REKLAMA

Do "I tak po prostu" trzeba cierpliwości. Kontynuacja "Seksu w wielkim mieście" fatalnie się zaczyna, ale im dalej, tym lepiej

I tak po prostu bohaterki "Seksu w wielkim mieście" wróciły na ekrany telewizorów. Kontynuacja kultowego serialu wie, co było jego mocną stronę i stara się to odtworzyć. Z jednej strony wydaje się, że autorzy serialu świetnie zdają sobie sprawę z tego, że świat jest już w zupełnie innym miejscu, z drugiej próbują korzystać z rozwiązań, które albo nie działają, albo których już tak dobrze nie czują.

I tak po prostu HBO
REKLAMA

W "I tak po prostu" Carry, Miranda i Charlotte stara się wejść w swoje stare buty i wkroczyć w nich odważnie w XXI wiek. Noga jednak od nich odwykła, może spuchła, może zrobiły się haluksy, może po prostu trudno całe życie spędzić w szpilkach, ale trudno nie zauważyć, że szczególnie w pierwszym odcinku "I tak po prostu" dużo jest potknięć i niezręczności. Pod koniec czwartego odcinka (tyle zostało udostępnione prasie przed premierą) bohaterki kroczą już pewniej, droga wytyczona im przez scenarzystów ma więcej sensu i wydaje się nawet, że ten retro bucik ma szansę na drugą młodość.

REKLAMA

"I tak po prostu. Kontynuacja Seksu w wielkim mieście" - pierwsze wrażenia.

Zaczyna się fatalnie. Oto Carry Miranda i Charlotte siadają w restauracji i raczą widzów średnio zabawnym dialogiem pełnymi ekspozycji podanej pospiesznie i bez wdzięku. Można poczuć, że autorzy serialu chcą za wszelką cenę jak najszybciej ustawić pionki na szachownicy i wyjaśnić sytuację, żeby móc przejść do opowiadania zaplanowanej historii. Doceniam zamysł, ale wykonanie sprawiło, że miałam nieodparte wrażenie, że obcuję z fanfickiem - ot, zapalony miłośnik "Seksu w Wielkim Mieście" wziął bohaterki i wrzucił w nowe role, które teraz szybko musi wyjaśnić, jednocześnie trochę za bardzo się starają, żebyśmy wszyscy wiedzieli, że super je rozumie i zaraz to nam udowodni - w efekcie wszystko w tych pierwszych scenach wydaje się wymuszone i nienaturalne.

Dostajemy więc szybki dialog, w którym bohaterki próbują nas przekonać, że są nadal tymi samymi osobami, ale w wersji 5.0. - Miranda przestaje być korporacyjną prawniczką i zapisuje się na uniwersytet, żeby walczyć o prawa człowieka, a Carry przerzuca się na podcastowanie i prowadzenie Instagrama - znajdźcie mi rzeczy bardziej XXI wieczne. Do tego dochodzi szybkie omówienie tego, dlaczego nie ma z nimi Samanthy (grająca ją Kim Cattrall i Sarah Jessica Parker nie są w najlepszych stosunkach i aktorka odmówiła brania udziału w kontynuacji serii). W efekcie całość wygląda jak odhaczanie kolejnych punktów na drodze do ważniejszych rzeczy i opowiadania historii właściwej. Na szczęście, kiedy przebrniemy przez początek, jest lepiej, choć nie jestem pewna, czy dobrze.

REKLAMA

"I tak po prostu" zyskuje, kiedy bierze się za opowiadanie historii, a nie udowadnianie, że nadal jest "Seksem w wielkim mieście".

Sex w Wielkim Mieście zasłynął swoim podejściem - odważnym i świeżym - do tematów obyczajowych, w tym szczególnie, tu nikogo nie zaskoczę - seksu. Nowa część chce z dumą kontynuować tę tradycję, ale chyba tu też stara za bardzo i znów wychodzi fanfickowo. Oglądając te kilka początkowych odcinków, miałam poczucie, jakbym leciała przez listę Ważnych Współczesnych Tematów do odhaczenia a serial zmieniał się w swoją parodię. Nowe postaci, od których nasze bohaterki uczą się "współczesności" (tak jakby poprzednie 20 lat jednak trochę przespały) mają ogromny potencjał, ale nie da się go zrealizować, kiedy scenarzyści każą im łopatą dawać widzom Bardzo Ważne Lekcje. Czarnoskórą wykładowczynię prawa poznajemy, kiedy Miranda kompromituje się przed nią za bardzo próbując nie powiedzieć nic rasistowskiego i popełnia gafę za gafą. Nieco tylko mniej bolesna w oglądaniu jest scena spotkania Carry z jej nową szefową, która w kilku żołnierskich słowach wyjaśnia binarność i niebinarność słuchaczom podcastów.

Dopiero kiedy nowym postaciom pozwoli się im być pełnokrwistymi bohaterami, a nie chodzącymi etykietkami, ich losem możemy się przejąć. Podobną ewolucję przechodzą bohaterki, które z czasem nie muszą już udowadniać, że są, kim były i mogą przejść do opowiadania o tym, kim się stają. Kolejne odcinki pozwalają wierzyć, że teraz, gdy pionki na szachownicy są już porozstawiane, twórcy zamiast odhaczania kolejnych punktów są gotowi skupić się na opowiadaniu swojej historii, byciu zabawnym, a może nawet, powiedzeniu czegoś ciekawego o współczesnych kobietach i obyczajowości. Trzymam kciuki.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Serial akcji Netfliksa ma naprawdę mocne sceny mordobicia. Ale czy to wystarcza?

Kino i streaming na przestrzeni ostatniej dekady odmieniają Johna Wicka przez wszystkie przypadki - ze skutkiem czasem przyzwoitym, a zazwyczaj rozczarowującym. Oglądając serial „Zero litości” nie sposób nie odnieść się do serii, która zrewolucjonizowała kino akcji - to kolejna produkcja, w której sekwencje brutalnych potyczek stanowią sedno. Jak wyszło tym razem?

zero litości serial netflix opinie recenzja
REKLAMA

„Zero litości” to kolejna adaptacja popularnego webtoonu: tym razem mowa o „Plaza Wars: Mercy for None” autorstwa Oh She-hyung i Kim Kyun-tae. Głównym bohaterem jest Nam Gi-jun (So Ji-sub) - były gangster, kluczowy członek potężnej grupy przestępczej Beomyeongdong, który dekadę wcześniej przeszedł na „emeryturę”, okaleczając się. Specjalnie przeciął sobie ścięgno Achillesa, by odciąć się od brutalnej rzeczywistości i chronić swojego młodszego brata, Gi-seoka.

Beomyeongdong z czasem rozpadło się na rywalizujące frakcje: Joowon i Bongsan. W czasie nieobecności Gi-juna jego brat, Nam Gi-seok, piastował wysokie stanowisko w strukturach drugiej ekipy i był typowany na jego następcę.

Po 11 latach spokojnego życia na kempingu Gi-jun dowiaduje się, że Gi-seok został brutalnie zamordowany, rzekomo przez grupę nastolatków zaangażowanych przez aplikację „The Graveyard” („Cmentarz”). Początkowo jako zleceniodawcę wytypowano syna grupy Bongsan, jednak ostatecznie śledztwo ujawnia, że za wszystkim stoi ktoś zupełnie inny. Tak czy inaczej: zawiązano spisek, a Gi-jun decyduje się wrócić - rusza na samotną odwetową krucjatę, zamierzając wyeliminować wszystkich współodpowiedzialnych. 

REKLAMA

Zero litości - opinia o serialu Netfliksa

„Zero litości” jest dokładnie tym, czym się wydaje - prostą jak drut opowieścią o zemście, kryminałem akcji, kinem z akcentami noir. Tworem, który z jednej strony prowadzi do częściowej satysfakcji z wymierzonej sprawiedliwości, ale i przypomina, że wcale nie musiało tak być, że wspólne marzenia braci o „normalnym życiu” były na wyciągnięcie ręki, a ścieżkę autodestrukcji należało porzucić bez względu na wszystko. Wybrany przez protagonistę sposób zamknięcia tego pełnego krwi cyklu nienawiści utwierdza tezę, że zemsta to ślepa droga bez świateł na końcu.

Zero litości
REKLAMA

Było? No pewnie, że było. Tym razem jednak mówimy o popularnych motywach rozwleczonych na aż siedem epizodów. Historia napędzana jest wprawdzie nie tylko zemstą, lecz także lojalnością czy, z drugiej strony, destrukcyjną siłą władzy. Czy to wystarcza, by uczynić śledzenie tego niekrótkiego mordobicia i uczynić seans satysfakcjonującym?

Jeśli jesteś fanem gatunku: owszem, powinno wystarczyć... przez pewien czas. Ale po kolei. Początkowo łatwo się zniechęcić: pierwszy epizod cierpi na brak kontekstu, bo widz wrzucony jest w sam środek gangsterskiego konfliktu i może mieć problem, by się w nim odnaleźć. Minie trochę (ale niespecjalnie wiele) czasu, zanim zorientujemy się w tej rzeszy poważnych mężczyzn w ciemnych garniturach. Im bardziej jednak Gi-jun zbliża się do rozwiązania intrygi, tym jaśniejszy staje się układ sił, relacji i zależności.

Umówmy się jednak: najważniejsza jest tu przemoc. A ta jest odpowiednio soczysta. Tak, „Zero litości”, prosty i bardzo dosłowny serial pełen walk, zdrad i groźnie łypiących spode łba facetów żądnych krwi, oferuje świetnie zrealizowane sceny potyczek (i w ogóle świetnie wygląda!). Sposób, w jaki Gi-jun rozprawia się z kolejnymi legionami wrogów, robi wrażenie (sekwencja w kafejce to chyba najmocniejsza inscenizacja w całej produkcji, mniam). Dlatego też przez długi czas ogląda się to wszystko z niemałą frajdą - problem pojawia się wówczas, gdy orientujemy się, że twórcy nie podstawiają protagoniście żadnych przeciwników, którzy mogliby sprawić, że poczujemy zagrożenie, wyższą stawkę, niepewność. Gi-jun wydaje się niezniszczalny, a kolejne walki stają się coraz dłuższe i, siłą rzeczy, przewidywalne do bólu. Tak bardzo, że aż zaczynają nużyć. Okej, co jakiś czas pojawiają się „więksi” oponenci, ale żaden z nich nie wydaje się realnym wyzwaniem. Nasz gangster niemal nie odnosi ran, ba, nie męczy się zanadto, a napięcie i cała frajda ulatują w eter. 

Pierwszorzędna realizacja i świetne aktorstwo (w produkcji widzimy naprawdę zdolnych koreańskich artystów) to za mało. Gdyby całość zamknąć w dwóch godzinach - byłby to naprawdę przyzwoity seans. Jednak w tym wypadku obawiam się, że szkoda czasu: zwłaszcza, że poza zgrabnie sportretowaną przemocą, niewiele jest tu elementów godnych uwagi - ani głębi, ani ciekawych wniosków. A gąszcz mało emocjonujących zdrad i pseudo-moralnych dylematów nie zrobi na nikim wrażenia.

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Król Tom Hardy nie bierze jeńców. Strefa gangsterów - recenzja serialu Guya Ritchiego

Na SkyShowtime trafiła jedna z najgorętszych serialowych premier tego roku. "Strefa gangsterów" to produkcja, która na papierze wygląda świetnie, a skład obsady tylko podtrzymuje to wrażenie. Jak wyszło w praniu?

OCENA :
8/10
strefa gangsterow serial recenzja
REKLAMA

Nie czuję się nie wiadomo jakim pasjonatem gangsterskiego kina, natomiast do jego brytyjskiej "sekcji" jestem jakoś mocniej przywiązany. "Peaky Blinders", "Gangi Londynu" - te klimaty są dużo bliższe mojemu sercu. Ucieszyłem się więc na wieść o powstaniu kolejnej produkcji, która zagląda do brytyjskiego półświatka. Optymizm przelał się na rzeczywistość, bowiem "Strefa gangsterów" to rzeczywiście ponadprzeciętna, udana produkcja.

REKLAMA

Strefa gangsterów - recenzja. Rodzinna wojna

Najwięcej czasu spędzamy wewnątrz rodziny Harriganów. Nestorem rodu i głównodowodzącym familijnej organizacji przestępczej jest Conrad (Pierce Brosnan), a jego największym wsparciem w prowadzeniu biznesów i podejmowaniu decyzji - żona Maeve (Helen Mirren). Ich najbardziej zaufanym współpracownikiem jest Harry Da Souza (Tom Hardy) - facet od czarnej roboty. Harriganowie silnie rywalizują o wpływy z inną przestępczą rodziną - Stevensonami. Gdy dojdzie do pewnego zdarzenia z udziałem wnuka Conrada i syna szefa Stevensonów, wojna pomiędzy rodami stanie się kwestią czasu.

Jako, że jesteśmy w świecie gangsterów, nie ma to tamto - przemoc to naturalny rejon, w którym poruszają się postacie. W serialu nie brakuje brutalnych scen walk czy strzelanin, a dzięki porządnej operatorsko-inscenizacyjnej robocie ogląda się je z dużą uwagą. "Strefa gangsterów" sama w sobie jest już dość ciekawymi tworem jeśli chodzi o klimat. Jest osadzona we współczesności i to dość wyraźnie widać, równocześnie roztacza wokół siebie taką nieco (to komplement!) staroświecką aurę. To wciąż świat, w którym liczy się honor rodziny, dotrzymanie słowa i lojalność względem siebie nawzajem. Żeby było jednak jasne - serial nie wygładza żadnego z bohaterów i nie próbuje sprawić, byśmy zapomnieli, że to bezwzględni ludzie gotowi na wiele, by zdobyć lub utrzymać swoją pozycję.

Strefa gangsterów - zwiastun serialu

Hardy jest w swojej kreacji doskonały - to postać wyjątkowo rozgadana, ale przy okazji silnie emanująca grozą i respektem. 

Postaci w uniwersum "Strefy gangsterów" zdaje się być dość sporo. O ile na początku rzeczywiście może być problem z połapaniem się kto jest kim i dla kogo robi, o tyle na przestrzeni kolejnych odcinków to się klaruje już zdecydowanie mocniej. Dzieje się dużo, serial nie cierpi na zbytnie dłużyzny, w blisko godzinnych odcinkach zawiera dość dużo akcji, pojedynczych (całkiem niezłe) twistów, ale też intryg dotyczących m.in. tego, kto wśród Harriganów jest kretem. To produkcja, która korzysta z dość zgranych motywów typowych dla kina gangsterskiego takich jak zdrada, zemsta czy lojalność, ale robi to udanie, przy okazji porzucając komediowość na rzecz dość surowego obrazu. Przyznam, że nie do końca spodziewałem się, że efekt pracy Ronana Bennetta ("Dzień Szakala") i zwłaszcza słynnego Guy Ritchie (reżyser dwóch pierwszych odcinków i producent wykonawczy całości) będzie właśnie taki.

Fabuła dobrze sobie radzi, ale aktorzy w tym serialu to istne perełki. Absolutnym królem ekranu jest Tom Hardy, który w ostatnich latach ma świetną passę, jeśli chodzi o dobór ról. W "Strefie gangsterów" aktor idealnie wpasowuje się w postać kolesia, który nie boi się umoczyć rąk, jest "ministrem spraw wewnętrznych" rodziny Harriganów - posprząta po ich robocie, skutecznie zaszantażuje i spierze kogo trzeba. Panuje praktycznie nad wszystkim, ale coraz trudniej nad swoim domowym życiem. Hardy jest w swojej kreacji doskonały - to postać wyjątkowo rozgadana, ale przy okazji silnie emanująca grozą i respektem. 

Harry da Souza pracuje dla Harriganów - irlandzkiej rodziny, która walczy o utrzymanie przestępczych wpływów w Londynie. Ciężko mi się przyzwyczaić do widoku Pierce'a Brosnana w roli bezwzględnego i cwanego złola, ale nie ma co ukrywać - legendarny aktor prezentuje się bardzo udanie i zdecydowanie daleko mu do ciepłego, empatycznego dziadka. Partneruje mu Helen Mirren, w przypadku której mam podobnie - choć rola przebiegłej i nieoczywistej w swojej postawie Maeve Harrigan nie koresponduje z moim utrwalonym obrazem tej aktorki, ta kreacja również jest bardzo porządna. 

To właśnie tercet Hardy-Brosnan-Mirren trzyma na swoich barkach ten serial, ale gdybym miał wyróżnić kogokolwiek z dalszego planu historii, byłyby to postacie Kevina (Paddy Considine), Eddiego (Anson Boon) i Richiego (Geoff Bell). Reszta niczym mi nie zawiniła, ale nie będę o nich pamiętał zbyt długo. Całkiem ciekawie zarysowano też relację Harry'ego z jego żoną Jan (Joanne Froggatt), która zdaje się wiedzieć o "ciemnej stronie" męża i coraz trudniej przychodzi jej ciche przyzwolenie i bierność wobec tego.

"Strefa gangsterów" to serial, który, jeśli chodzi o sam gatunek kina gangsterskiego, nie czyni w nim większej rewolucji, nie dekonstruuje jego schematów, ale nie musi tego robić. To solidna fabularnie i świetna aktorsko produkcja. Jak robić serial gatunkowy, to tak.

Premierowe dwa odcinki serialu "Strefa gangsterów" są dostępne na platformie SkyShowtime.

REKLAMA

Więcej o ofercie SkyShowtime możecie przeczytać na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T16:43:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T15:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T14:19:17+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T11:55:06+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T18:39:02+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Wiemy, którą powieść adaptuje 4. sezon Reachera. O czym opowie?

Lee Child, autor powieści o Jacku Reacherze, podzielił się z fanami zapowiedzią 4. sezonu serialowej adaptacji od Prime Video. Dzięki niej fani wydedukowali, która z książek zostanie przeniesiona na ekran.

reacher sezon 4 o czym która powieść
REKLAMA

Autor bestsellerowej serii książek o byłym majorze żandarmerii wojskowej Armii Stanów Zjednoczonych, Lee Child, podzielił się z fanami intrygującą zapowiedzią 4. sezonu serialu „Reacher” od Prime Video. Dla czytelników nie jest to jedynie zajawka, ale przede wszystkim trop, na podstawie którego mogą dojść do wniosku, która z powieści stanie się podstawą nadchodzącej fabuły.

REKLAMA

Reacher, sezon 4 - na podstawie której książki Lee Childa się oprze?

Na oficjalnym koncie autora na platformie X pojawiło się zdjęcie przedstawiające scenariusz do 4. serii, spoczywający na siedzeniu nowojorskiego metra. Lakoniczny podpis - „REACHER S4” - nic nie zdradza. Mogłoby się wydawać, że cała ta zajawka w ogóle nic nam nie mówi, ale to tylko pozory. W podobnych przypadkach konkretna sceneria rzadko kiedy pozbawiona jest znaczenia.

Rzecz w tym, że powieść „Jutro możesz zniknąć” („Gone Tomorrow”) z 2009 r. rozpoczyna się sceną, w której Reacher... podróżuje metrem w środku nocy. I już chwilę później akcja nabiera tempa.

1. sezon serialu oparto na debiutanckiej powieści Childa, „Poziom śmierci”. Sezony 2. i 3. zaadaptowały odpowiednio tomy „Elita zabójców” (jedenasty) i „Siła perswazji” (siódmy). Z kolei „Jutro możesz zniknąć”, którym prawdopodobnie inspiruje się nowa odsłona, jest trzynastą częścią cyklu. Bez zdradzania wielu szczegółów zarysuję: Reacher jest świadkiem zagadkowej śmierci w metrze i podejmuje się samodzielnego śledztwa, czując, że to, co przedstawia mu nowojorska policja, to zaledwie wierzchołek góry lodowej.

Wpis Childa pojawił się wkrótce po ogłoszeniu zakończenia zdjęć do serialowego spin-offu serii pt. „Neagley”, która skupia się na postaci Frances (Maria Sten). Wcześniej spekulowano, że produkcję 4. sezonu „Reachera” wstrzymano aż do momentu sfinalizowania zdjęć do rozszerzającego uniwersum tytułu, ponieważ obie produkcje współdzielą część ekipy. Wzbudziło to niepokój wśród fanów, którzy obawiali się, że na nowe odcinki przyjdzie im czekać znacznie dłużej. A jednak opublikowany post sugeruje, że prace nad „czwórką” już ruszyły.

Sten potwierdziła zejście z planu pisząc w swoich social mediach:

Oficjalny opis serialu głosi:

4. sezon serialu oraz „Neagley” nie mają jeszcze wyznaczonych dat premiery.

REKLAMA

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T16:43:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T15:44:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Nowe nazwiska w 3. sezonie Pierścieni Władzy. Na stałe dołączą do hitu Prime Video

Do sieci trafiły wreszcie nowe informacje o 3. sezonie hitu Prime Video - polaryzującego publiczność serialu „Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy”. Poznaliśmy właśnie troje nowych, istotnych aktorów, którzy na stałe trafią do obsady.

władca pierścieni pierścienie władzy 3 sezon obsada aktorzy
REKLAMA

Trwają prace nad 3. sezonem najdroższego serialu w historii - inspirowanej mitologią J.R.R. Tolkiena superprodukcji „Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy”. Choć produkcja ma wielu przeciwników (a i mniej ortodoksyjni miłośnicy prozy Mistrza mają jej niemało do zarzucenia), cieszy się wysoką oglądalnością, satysfakcjonując włodarzy platformy Prime Video. Fakt, że 2. sezon został cieplej przyjęty przez publiczność, mógł sprawić, że twórcy złapali nieco więcej wiatru (tzn. motywacji) w żagle.

Póki co nie wiemy zbyt wiele o nadchodzącej odsłonie - co nie oznacza, że brakuje nowinek. Prime Video ogłosiło właśnie troje nowych członków obsady hitu.

REKLAMA

Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy, sezon 3. - obsada. Nowi aktorzy w ekipie

Do 3. serii dołączą Andrew Richardson, Zubin Varla oraz Adam Young. Richardson będzie stałym członkiem kluczowych członków obsady, natomiast Varla i Young wystąpią w tzw. rolach powracających. Nie wiemy jeszcze, kogo zagrają.

Ten pierwszy to brytyjski artysta o bardzo bogatym dorobku teatralnym. Na ekranie mogliśmy go zobaczyć m.in. w „Ekstrapolacjach”, „The Independent”, „Killer Among Us” czy „Kobiety szpiedzy”.

Z kolei Varla to wielokrotnie nagradzany aktor i wokalista, który zbudował imponującą karierę, współpracując z jednymi z najbardziej nowatorskich i kreatywnych reżyserów na świecie. Young znany jest widzom z roli Jim-Boba w horrorze „Nie oddychaj 2” z 2021 r., a także występów w „Sex Education”, „Wiedźminie” czy „Royal Bastards”.

Serial „Pierścienie Władzy” jest produkowany przez showrunnerów i producentów wykonawczych J.D. Payne’a i Patricka McKaya. Dołączyli do nich producenci wykonawczy Lindsey Weber, Justin Doble, Kate Hazell, producentka wykonawcza i reżyserka Charlotte Brändström. Producentem jest Matthew Penry-Davey, a Ally O’Leary, Tim Keene i Andrew Lee są współproducentami.

Do pozostałych członków obsady „Pierścieni Władzy” należą m.in.: Charlie Vickers, Morfydd Clark, Robert Aramayo, Ismael Cruz Córdova, Charles Edwards, Robert Strange oraz Markella Kavenagh.

Wszystkie odcinki dwóch pierwszych sezonów są obecnie dostępne wyłącznie w serwisie Prime Video w ponad 240 krajach w wielu wersjach językowych. Data premiery kolejnej odsłony nie została jeszcze ujawniona.

REKLAMA

Czytaj więcej o rozrywce w Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Stranger Things: o czym opowie serialowy spin-off serialu? Netflix ujawnia

Choć 5. sezon „Stranger Things” zakończy historię Jedenastki i spółki, to wcale nie oznacza, że wraz z finałowym odcinkiem pożegnamy się na dobre z Hawinks w stanie Indiana. Już w przyszłym roku Netflix zaprezentuje fanom zupełnie nową odsłonę tego uniwersum pt. „Stranger Things: Tales From ’85”. Dotychczas nie znaliśmy niemal żadnych szczegółów dotyczących produkcji, jednak podczas prezentacji streamingowego giganta podczas festiwalu animacji w Annecy (Francja) nareszcie uchylono rąbka tajemnicy.

stranger things spin-off o czym
REKLAMA

Podczas festiwalowej prezentacji Netflix zaprezentował fanom dwuminutowy fragment nowej produkcji oraz wyemitował nagranie od braci Duffer. Twórcy bardzo oszczędnie dawkowali informacje - było jasne, że to jedynie przedsmak tego, co ma dopiero nadejść. Przypomnę, że wyczekiwany spin-off popularnej serii - „Stranger Things: Tales From ’85” - będzie serialem animowanym.

Podsumujmy, czego udało się dowiedzieć dziennikarzom zagranicznych serwisów na wspomnianej imprezie.

REKLAMA

Stranger Things: Tales From ’85 - o czym opowie serial Netfliksa?

Zacznijmy od oficjalnego opisu fabuły produkcji, którym wreszcie podzielił się z fanami Netflix:

Za animację odpowiada studio Flying Bark. Serial powstaje w technice CGI - nie jest rysowany ręcznie. Początkowo projekt miał przypominać jeden do jednego klasyczną sobotnią animację, lecz kiedy twórcy zorientowali się, że ich nowe dzieło obejmuje przecież grozę i śmierć, zdecydowali się na bardziej realistyczne odwzorowanie postaci. Punktem wyjścia do pełnych modeli CGI (w stylu „Spider-Man Uniwersum” i „Arcane”!) była fanowska grafika autorstwa Meybis Ruiz Cruz. Jedną z pierwszych prób było przekształcenie domu Byersów w trójwymiarowy obiekt - wykonano go w sierpniu 2023 r. Do pracy nad projektowaniem potworów zaproszono Carlosa Huantego.

Dziennikarz Collider podkreśla jednak, że jego zdaniem materiał wydawał się kierowany raczej do młodszej widowni.

Premiera serialu jest zaplanowana na 2026 r., czyli już po premierze finałowej odsłony głównej serii.

REKLAMA

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T16:43:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T15:44:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA