"Kim jest Anna?" to serial, w którym nie trzeba było wiele zmyślać. Jest jednak w nim sporo fikcji
Na początku każdego odcinka "Kim jest Anna?" widzimy napis, że "cała historia jest prawdziwa, z wyjątkiem fragmentów, które zostały zmyślone". Serial faktycznie opowiada o autentycznej oszustce Annie Sorokin, która udając dziedziczkę fortuny Annę Delvey, naciągnęła banki, hotele i przyjaciół na pokaźne sumy. W nowym hicie Netfliksa jest również sporo realnych sytuacji i postaci, jak i również i tych kompletnie fikcyjnych.
"Kim jest Anna?" to miniserial Netfliksa z Julią Garner ("Ozark") w głównej roli. Opowiada o Annie Sorokin, która urodziła się w Rosji, przez pewien czas mieszkała w Niemczech i Francji, by ostatecznie przeprowadzić się do USA i nabrać nowojorskie elity oraz banki. Przedstawiała się jako córka milionera Anna Delvey i zbierała pieniądze na swoją fundację.
Została skazana na 4 do 12 lat więzienia (2 odsiedziała w areszcie), zapłatę 24 tysięcy dolarów grzywny i 199 tysięcy odszkodowania. Już wyszła na wolność, ale obecnie przebywa w areszcie ICE i grozi jej deportacja. Jej historia wydaje się nieprawdopodobna, ale większość przedstawionych w serialu scen miała miejsce. Skupimy się więc na tych, które są wytworem wyobraźni twórców z Shondą Rhimes na czele.
Kim jest Anna? Serial kontra rzeczywistość
Serial Netfliksa "Kim jest Anna?" został oparty na faktach, ale telewizja rządzi się swoimi prawami. Życie napisało scenariusz, jednak czasem trzeba trochę ponaciągać historię lub dodać nowych bohaterów, by było bardziej dramatycznie. Co zostało zupełnie wymyślone, a co jest tak niezwykłe, że aż trzeba to potwierdzić?
Serialowa dziennikarka i redakcja są zmyślone, ale inspirowane prawdziwym artykułem
Historię w "Kim jest Anna?" opisuje Vivian Kent (grana przez Annę Chlumsky), która pracuje w "Mahattan Magazine". To wszystko serialowa fikcja. W rzeczywistości serial jest na podstawie serii artykułów Jessiki Presler, która rozpoczęła się od tekstu "Maybe She Had So Much Money She Just Lost Track of It". Został opublikowany w 2018 roku w "New York Magaizne".
Jessica Presler także pisała swój artykuł w ciąży, ale urodziła już po publikacji, a nie w takcie, jak w serialu. Nie musiała odbudować swojego dobrego imienia reportażem o Sorokin. Jednak faktycznie w 2014 roku napisała artykuł o licealiście, który dorobił się milionów na giełdzie, co okazało się nieprawdą (nastolatek to zmyślił), a magazyn "New "York" później za niego przepraszał. Wpadka nie zszargała jednak jej opinii. Dwa lata później później nawet została nominowana do nagrody National Magazine Award za artykuł "The Hustlers at Scores", a Will Ferrell i Adam McKay wykupili prawa do filmu. W 2019 roku wyszedł pod nazwą "Ślicznotki".
Co z Anną "Delvey" Sorokin? Fikcyjny jest praktycznie tylko jej akcent
To zupełnie prawdziwa osoba i nic w tej postaci nie trzeba było wymyślać. I tak jej historia jest wyjątkowo "niemożliwa". Wiadomo, że dialogi i sceny z jej udziałem wzięły się w większości z głowy twórców, ale najbardziej kluczowe momenty z jej życia pokrywają się z tym, co można znaleźć w artykułach lub na Wikipedii.
Zauważyłem, że nawet zdjęcia z Instagrama serialowej oszustki są dokładną kopią tych z prawdziwego profilu - podobnie jak i główne zdjęcie artykułu. Pod tym względem twórcy spisali się na medal. Anna Sorokin nie jest córką żadnego rosyjskiego milionera, który krył się z kasą po upadku ZSRR, jak w pewnym momencie serial chciał nam zasugerować (a przynajmniej nie jest to potwierdzone nigdzie). Jej tata był kierowcą ciężarówki, a potem założył firmę w branży chłodniczej. Nie miała odziedziczyć żadnego majątku, była zupełnie (nie)zwyczajną dziewczyną bez studiów czy doświadczenia w biznesie.
Oglądając serial z lektorem lub z napisami, mogliśmy nie zwrócić uwagi na akcent Julii Garner. Amerykanie trochę się jego uczepili, nawet Anna Sorokin o tym wspomniała w swoim artykule z ICE. W rzeczywistości miała naleciałości z różnych krajów, w których mieszkała i przez to nie brzmiała jak typowa Rosjanka w filmach. Dziennikarka "New York Times" Emily Palmer, która miała okazję z nią rozmawiać na żywo, zauważyła, że jej wymowa była bardziej subtelna i mniej nosowa niż u gwiazdy serialu.
Znajomi Anny Sorokin są po części zmyśleni, a po części nie
Pomijając postacie epizodyczne (np. Billy McFarland, który zupełnie serio zasłynął farsą, jaką był "Fyre Festival" - powstał o tym równie niesamowity dokument Netfliksa), trzy ważne dla fabuły osoby istnieją tylko na ekranie. Wszystkie pojawiają się w pierwszych odcinkach. Mowa tu o projektancie Valu (James Cusati-Moyer), bogaczce i jej mentorce Norze Radford (Kate Burton), a także byłym chłopaku (Saamer Usmani).
Jego pierwowzór co prawda gdzieś żyje, ale nie nazywa się Chase Sikorski i nie wymyślił start-upu WAKE. W artykule Jessici Presler mężczyzna pojawia się anonimowo, ale media spekulują, że serial inspirował się prawdziwym wizjonerem. Hunter Lee Soik też stworzył apkę (SHADOW) mającą być "bazą danych snów" i dawał wystąpienie na TEDzie, czyli podobnie jak w serialu. Prawdziwa Anna oznaczyła go nawet na jednym ze zdjęć na Ibizie.
Autentyczną postacią jest za to Rachel Williams (Katie Lowes), która współpracowała z policją po tym, jak Sorokin nie chciała oddać jej 62 tysięcy dolarów. Istnieje też Kacy Duke (Laverne Cox), czyli trenerka gwiazd, oraz recepcjonistka Neff Davis (Alexis Floyd) z luksusowego hotelu na Manhatanie, w którym oszustka mieszkała.
Jej prawnik Todd Spodek (Arian Moayed) również ma swojego realnego odpowiednika. Nie pracował pro bono. Prawodopodnie są już kwita, bo Sorokin dostała pieniądze z kontraktu z Netfliksem. 75 tysięcy z 320 tysięcy dolarów przeznaczyła na honoraria adwokackie. Jego przesłuchanie i doprowadzenie do łez Rachel Williams było podobne, do tego w realu, choć krótsze. I naprawdę porównał Annę Sorokin do Franka Sinatry, który przybył do Nowego Jorku z marzeniami.
Proces sądowy to był serio cyrk, ale jedną rzecz zmyślono.
Kulminacyjnym momentem serialu był proces z 2019 roku. Anna Sorokin stroiła się na rozprawy i konsultowała kreacje ze stylistką. Wydaje się to przegiętą fantazją scenarzystów, ale tak naprawdę było. Nadal na Instagramie możemy przeglądać profil z fotkami z sali rozpraw. Na powyższym zdjęciu z Instagrama ma na sobie bluzkę Yves Saint i spodnie od Victorii Beckham. Nie był to tylko więc tylko kaprys "dziedziczki fortuny", jak to pokazano w serialu. Kilka lat wcześniej rada miejska zabroniła wprowadzać oskarżonych w więziennych ciuchach, bo mogłoby to mieć zły wpływ na osąd ławy przysięgłych.
Emily Palmer, która również relacjonowała proces dla "New York Times", opisała w artykule jak wielką wagę do strojów na rozprawach przywiązywała Sorokin. Potrafiła się rozpłakać i odmówić wyjścia na salę, gdy adwokat przynosił jej jasnoniebieską sukienkę bez rękawów od Ann Taylor i sweter Uniqlo z domieszką kaszmiru w kolorze indygo. Ponoć nawet raz na sali był worek z modowymi "odrzutami". Sędzia raz zagroziła jej, że będzie paradować przed fotoreporterami w stroju więźniarki, więc zaciskała zęby i nie zawsze zakładała coś w jej guście.
Serial "Kim jest Anna?" możemy obejrzeć na Netfliksie.
* zdjęcie główne: kadr z serialu: "Kim jest Anna?" / Netflix