REKLAMA

Na Netfliksa wpadł przepiękny film o jednym z największych przełomów w historii ludzkości

Film "Joy" w reżyserii Bena Taylora opowiada historię pierwszego dziecka urodzonego dzięki metodzie in vitro - Louise Joy Brown. Produkcja dostępna na Netfliksie przedstawia trudności i sukcesy brytyjskich lekarzy, którzy odpowiadają za to przełomowe osiągnięcie.

joy film 2024 netflix opinie recenzja obsada czy warto in vitro
REKLAMA

Brytyjska urzędniczka pocztowa Louise Joy Brown była pierwszym w historii dzieckiem urodzonym w wyniku zapłodnienia in vitro. Przyszła na świat 25 lipca 1978 r. w Oldham w rodzinie Lesley i Johna Brownów, którzy bezskutecznie starali się o dziecko przez 9 lat. Lekarzami dokonującymi zabiegu byli Patrick Steptoe i Robert Edwards - by jednak stał się on możliwy, trzeba było pokonać długą, żmudną, pełną przeszkód drogę.

Do wspomnianych lekarzy - chirurga i fizjologa - dołączyła młoda pielęgniarka i embriolożka, Jean Prudy. To właśnie z jej perspektywy opowiedziana jest ta biograficzna fabuła.

Akcja rozgrywa się na przełomie lat 60. i 70., kiedy to zespół próbował dokonać czegoś, co wówczas graniczyło z cudem. Cały proces ten wymagał wielu prób i niepowodzeń: ponad 100 nieudanych implantacji, zanim udało się osiągnąć sukces.

REKLAMA

Joy: recenzja filmu Netfliksa

Joy - Netflix

Obraz pokazuje nie tylko naukowe aspekty tej pionierskiej metody, ale również jej społeczne konsekwencje oraz - rzecz kluczowa - osobistą historię osoby zaangażowanej w ten projekt. Jak zatem nietrudno się domyślić, „Joy” to klasyczny jakościowy biopic o Przełomowym Wydarzeniu - solidnie napisany, poruszający swą prawdziwą historią, przekonujący grą brytyjskich artystów, pełen ciepła i nadziei. Nacisk na autentyczne sportretowanie trudów i determinacji naukowców oraz emocjonalne przedstawienie historii ludzi, którzy zmienili oblicze medycyny reprodukcyjnej, wymusił redukcję przestylizowanych, ociekających patosem przemów i dialogów - tu istotny jest proces, istotne są walka i zaangażowanie. Słowem: działanie. I bardzo dobrze.

„Joy” skupia się na ludziach, na swoich bohaterkach i bohaterach, na tym, co ich napędza; skutecznie przykuwa do nich naszą uwagę, angażuje emocjonalnie w ich poczynania. To naprawdę udany biograficzny skrypt, który nie szarżuje oscarbaitowym stylu, ale dba o stawkę; skutecznie balansuje między faktami a dramatycznym napięciem. Przy tym wszystkim całość pozostaje bardzo stonowana estetycznie i aktorsko.

Najlepiej działają tu właśnie interakcje między trójką lekarzy: ciepło i szacunek, którymi wzajemnie się darzą. Możliwość śledzenia tak zdrowej i uczciwej kooperacji nie jest czymś, co kino lub telewizja funduje nam zbyt często. Piękna sprawa.

Czytaj więcej o Netfliksie:

Jean Purdy byłą jedną z pierwszych osób, które zobaczyły podział komórek zapłodnionego zarodka, który później stał się dzieckiem Brownów. Na szczęście obraz bierze pod uwagę m.in. nalegania Edwardsa, by Purdy została uznana za swój wkład w ten przełom. W rzeczywistości, pomimo nieustających starań naukowca, jej rola była pomijana przez dziesięciolecia. Gdy Edwards wreszcie zgarnął Nobla, Purdy i Septoe już nie żyli - nazwisko embriolożki zostało dodane do pamiątkowej tablicy dopiero w 2015 r. Twórcy zdecydowali się przybrać perspektywę bohaterki, by należycie ją upamiętnić - dlatego też nie dowiadujemy się zbyt wiele o życiu jej towarzyszy poza laboratorium, a wcale niemało na temat Purdy i jej osobistych motywacji. Najwyższy czas. 

  • Tytuł: Joy
  • Rok produkcji: 2024
  • Czas trwania: 1 godz. 49 min
  • Reżyser: Ben Taylor
  • Aktorzy: Thomasin McKenzie, Bill Nighy, James Norton
  • Nasza ocena: 7/10
  • Ocena IMDB: 7,1/10
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA