sygnowanymi znakiem firmowym Friza („EKIPATONOSI”), kurs dla początkujących youtuberów (za niebagatelną kwotę 1000 zł) i zdaje się, że ma apetyt na znacznie więcej: Friz planuje wejść na giełdę i zainwestować w branżę gier komputerowych.
W końcu to właśnie one (a konkretnie Pokemon GO) wywindowały młodego vlogera na sam szczyt popularności. Jak to się stało, że chłopak łapiący Pokemony stał się najgroźniejszą konkurencją dla youtube'owych influencerów?
Karol „Friz” Wiśniewski: wszystko zaczęło się dekadę temu
Pierwszy film (o niewiele mówiącym tytule „Wisnia Rolki 1”) na głównym kanale Karola Wiśniewskiego — wtedy tworzącego jeszcze jako „FreeZe” albo „WiśniA” — pojawił się w październiku 2010 roku i prezentuje nastoletniego Karola (a raczej Karolka) popisującego się na osiedlu wyczynami na rolkach. Dziś wspomniane nagranie ma ponad 1,5 mln wyświetleń, co w porównaniu z obecnymi zasięgami youtubera i tak nie jest jakimś spektakularnym wynikiem: wyświetlenia materiałów publikowanych na kanale Friza sięgają bowiem przeciętnie od 2 do nawet 5 mln.
Jak wyglądała droga na szczyt?
Początkowo nastoletni youtuber z Krakowa szedł szlakiem przetartym już przez innych twórców, takich jak Remigiusz Wierzgoń (znany szerzej jako ReZigiusz) czy Karol Gązwa (Blowek), a więc skupił się w swoich filmach na grach komputerowych. Najpierw wykorzystał hype na Minecrafta i relacjonował m.in. takie imprezy jak Intel Extreme Masters, ale większą popularność zyskał dopiero, gdy zaczął streamować na temat łapania Pokemonów za pośrednictwem popularnej aplikacji Pokemon GO.
Gamingowa tematyka pozwoliła mu się wybić na tyle mocno, że szybko został zaliczony do kręgu największych twórców internetowych w tej dziedzinie. Szybko jednak okazało się, że nie samymi grami internet żyje i Friz zaczął poszukiwać nowych inspiracji. Tak narodziła się seria filmów z tzw. prankami, które do dziś są głównym trzonem napędzającym popularność Karola Wiśniewskiego i jego kanału.
Dziecinne zachcianki i Ekipa Friza
Pierwsze „prankowe” materiały (inspirowane m.in. twórczością Logana Paula) zaczęły się pojawiać na kanale Friza pod koniec 2017 roku. To był również czas, w którym formowała się jego „Ekipa”: do Karola i jego byłej już dziewczyny Kingi dołącza Mikołaj (Mixer) Magdziarz, a w lipcu 2018 r. niskorosły chłopak o niesamowitym dystansie do samego siebie i niecodziennym poczuciu humoru, czyli Mateusz „Mini Majk” Krzyżanowski.
YouTube'owa rodzina Friza zaczęła rosnąć w siłę do tego stopnia, że powstał kanał o nazwie Ekipa. W jej obecny skład (choć ten potrafi się dość dynamicznie zmieniać) wchodzą Wersow (Weronika Sowa, obecna dziewczyna Friza), Łukasz Wojtyca (Wujek Łuki), Mateusz Trąbka (Tromba), Mateusz Krzyżanowski (Mini Majk), Marta Błoch (Murcix), Kamil Chwastek (Poczciwy Krzychu), Jakub Patecki (Patec Wariatec), Maria Ryskala (Marcysia) i Kasia Bożek.
Dużym przełomem w karierze Friza była przeprowadzka youtubera i jego paczki w marcu 2019 roku do wartej 5 mln zł willi nazwanej „Domem Ekipy". To tam narodziła się inicjatywa codziennych wyzwań, które twórcy przez 365 dni wrzucali na YouTube'a, generując coraz większe zasięgi.
Dziś kanał Ekipy ma „zaledwie” niecały milion subskrypcji, ale publikowane na nim materiały osiągają wyniki porównywalne z tymi generowanymi na kanale Friza: opublikowany dwa lata temu filmik z parku trampolin dorobił się ponad 5 mln wyświetleń, a nagranie sprzed tygodnia, w którym ekipa pokazuje m.in. swoje przygotowania do Bożego Narodzenia — ponad miliona.
W jednym z wywiadów, na pytanie o to, dlaczego to pranki, kawały i dziwaczne wyzwania zdominowały kanał Friza i Ekipy, youtuber z rozbrajającą szczerością odparł, że w ten sposób spełniają „dziecinne zachcianki”.
Mamy prawdziwe relacje, między nami są prawdziwe uczucia. Staram się to przekazywać na filmach. Żeby widz oglądając szereg filmów, utożsamiał się z tym jako z historią. Jak w serialu „Przyjaciele”
— tłumaczy Friz.
O fenomen młodego twórcy spytaliśmy również badacza społecznego z Akademii Leona Koźmińskiego, prof. Dariusza Jemielniaka:
Friz bardzo się wyrobił, można powiedzieć, że dorósł wraz ze swoją publiką. Samo granie w Pokemon GO dało mu dobry start, ale później zwyczajnie, jako osoba z ponadprzeciętnym talentem, wyewoluował — i był w stanie opanować zarówno formaty informacyjne, jak i lifestyle'owe. Dobrze czuje to, co w YouTube może być popularne, ma odpowiedni dla tego medium luz, no i zwyczajnie dobre pomysły — zdaje sobie sprawę, że każdy odcinek musi zaskakiwać lub bawić.
— zauważa nasz rozmówca.
Pierwszy miliard, czyli jak Friz przejął jutuby
Choć przez moment wydawało się, że popularność Friza nieco osłabła, to 2020 rok zdecydowanie należał do Wiśniewskiego i jego Ekipy. Tytuł ich wspólnie nagranego utworu „Przejmujemy jutuby” okazał się wręcz proroczy: klip do piosenki znalazł się na szczycie dziesięciu najpopularniejszych video na polskim YouTubie (prawie 60 mln wyświetleń), wyprzedzając tym samym nawet bijące rekordy #Hot16Challenge2 w wykonaniu prezydenta Andrzeja Dudy.
Oprócz tego, w 2020 roku kanał Friza osiągnął ponad miliard wyświetleń, a z danych zamieszczonych na branżowej stronie Apynews wynika, że średnio każdego dnia jego materiały są wyświetlane ok. 3 mln razy.
Sto milionów wyświetleń miesięcznie? To wystarczy, by świetnie żyć z samego publikowania, dając dochody rzędu kilkuset tysięcy złotych miesięcznie
— łapał się za głowę Krzysztof Gonciarz, który odwiedził Ekipę Friza w luksusowej willi pod Krakowem.
Friz u Wojewódzkiego: niezmanierowany milioner
Parę tygodni temu Karol Wiśniewski zasiadł na słynnej kanapie w studiu „Kuby Wojewódzkiego”. Choć dla wielu widzów TVN-u (a można podejrzewać, że i dla samego prowadzącego...) Friz mógł jawić się jako postać z kompletnie innego świata „internetów”, wizerunkowo wizyta u Wojewódzkiego wypadła mu na plus: udowodnił, że można w Polsce być młodym milionerem, a przy tym sensownym twórcą, który nie musi angażować się w politykę i obrażać innych ludzi, by generować gigantyczne zasięgi w mediach społecznościowych.
Pochodzę z krakowskiego osiedla. Ja tego wszystkiego nie umiałem, musiałem przejść każdy etap sam i nauczyć się sam. Kosztowało mnie to kupę pracy, ale ten sukces nie byłby też możliwy, gdyby nie moja ekipa, która jest dla mnie wielkim wsparciem
— tłumaczył na antenie TVN Wiśniewski.
Myślę, że sodówka nie uderzyła mi do głowy głównie dzięki temu, że ten sukces nie nadszedł z dnia na dzień, tylko był mozolnie budowany latami — zacząłem na niego pracować już od 13. roku życia. Gdybym nagle dostał bardzo dużo w jednym momencie, pewnie byłoby takie niebezpieczeństwo, że się jakoś zachłysnę tym sukcesem.
— dodał gość Kuby Wojewódzkiego.
Ciuchy, giełda i Friz jako sprzedawca marzeń
Efekty żyłki do interesów 24-letniego dziś Karola Wiśniewskiego uwidoczniły się również poza youtube'ową rzeczywistością: Friz zarabia krocie nie tylko na reklamach i monetyzacji filmików, ale także na sprzedaży gadżetów i odzieży sygnowanych marką Ekipy (jak twierdzi sam twórca, internetowy sklep generuje ok. 10 mln zł zysku rocznie), a we wspomnianym wywiadzie u Kuby Wojewódzkiego zdradził również plan wejścia na giełdę:
Chcemy wynieść to jeszcze na wyższy level. Giełda to jest fajna sprawa. Będziemy chcieli wejść na giełdę przez przejęcie innej spółki. Nasza firma będzie zajmowała się rzeczami, których nie robimy teraz. Będziemy robić rzeczy w gamingu i innych innowacyjnych branżach. To jest ten kierunek.
— przekonuje vloger.
Youtuber Friz poinformował w programie Kuba Wojewódzki, że jedna z jego spółek zamierza wejść na giełdę. Planuje przejąć notowany na rynku podmiot, po czym rozszerzyć działalność o produkcję gier. Oczami wyobraźni widzę już czat, albo webinar inwestorski z Frizem na @strefainw 😅
— Paweł Biedrzycki (@PawelBiedrzycki) November 17, 2020
Wśród polskich youtuberów jest odpowiednikiem Leo Messiego. Ale bez konkurencji Cristiano Ronaldo. Karol Wiśniewski gra w innej celebryckiej lidze niż pozostali.
— komentuje plany Friza na portalu BizBlog Adam Sieńko.
Dariusz Jemielniak: „nie zainwestowałbym w taki debiut”
Czy youtuber faktycznie może stać się „drugim CD Projektem” i odnieść sukces na giełdzie? Profesor Dariusz Jemielniak patrzy na te plany z dużym dystansem:
Plany wejścia na giełdę traktowałbym z przymrużeniem oka: o ile Friz jest bez wątpienia utalentowanym showmanem, nie mamy żadnych przesłanek, aby sądzić, że jest utalentowanym inwestorem albo że ma jakiekolwiek kompetencje do tworzenia gier. Oczywiście może je mieć, ale nie mają one związku z tym, co pokazał. Tworzenie gier to przede wszystkim żmudne zarządzanie zespołem, projektowanie nie tylko fabuły, ale także kwestii technicznych i finansowych. Z pewnością nie będę inwestował w taki debiut
— mówi ekspert.
Oprócz planów związanych z giełdą, kontrowersje wzbudził również kurs, który trafił niedawno do oferty usług Friza. Autorskie szkolenie pt. „Jak zostać nr 1 na YouTube” szybko przebiło się jako temat numer jeden wśród internautów: w końcu wielu — zwłaszcza młodych — ludzi marzy o karierze youtubera.
Ten kurs to kompletna i błyskawiczna ścieżka na sam szczyt YouTube’a
— obiecują twórcy na stronie reklamującej usługę.
Wiedza przekazana w kursie pochodzi bezpośrednio od profesjonalistów, którzy osiągnęli największy sukces na Youtube w Polsce – zarówno twórców – jak Karol Friz Wiśniewski czy członków jego Ekipy, z którą tworzy treści na YouTube, a także osób, które na codzień, od lat z nimi pracują operatorów, montażystów, fotografów.
— dodają.
Przyczyną wspomnianych kontrowersji okazała się cena kursu — bagatela 999 zł (w zakończonej przed świętami przedsprzedaży szkolenie było znacznie tańsze i kosztowało niecałe 250 zł).
Kurs dla youtuberów za 1000 zł zupełnie nie wydaje mi się mieć zaporowej ceny. To w końcu raptem jedna dwusetna rocznych studiów na dobrej amerykańskiej uczelni. Porównując też z cenami różnego rodzaju kursów internetowych, choćby do programowania, cena może być wysoka, ale nie zaporowa. Kluczowe jest pytanie, co w ramach kursu można uzyskać, ile faktycznie wartościowej wiedzy zawiera. Z opisu wynika, że to raptem paręnaście godzin nagrań i w tym sensie to faktycznie bardzo drogo jak na materiał bez interakcji.
— zwraca uwagę Jemielniak.
Pomysł Friza krytykowany był nie tylko ze względu na cenę, ale też „przaśną” kampanię promującą szkolenie: na zdjęciach youtuber pozuje niczym słodki cherubinek na tle chmur i nieba, a w opisie oferty znajdziemy takie kwiatki jak hasło „WYOBRAŹ SOBIE JAK MOŻE ZMIENIĆ SIĘ TWOJE ŻYCIE, GDY BĘDZIESZ MIEĆ TAKĄ WIEDZĘ!” rodem z najgorszych koszmarów o pseudocoachingu.
„Nie ma lipy, trzeba pakować”: Friz jako youtubowa wersja Burneiki?
Bez wątpienia Friz i jego Ekipa to zupełnie nowa jakość (i — patrząc na częstotliwość publikowania kontentu — ilość) na polskim YouTubie. Paczka zwariowanych znajomych wywołała w naszej vlogosferze niemałe zamieszanie i przełamała dotychczasowe schematy myślenia o karierze youtubera (do tego stopnia, że to właśnie w pojawieniu się Friza inny znany twórca, czyli Sylwester Wardęga dopatrywał się przyczyn kryzysu popularnego kanału lifestyle'owego AbstrachujeTV).
Friz jest postrzegany jako autentyczny, bezpośredni, łamiący reguły — co dobrze sprawdza się w przekazie do osób młodych. To taka youtuberska wersja „nie ma lipy, trzeba pakować" Roberta Burneiki
— mówi prof. Jemielniak.
Mój syn nie chce się myć, bo ogląda Friza
Jest i ciemniejsza, mniej eksponowana strona działalności Friza. Choć większość pranków Ekipy to niewinne żarty, na parentingowych forach internetowych można znaleźć wpisy zaniepokojonych rodziców, których pociechy starają się dotrzymać kroku wyzwaniom youtubera:
Mój syn od pewnego czasu odmawia mycia się w wannie, myje tylko zęby i to tylko 20 sekund. Jego wymówką jest to, że wykonuje jakieś angielskie wyzwanie ale zadanie polega na nie myciu się przez pewien okres czasu...Chciałabym jeszcze dodać, że syn kocha oglądać jutubera "friza" na youtubie.
— czytamy w jednym z wątków na forum Babyboom.
Postanowiłam odciąć go od internetu poprzez wyrwanie kabli z komputera lecz on ciągle znajduję sposób na oglądanie friza. Niewiem co robić, mamy pomóżcie mi! Parę dni temu na stronie głównej pojawił mi się film o zagipsowaniu friza kiedy śpi, mam obawy, że mój syn zagipsuje mnie w nocy.
— zgłasza zaniepokojona matka czwartoklasisty.
Niedawno dzieci popełniały samobójstwa przez grę "niebieski wieloryb" czy jakoś tak a ten friz to może coś podobnego do tego. Zaczyna się od wyzwań dla zabawy a kończy na samobójstwie,morderstwie, samookaleczeniu. Działaj dopóki nie jest za późno.
— ostrzega inna forumowiczka.
Jeszcze inna zaś uspokaja: — Ja oglądam Friza i żadnych takich treści on nie dodaje. Jego kontent jest family friendly.
Z kolei na kolejnej grupie dyskusyjnej natrafić można na tego typu wpisy:
W jednym z ostatnim odcinku psikali sobie gazem pieprzowym po twarzy żeby wygrać 2 koła. Nie wiem jak bardzo trzeba być ulomnym żeby zgodzić się na te rzeczy i je nagrywać. Rozumiem że to dorosłe osoby i sami o sobie decydują ale wrzucając taki film do internetu trzeba pamiętać że to oglądają głównie dzieci i niewiadomo co im przyjdzie do głowy po obejrzeniu tego. Czy to już głupota czy jak to nazwać?
— pyta forumowicz.
Też byłam przerażona..przecież oglądają ich głównie dzieci :(
— odpowiada mu użytkowniczka tego samego forum.
Gonciarz: „zobaczyłem chorobliwą wręcz ambicję Friza”
A jak Friza postrzegają koledzy i koleżanki z branży? Cóż, tu — o dziwo — hejt pod adresem młodego milionera nie zdarza się zbyt często (co nie oznacza, że nie jest celem ataków zazdrosnych rywali). Przeciwnie, nawet tak doświadczeni vlogerzy jak Sylwester Wardęga czy Krzysztof Gonciarz zdają się mieć duży respekt do youtube'owej machiny, którą rozkręcił Wiśniewski:
Część youtuberów Frizowi po prostu zazdrości i tylko czeka, aż powinie mu się noga
— mówi Sylwester Wardęga, przekonując, że on sam o sukces Friza nie tylko nie jest zazdrosny, ale wręcz kibicuje mu w dalszych youtube'owych podbojach.
Jest to pierwsza, naprawdę mainstreamowa gwiazda polskiego internetu, która przebiła cały showbiznes
— dodaje Krzysztof Gonciarz, który jeden ze swoich materiałów (trwający niemal godzinę) poświęcił wizycie w domu Ekipy.
To co oni robią, jest dla mnie absolutnie fascynujące pod względem organizacji pracy oraz w ogóle takiego fenomenu kulturowego. Nie czuję się odbiorcą tego typu treści, ale nie sposób odmówić, że są zabawne
— komentuje youtuber.
Jednak i on dostrzegł pewne sygnały ostrzegawcze w działalności młodego twórcy:
Zobaczyłem bardzo dużo entuzjazmu, pasję, niesamowity taki kreatywny drive i chorobliwą wręcz ambicję Friza.
I to właśnie chyba ta „chorobliwa ambicja” zdaje się pułapką, na którą powinien uważać Karol Wiśniewski. Przy takim tempie i nakładach pracy, może się bowiem szybko okazać, że Friz nie jest zagrożeniem dla oglądających go dzieciaków, ale przede wszystkim dla... samego siebie:
Mam wrażenie, że ten człowiek albo się zajedzie na śmierć, albo... nie wiem nawet jak skończyć tę myśl. No mam oczywiście nadzieję, że wszystko skończy się dobrze, ponieważ Friz nie za bardzo potrafi zwolnić.
— podsumowuje Krzysztof Gonciarz, który miał okazję na żywo poobserwować z bliska to, co działo się w willi zamieszkiwanej przez Friza i Ekipę.
Czy Friz, mimo towarzyszących jego kolejnym biznesom kontrowersji, zdoła obronić wizerunek „milionera z zasadami”, który nie wie, co to uderzająca do głowy sodówka? O tym przekonamy się zapewne w nadchodzących miesiącach, ale jedno już jest pewne: Friz faktycznie umie „w jutuby” i widać, że nie zawaha się tych umiejętności wykorzystać. To niemal pewne, że w przyszłości jeszcze wiele o tym chłopaku usłyszmy. O ile, jak słusznie alarmuje Gonciarz, niespełna 25-letni showman będzie umiał zachować zdrowy balans między życiem prywatnym a pracą, która w realiach YouTube'a zdaje się nie mieć końca.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.