REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. VOD

Aktor z "Gry o tron" i "Stranger Things" mówi nam o nowej roli: "Nie liczy się dla mnie rozmiar projektu"

Znacie go z "Gry o tron" i "Stranger Things". Teraz będziecie mogli go zobaczyć w filmie o życiu szwedzkiej malarki Hilmy af Klint, który dosłownie za chwilę pojawi się na platformie Viaplay. Tom Wlaschiha opowiada nam o swojej roli i podejściu do aktorstwa.

18.11.2022
18:55
gra o tron stranger things wywiad
REKLAMA

W "Grze o tron" wciela się w jednego z Ludzi Bez Twarzy. W 4. sezonie "Stranger Things" hipnotyzuje jako Dmitri Antonov. Teraz będziecie mogli zobaczyć go w filmie "Hilma". Gra w nim w filozofa Rudolfa Steinera. Tom Wlaschiha opowiada nam o swojej roli, podejściu do aktorstwa i kluczu, wedle którego dobiera sobie projekty.

REKLAMA

Wywiad z aktorem z "Gry o tron" i "Stranger Things"

Rafał Christ: W twojej filmografii znajdują się zarówno projekty komercyjne, pokroju "Gry o tron", czy "Stranger Things", jak i mniejsze, bardziej artystyczne produkcje, których przykładem jest właśnie "Hilma".

Tom Wlaschiha: Nie patrzę na to w ten sposób. Nie liczy się dla mnie rozmiar projektu. Zauważ w ogóle, że nie są to też największe role i nie ma co tego ukrywać. Ktoś mądry powiedział jednak kiedyś, że nie ma małych ról, są tylko mali aktorzy. Dlatego liczy się dla mnie przede wszystkim, czy dana produkcja może być interesująca. W przypadku "Hilmy" głównym czynnikiem była postać reżysera. Lasse Hallstrom od dawna jest jednym z moich ulubionych twórców. Uwielbiam jego "Czekoladę", czy "Co gryzie Gilberta Grape’a". Kiedy pojawiła się okazja do współpracy, nie musiałem się długo zastanawiać.

Stranger Things - Tom Wlaschiha

Dla Hallstroma jest to niezwykle ważny i osobisty projekt. A jak to wygląda w twoim przypadku?

O Hilmie af Klint oczywiście wcześniej słyszałem. Nie znałem jednak całej jej historii. Kiedy przeczytałem scenariusz zauważyłem, że w jej życiu kryje się fascynująca opowieść. Mówię o przeszkodach, jakie napotkała i jakie musiała pokonać jako kobieta, chcąc w ogóle pokazać swoje prace. Tak właśnie wyglądają dobre narracje – masz bohatera, czy też bohaterkę, która mierzy się z kolejnymi przeciwnościami. Tutaj dochodzi do tego aspekt samego malarstwa. Obrazy Hilmy silnie oddziałują na ludzi wizualnie i to też w filmie widać. Tym większa wydaje się tragedia, że wystawiano je dopiero po jej śmierci.

Czyli mamy tutaj opowieść o niezrozumiałej artystce. Nie jest to pierwszy tego typu projekt w twojej karierze, bo zagrałeś już w "Panu Turnerze".

To są dwa zupełnie różne projekty. Praca nad nimi wyglądało zupełnie inaczej. Reżyser "Pana Turnera" Mike Leigh miał bardzo teatralne podejście. To chyba dobre określenie, bo film powstawał niczym sztuka, czyli próby ciągnęły się tygodniami i był to bardzo powolny proces tworzenia. U Hallstroma też wszystko zostało skrupulatnie przygotowane, ale nie mieliśmy już tak długich prób. Przynajmniej ja nie miałem. Jak już mówiłem, moja rola nie jest aż tak duża.

Tom Wlaschiha - aktor z "Gry o tron" o swojej nowej roli

Może nie jest to duża rola, ale grany przez ciebie Rudolf Steiner był bardzo istotną postacią w życiu Hilmy af Klint.

No tak. On jest dla Hilmy kimś w rodzaju guru. Ona pragnie jego akceptacji. Sam znałem postać Steinera przed przystąpieniem do pracy nad filmem. Jego duch do dzisiaj obecny jest w krajach niemieckojęzycznych. W końcu istnieje mnóstwo szkół i nawet przedszkola, oparte na jego filozofii. Jego podejście do edukacji było czymś nowym i nazywa się je pedagogiką waldorfską. W proponowanym przez niego modelu nauka skupia się na sztuce, nie ma ocen, nie ma żadnych nacisków, jest harmonia i spokój. Czy to dobre? Znal ludzi, którzy wysłały do takich szkół swoje dzieci i są zadowoleni. Sam nie wiem, czy chciałbym do nich chodzić. Nie sądzę, żeby były w stanie przygotować uczniów do prawdziwego życia. W przedszkolu może jest to słuszne podejście. W szkole… nie sądzę.

Hilma - Tom Wlaschiha - Viaplay

A jakbyś swoją postać opisał?

Zawsze, gdy myślę o Steinerze, przychodzi mi do głowy pierwsze przykazanie: nie będziesz miał bogów cudzych przede mną. To chyba dobrze oddaje jego charakter. On myślał o sobie jako o takim ważnym człowieku i nie znosił osób, które mogłyby zagrażać jego pozycji. Może z tego powodu reagował w taki sposób, gdy Hilma zabiegała o jego uwagę. W jednej ze scen w filmie mówi do niej, że jej obrazy go nie interesują. Tutaj nie chodzi nawet o to, że mu się nie podobają. Ona sama uważała bowiem siebie za pewnego rodzaju przekaźnik – duchy wykorzystywały ją do malowania. Skoro nie bierze odpowiedzialności za swoje dzieła, to one nie interesują mojego bohatera. On był jednak postacią pełną sprzeczności. Sam nieraz odnosił się do spirytualizmu i podkreślał, że musimy się zsynchronizować z otaczającym nas światem duchowym.

Jak wyglądało przygotowanie do tej roli?

Odgrywanie postaci opartych na prawdziwych ludziach nie jest łatwe. Skoro ktoś taki istnieje, czy istniał w rzeczywistości, trzeba oddać mu sprawiedliwość. Żadne klisze nie wchodzą więc w grę. W tym wypadku nie wiemy jednak, jaki Steiner był naprawdę. Możemy jedynie mieć jakieś swoje przypuszczenia. Dlatego przeczytałem jego biografię, próbując zrozumieć jak myślał i jak widzieli go ludzie. W filmie mam tylko kilka scen i zależało mi, aby pokazać te sprzeczności, o jakich już wspominałem. Chciałem, żeby widz zrozumiał, że to mężczyzna, który z jednej strony był guru, a z drugiej kierowała nim próżność.

REKLAMA

Moim zdaniem się to udało. Wyszła bardzo mocna rola. W twoim przypadku zresztą nie po raz pierwszy. Masz jakiś przepis na takie aktorstwo?

Dziękuję za dobre słowo, ale nie mogę powiedzieć, że mam jakiś uniwersalny przepis na dobrą rolę. Jeśli scenariusz jest udany, to spora część postaci już się w nim znajduje. Ja zawsze analizuję dialogi i sprawdzam, jakie możliwości ze sobą niosą. To jest raczej intuicja. Musisz zbudować bohatera z wielu małych elementów, ale nigdy nie możesz pokazywać czegoś, czego nie ma w scenariuszu.

Co chciałbyś, żeby ludzie wynieśli z seansu "Hilmy"?

Przede wszystkim mam nadzieję, że film spopularyzuje sztukę Hilmy. Ona z pewnością na to zasługuje. Myślę też, że produkcja przemówi do wyobraźni widzów, jako opowieść o sile kobiet.

Premiera "Hilmy" 18 listopada na Viaplay.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA