Myślicie, że znacie najgorszą bzdurę z podręcznika do HiT? To sprawdźcie, co piszą o dzieciach z in vitro
Przemysław Czarnek nie od dzisiaj jest jednym z najczęściej wykpiwanych i krytykowanych ministrów obecnego rządu. Nikt chyba nie spodziewał się jednak, jakie ogólnokrajowe poruszenie wzbudzi podręcznik do nowego przedmiotu Historia i Teraźniejszość. Liczba idiotyzmów i bzdur zawartych w przeznaczonej dla młodzieży książce jest oszałamiająca. I nie ma się wcale z czego śmiać, bo podręcznik do HiT ohydnie atakuje nawet dzieci z in vitro.
Podręcznik do HiT, czyli nowego przedmiotu szkolnego o nazwie"Historia i Teraźniejszość", od miesięcy jest obiektem drwin i krytyki. Nietrudno odnaleźć w nim fragmenty sprzeczne z wiedzą naukową, kuriozalne lub atakujące poglądy rozmijające się z ideologiczną postawą autora. Specjaliści często kwitowali jednak te wynurzenia słowem "niegroźne", trochę tak jak podchodzą zwykle do pomysłów Przemysława Czarnka. Okazało się jednak, że nie brakuje w nim treści wymierzonych w dzieci z in vitro.
To niesamowite, że z każdym kolejnym tygodniem wertujący podręcznik do HiT (czyli Historii i Teraźniejszości) czytelnicy odkrywają w nim nowe absurdy. Na Rozrywka.Blog już raz sam wymieniałem "ulubione" perełki, przytaczając jednocześnie słowa specjalistów. Początkowo przekonywali oni, że książka jest raczej niegroźna, choć nie sposób nazwać ją obiektywnym podręcznikiem do nauki. Podręcznik do HiT-u przypomina raczej osobisty, skrajnie subiektywny esej.
Najpierw się zdrowo pośmialiśmy, ale najnowsze odkrycie z napisanej przez Wojciecha Roszkowskiego książki ścierają uśmiech z twarzy. We fragmencie, który pod lupę wzięła ekspertka Dorota Gawlikowska (psycholożka niepłodności, certyfikowana psychoterapeutka par PTP), znajdziemy naprawdę przerażające cytaty dotyczące dzieci z in vitro. Z nich nie sposób drwić, choć też są absurdalne.
Podręcznik do HIT-u o dzieciach z in vitro
"Postęp medyczny", "hodowla" i "produkcja" nie pozostawiają wątpliwości, że mowa o zapładnianiu in vitro. Obnaża to godny potępienia brak szacunku autora do osób, które urodziły się dzięki osiągnięciom medycyny. Nazywa je wręcz efektami "produkcji" i sugeruje, że ich rodzice nie będą w stanie ich pokochać. A to miałoby poskutkować ich "wynaturzeniem". Tak odczłowieczający stosunek do wielu żyjących osób Roszkowski chce przekazać uczniom szkół ponadpodstawowych. To nie żart, to ohydna rzeczywistość, którą skomentowała wspomniana Gawlikowska:
Historia i Teraźniejszość wygląda na przedmiot stworzy wyłącznie pod indoktrynację.
Sugestia, jakoby dzieci poczęte za pomocą metody in vitro nie były kochane, nie ma żadnego pokrycia w rzeczywistości. Rzuconej w podręczniku tezy nie potwierdzają jakiekolwiek dostępne na ten temat badania. Roszkowski w ogóle nie powołuje się na żadne dane - operuje jedynie subiektywnymi opiniami. Przy okazji ucząc dzieciaki, że informacji nie trzeba weryfikować. Właśnie z takim poziomem niekompetencji zetkną się wasze dzieci i nie myślcie, że nie padną potem jej ofiarami.
Zniekształcenie światopoglądu to jednak tylko długofalowy skutek powyższego fragmetu. Podręcznik do HiT-u jest też bezpośrednim ciosem we wszystkich Polaków poczętych metodą in vitro. Wyobraźmy sobie teraz, że wśrod uczniów znajdą się takie osoby i będą na swój temat czytać podobne bzdury. Kto wiem, może nawet uwierzą w to, że rzekomo nie da się się ich kochać i wcale nie przyszły na świat z miłości.
Zdanie dotyczy przecież szerszego grona dzieci, także tych, które chociaż poczęte spontanicznie, nie są wychowywane przez swoich biologicznych rodziców. One także dowiedzą się na lekcji, że z braku rodzicielskiej miłości, która jest „podstawą tożsamości każdego człowieka” są gorsze i mogą stać się „wynaturzone”. Autor przekreślił w ten sposób sens i wartość adopcji, rodzicielstwa zastępczego i wszelkich wysiłków ludzi, którzy wspierają i chronią dzieci, które z wielu powodów nie mogły otrzymać miłości od swoich biologicznych rodziców. Ale to przecież nie jest ważne. Ważne jest upowszechnienie idei czystości rodziny, a w walce o nią nie ma sentymentów i nie liczy się ofiar
- kończy Gawlikowska.
Trudno się z powyższymi słowami nie zgodzić, a jeszcze trudniej uwierzyć w skalę bredni przeznaczonych do szkół w 2022 roku. Jakim cudem my na to pozwalamy? Jakim prawem autor podręcznika pozwala sobie na publiczne rzyganie nienawiścią wobec dzieci? Wreszcie, jak to jest możliwe, że podobno walczący z kryzysem starzenia się rząd pozwala, by ktoś taki jak Przemysław Czarnek zasiadał na fotelu ministra edukacji. Tyle pytań, tak mało sensownych odpowiedzi.
*Tekst pierwotnie ukazał się 10 sierpnia.