Oszustka z Nowego Jorku. "Kim jest Anna?" Netfliksa wkurza, ale nadrabia prawdziwą historią
"Kim jest Anna?" to 9-odcinkowy miniserial Netfliksa oparty na autentycznej historii. Z gatunku tych, w które nie dałoby się uwierzyć, gdyby nie wydarzyły się naprawdę. Tytułowa Anna Sorkin aka Delvey udając dziedziczkę fortuny, wkupiła się w łaski śmietanki towarzyskiej Nowego Jorku i naciągała ją na grube miliony dolarów. Serial próbuje odpowiedzieć na pytanie, jakim cudem udało jej się to osiągnąć, ale jego oglądanie jest frustrujące.
Serial Netfliksa "Kim jest Anna?" stworzyła i wyprodukowała Shonda Rhimes, która dała telewizji takie hity jak "Chirurdzy", "Skandal", "Sposób na morderstwo" czy "Bridgertonów". Jest inspirowany artykułem "How Anna Delvey Tricked New York's Party People" Jessiki Pressler (w tej roli Anna Chlumsky jako fikcyjna Vivian Kent) i rozmowami z samą Anną Sorkin (Julia Garner), bo tak naprawdę nazywa się Anna Delvey.
Netflix zapłacił skazanej oszustce 320 tys. dol. za możliwość opowiedzenia tej historii (pieniądze mają iść na odszkodowania, więc 31-letniej Sorkin zostaną grosze, a raczej centy). Czy się opłaciło? Amerykańskiemu gigantowi streamingu na pewno tak, bo serial miał premierę w piątek 11 lutego i już wskoczył na szczyt listy najpopularniejszych produkcji. Czy zasłużenie? Nie, ale zupełnie mnie to nie widzi.
Kim jest Anna Delvey (a właściwie Anna Sorokin)? Wzięła się znikąd i oszukała nowojorską elitę.
"Kim jest Anna?" wpadł na Netfliksa w idealnym momencie. Po zamieszaniu w internecie jakie zrobił film true crime "Oszust z Tindera", możemy teraz przekonać się, że przekręty nie mają płci, a pieniądze można wyłudzić od każdego - bez względu na status społeczny czy inteligencję. Trzeba tylko odkryć czuły punkt psychiki danego człowieka i być narcystycznym socjopatą.
Anna Sorokin urodziła się w Domodiedowie niedaleko Moskwy. Nie pochodziła z zamożnej rodziny (ojciec był kierowcą, a mama pracowała w sklepie). Jako nastolatka przeprowadziła się wraz z nimi do Niemiec, a potem trochę studiowała w Londynie i była na różnych stażach. Najbardziej przełomowy był ten we francuskim magazynie modowym "Purple", bo tam zaczęła przedstawiać się jako Anna Delvey.
W 2013 wybrała się na Fashion Week do Nowego Jorku, gdzie bardzo szybko się odnalazła i została na dłużej. Wpadła na pomysł stworzenia "Anna Delvey Foundation", do której mieli należeć artyści i kolekcjonerzy sztuki. Ściemniała, że jest córką niemieckiego milionera, który daje jej pieniądze i werbowała inwestorów. Jej plan zakładał stworzenie pracowni artystycznej i miejsca na eventy w Church Missions House w samym sercu Manhattanu.
Anna Delvey zaczęła bywać na salonach, zostawiać 100-dolarowe napiwki i kolekcjonować sztukę. Oszukiwała przy tym wszystkich wokół, podawała lipne numery kart kredytowych, jadała w wykwintnych restauracjach i podróżowała po świecie na koszt bogatych "przyjaciół". W końcu jedna z koleżanek, Rachel DeLoache Williams, skumała, że coś tu nie gra, gdy wyłożyła 62 tys. dol. i ich nie odzyskała. Poszła z tym na policję, ale Sorokin wpadła dopiero później. Została skazana w 2019 roku na 4 do 12 lat więzienia, 24 tys. grzywny i zapłatę 199 tys. dol. odszkodowania. Podejrzewam, że wyłudziła znacznie więcej pieniędzy od milionerów, hoteli i banków.
Nowy miniserial Netfliksa to banalna telenowela z wkurzającą grą aktorską.
Czyż nie brzmi to wszystko jak gotowa fabuła filmu lub serialu o genialnej oszustce? Działalność Anny Sorokin po raz kolejny udowadnia nam, że nawet najbardziej naiwny scenariusz ma się nijak do prawdziwych historii. Gdyby to się nie wydarzyło, nikt by nie chciał oglądać serialu o zwyczajnej dziewczynie znikąd, która nabrała bogatych biznesmenów i potężne instytucje finansowe. To się po prostu nie trzyma kupy, a jednak.
Shonda Rhimes miała więc materiał na zrobienie produkcji w stylu "Złap mnie, jeśli potrafisz", "Wilka z Wall Street" czy "Big Short". Postawiła jednak na coś przypominającego "Plotkarę" i inne teen dramy. "Kim jest Anna?" jest zrealizowany jak niskobudżetowa telenowela. Płytka, pstrokata i z mnóstwem pobocznych, chaotycznych wątków, które za wiele nie wnoszą. Ma aż 9 godzinnych odcinków, ale tak naprawdę zabrakło w nim czasu na zagłębienie się w psychikę głównych bohaterek lub wyjaśnienie, jak te wszystkie szwindle przeszły, a ludzie dali się zrobić jak małe dzieci.
Wbrew tytułowi, serial bardziej skupia się na dziennikarce, która pragnęła opisać tę historię również z osobistych pobudek. Nie miałbym z tym żadnego problemu, gdyby była bardziej wiarygodnie napisana (ogólnie cały motyw dziennikarskiego śledztwa i pracy redakcji to jakiś żart), a Anna Chlumsky nie przegięła z grą aktorską. Jej postać psuje mi cały serial. Dosłownie na wszystko, co się dzieje wokół, nawet zwykłe "dzień dobry", reaguje z maksymalnie zdziwioną lub zdenerwowaną miną.
Julia Garner, którą uwielbiam w serialu "Ozark", też ma w tym serialu dwie miny: zbity pies oraz patrząca na nas z góry ze wzrokiem "żałosne". Zupełnie mnie nie przekonuje, że taka osoba mogła oszukać nowojorskie elity. A może o to chodziło: by pokazać, jak bardzo są łatwowierne, głupie i zepsute. To na pewno serialowi wyszło.
Netflix "każe" nam lubić "fałszywą dziedziczkę", a to przecież oszustka i złodziejka.
Twórczyni serialu nie mogła się chyba po prostu zdecydować, czy chce gloryfikować główną bohaterkę, czy nam ją obrzydzić. Czasem serial ma vibe negatywnego feminizmu: dziewczyna, która nie miała nic, ośmieszyła świat wielkich finansów zdominowany przez mężczyzn. Tylko że Anna Delvey nie powinna być wzorem do naśladowania. Jej historia jest ciekawa, ale to przestępczyni z własnymi demonami, która wyłudziła kasę nie tylko od dużych instytucji (choć dobrze wiemy, że zwykle konsekwencje ponoszą szeregowi pracownicy, a nie prezesi), ale i oszukiwała zwykłych ludzi. Ok, może i byli bogaci, ale to nie znaczy, że można ich okradać. W przeciwieństwie Robin Hooda, nie oddawała pieniędzy biednym, ale zaspokajała własne ego.
Tymczasem z tego, co widzę, Anna Sorokin zrealizowała swoje marzenie: stała się prawdziwą celebrytką i influencerką, Netflix spłacił jej długi, w Londynie wystawiono musical o jej życiu, a HBO ma w planach własną produkcję na ten temat. Wspomniana wcześniej Rachel DeLoache Williams napisała tekst dla "Time'a" o wymownym tytule: "Anna 'Delvey' Sorokin prawie zniszczyła mi życie, a teraz jest wynagradzana za swoje przestępstwa".
"Kim jest Anna?" jest zły pod wieloma względami, ale i tak chce się go oglądać dalej. Albo ja mam taką słabą wolę. Jest z nim trochę jak z "Archiwum 81" - kiepskie wykonanie rekompensuje nam fascynująca historia. Pomimo tego, że musimy uwierzyć na słowo w niesamowite zdolności głównej antybohaterki, to jednak chcemy dowiedzieć się, jak wzniosła się na wyżyny i z niemałą satysfakcją przyglądamy się jak gra na nosie "elytom" i bankom, które skubią nas na co dzień. Więcej o tym, jaka była naprawdę, można dowiedzieć się jednak z Wikipedii i artykułów o jej procesie.
Serial "Kim jest Anna?" możecie obejrzeć na Netfliksie.
* Zdjęcie główne: "Kim jest Anna?" / materiały prasowe Netfliksa