Na Facebooku już powstają grupy szczujące na Ukraińców. Powód? Mają lepiej niż Polacy
Nie trzeba było długo czekać, by na Facebooku powstały grupy szczujące na Ukraińców. Wojenni uchodźcy w Polsce nazywani są "banderowcami", w zasłyszanych opowieściach wszczynają rozróby lub uwodzą żony i generalnie żyje im się nad Wisłą lepiej niż Polakom. I raczej te grupki nie są robotą ruskich trolli (choć pewnie i one się tam przypałętały), ale emerytowanych antyszczepionkowców, którzy znaleźli sobie nowego wroga.
Ksenofobia wraca do Polski po krótkiej przerwie wywołanej inwazją Rosji na Ukrainę. Przez kilka tygodni z podziwem patrzyliśmy na pomoc, którą niesiemy ofiarom wojny prowadzonej przez Władimira Putina. Niestety powoli niektórzy "włączają myślenie" i doszukują się spisków, niesprawiedliwości, a nawet próby przejęcia Polski przez Ukraińców. Na Facebooku możemy od dłuższego czasu "podziwiać" hejterskie komentarze nie tylko ruskich trolli, ale i prawdziwych osób. Teraz do kompletu powstają grupy, które pod pretekstem troski o Polskę szczują na Ukraińców.
Na Facebooku powstały grupy szczujące na uchodźców. Ukraińcy są nazywani "bydłem", które robi awantury, podbiera miejsca w szkołach i żony.
Na wstępie zaznaczam, że nie chodzi mi o generalizację, ale zauważenie odradzającego się zjawiska ukrainofobii. Wypominanie Wołynia stało się passe, teraz w modzie jest czepianie się o to, że uchodźca wojenny może kupić telefon za zeta. Póki co to raczej nisza - przynajmniej pod względem statystyk. Grupy "Wschodnia Polska, jak Polacy są traktowani przez uchodźców - zbieramy info" i "Chcemy Polskę mieć w Polsce a nie Ukrainę" liczą, póki co, niespełna półtora tysiąca osób.
Czytałem jednak na grupach pomagających imigrantom, że są coraz częściej przenikane przez trolli. Wielu z nich może działać na kilku frontach lub w pojedynkę. Krótko mówiąc: jest to mniejszość, ale to wcale nie powód do radości lub przemilczenia sprawy. Do Polski ciągle zmierzają kolejni uchodźcy, więc to zjawisko będzie się rozwijać.
Pierwsza ze wspomnianych grup powstała, by "zbierać informację o tym, jak Polacy są traktowani przez uchodźców w naszym kraju", a druga apeluje: "Nie bój się mówić, tu możesz powiedzieć co naprawdę myślisz o tym jak Polska robi przeprowadzkę Ukraińcom do naszego kraju".
Co na nich znajdziemy? W oczy rzucają się zasłyszane historyjki lub trudne do zweryfikowania doświadczenia, które przypominają fejki rozpowszechnienie w czasie pandemii od siostry szwagra pracującej w szpitalu. I żeby nie było - nie twierdzę od razu, że się nie wydarzyły (ale bardzo w to wątpię), bo to by oznaczało, że jestem szurem, ale sensacyjne posty bez dowodów są nic niewarte. Każdy sobie może coś takiego wymyślić i wrzucić do internetu, dlatego nie powinny być rozpowszechniane dalej. Szczególnie w czasach wojny informacyjnej.
Jedna z historyjek opowiada o "bydle", które zachowuje się niebezpiecznie w sklepach, inna o tym, że kobieta nie mogła zapisać syna do szkoły, bo w pierwszej kolejności przyjmowani są uchodźcy, a kolejna o awanturze w knajpie, bo okazało się, że trzeba płacić za jedzenie. Moim faworytem jest historia o tym, że małżeństwo przyjęło dwie Ukrainki, z których jedna zaczęła romansować z mężem. Ach, to właśnie przed tym przestrzegał troll z Twittera, o którym pisałem wczoraj...
Historie o Ukraińcach przypominają te dotyczące "przecieków" ze szpitali w pandemii. Nie ma żadnych dowodów na to, by wydarzyły się naprawdę.
Inna seria postów to te, w których pokazane są przywileje uchodźców. Ludzie narzekają, że Ukraińcy mogą kupić telefon za złotówkę, nie muszą nosić maseczek, nie da się ich wyrzucić z mieszkania, a także dostają pomoc medyczną za darmo, choć inni muszą czekać w kolejce. Oczywiście w tych zarzutach jest ziarno prawdy, ale przede wszystkim chodzi o kontekst.
Naprawdę nikt z nas nie chciałby się znaleźć na ich miejscu, a jeżeli ktoś zazdrości ludziom uciekającym z bombardowanego kraju, to coś z nim musi być nie tak. Rozumiem też pewne obawy, ale tyle Polaków wyemigrowało do Anglii i USA i jakoś te kraje nie stały się naszymi koloniami.
Na grupach znajdziemy też odklejone i straszące posty, w których internauci już zwiastują koniec Polski, bo na Hali Stulecia we Wrocławiu powiewa flaga Ukrainy. Są też i teorie spiskowe oraz memy, które nawiązują do pandemii, bo ogólnie wszystko, co się dzieje w ostatnich latach, to po prostu wielki plan ogłupiania ludzkości, by przejąć nad nią kontrolę (śmiem przypuszczać, że niejedna z tych grupek osoba nie wierzy w wojnę, podobnie jak w pandemię). Nie zabrakło też fejk newsów o tym, że numer PESEL jest równoznaczny z nadaniem obywatelstwa i możliwością głosowania w wyborach. Nie, nie jest.
Ile w tym ruskiego trollingu, a ile polskiej ksenofobii? Trudno to ocenić.
Czasem zastanawiam się, o co chodzi takim osobom, bo jak przeglądałem ich profile, to byli to raczej prawdziwi ludzie, którzy prowadzą profile od lat i mają mnóstwo naturalnych zdjęć, a nie jakieś tam trolle Putina. Większość z nich łączy to, że przed atakiem Rosji publikowali brednie o szczepionkach, a teraz piszą bzdury o uchodźcach. Pomimo tego, że to dwie teoretycznie niepowiązane sytuacje, to i tak mam deja vu.
W czasie pandemii politycy dawali ciała na każdym kroku i wprowadzali często bzdurne przepisy (sam pamiętam, jak musiałem biegać w maseczce lub nie mogłem wejść do parku, a o aferach z respiratorami i wyborami kopertowymi nawet nie wspomnę), więc kompletnie rozumiem wcześniejszą wściekłość. Czasem jednak warto wyjść z oblężonej twierdzy, bo w innym razie nigdy nie przestaniemy szukać kolejnych nemezis. To prosta droga do szaleństwa.
Sytuacja z koronawirusem zeszła na dalszy plan, bo wybuchła wojna w Ukrainie, ale jakoś trzeba karmić robala nienawiści, który zżera od środka. Przerzucili się więc na uchodźców - trochę wykorzystują ich w swoich postach, by atakować rząd, a trochę po to, by się wyżyć z powodu nieszczęśliwego życia. Nieświadomie działają na rękę Putinowi, bo rozsyłają fejk newsy (ten o finansowym wsparciu uchodźców widziałem już w kilku miejscach) i rozsiewają ziarna hejtu.
* Zdjęcie główne: Pixabay, screeny z Facebooka