Nowy rok szkolny oficjalnie zadebiutował 1 września, ale prawdziwa praca z uczniami rusza od dzisiaj. Wielu z nich czeka bolesne spotkanie z zaktualizowanym przez Przemysława Czarnka kanonem, ale nie wszystkie lektury szkolne zabijają radość z czytania. Jest kilka pozytywnych wyjątków.
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że minister Przemysław Czarnek wykorzystuje listę lektur szkolnych do promowania ultrakonserwatywnej ideologii opartej na autorach, którzy w żadnym razie nie powinni znaleźć się w kanonie. Problem z omawianiem kultury w szkole sięga jednak znaczenie głębiej i nie zaczął się wcale od kadencji obecnego szefa resortu edukacji. Polska szkoła z nadania polityków od lat serwuje uczniom najgorszą stronę kultury. Tymczasem kanon powinien składać z dynamicznego komponentu opartego o rozmowy z uczniami. W innym wypadku nie tylko nie znajdziemy porozumienia z kolejnymi pokoleniami, ale też będziemy kurczowo trzymać się coraz bardziej starzejących się lektur szkolnych.
Nie oznacza to oczywiście, że każda książka mająca więcej niż 50 lat powinna trafić na śmietnik historii. Wręcz przeciwnie, żadnej nie powinno to spotkać. Odświeżanie kanonu lektur nie powinno polegać na negowaniu przeszłości. Problem w tym, że w polskiej szkole wciąż kurczowo trzymamy się tytułów podejmujących tematy, które z dzisiejszej perspektywy nie mają żadnego znaczenia. Z kolei te książki, które podejmują uniwersalne kwestie nauczyciele omawiają przeważnie nie z dzisiejszej perspektywy, tylko jakbyśmy wciąż mieli XIX wiek. Co też bardzo wydatnie przyczynia się do złej sławy kanonu. Odrzucamy wszystkie obecne tam książki i proponujemy na wymianę własne, a to niewłaściwa ścieżka.
Lektury szkolne na rok 2021/2022. Które warto przeczytać?
Czasem miło jest pofantazjować o współczesnych tytułach, które powinny znaleźć się na liście lektur szkolnych, ale raczej nigdy tam nie trafią. Sam ostatnio proponowałem świetne książki gatunkowe, które warto omawiać w naszych szkołach. Żyjemy jednak w bardzo konserwatywnym kraju, który każdą zmianę przyjmuje z nieufnością. Jeszcze przez kilka lat będziemy musieli zapewne funkcjonować z kanonem wymyślonym przez ministra Czarnka i jego „ekspertów”.
Zresztą nawet po zmianie władzy nie doczekamy się polityków mających w sobie odwagę na przeprowadzenie rewolucji w kanonie. Dlatego postanowiłem przyjrzeć się książkom, które w tym roku szkolnym trafią na biurka uczniów i poszukać wśród nich pozycji godnych przeczytania. Bo przecież przy całym moim sprzeciwie wobec dzieł Zofii Kossak-Szczuckiej i Jana Pawła II na liście lektur, alternatywa w postaci nieczytającej w ogóle młodzieży jest jeszcze gorsza.
Mania, dziewczyna inna niż wszystkie. Opowieść o Marii Skłodowskiej-Curie (klasy 1-3)
W całym tym zalewie Lolków, Cukierków, Kacperków i Karolć niełatwo znaleźć książkę, która byłaby w stanie cokolwiek powiedzieć dorastającemu dziecko o otaczającym ją świecie. Choć „Mania, dziewczyna inna niż wszystkie” wpisuje się w trend zdrobniałych imion w tytule, to na szczęście stanowi tutaj odstępstwo od reguły. Po pierwsze, mamy tutaj do czynienia z książką współczesną, więc pisaną językiem dostosowanym do obecnych uczniów. A po drugie, przedstawiającą im osobę rozpoznawalną, ale wbrew pozorom wcale nie tak dobrze znaną. „Mania, dziewczyna inna niż wszystkie” wpisuje się ponadto w niezwykle popularny w ostatnich latach trend promowania historii kobiet, co też warto w szkole kultywować.
Alicja w Krainie Czarów (klasy 4-6)
„Alicja w Krainie Czarów” to książka, której jakość jest mocno uzależniona od sposobu omawiania. Jeżeli nauczyciel podejdzie do niej jak do niewinnej historyjki o małej dziewczynce podróżującej przez magiczną krainę, to wiele dzieci z tej lektury nie wyciągną. A przynajmniej nie do momentu aż zasiądą do niej ponownie jako dorośli. Słynną książkę Lewisa Carolla można natomiast pokazać z pozycji nieskończonego źródła inspiracji dla kina, serialu, mody czy nawet gier komputerowych. Co oczywiście wymaga odpowiedniej wiedzy ze strony polonisty i umiejętności korzystania ze źródeł multimedialnych.
Oskar i Pani Róża (klasy 7-8)
„Oskar i Pani Róża” jest ckliwą i często dosyć naiwną opowiastką? Nie mam zamiaru temu zaprzeczać. W polskiej rzeczywistości pełni jednak niezwykle istotną rolą. Przede wszystkim z uwagi na to, jak bardzo śmierć i jej okoliczności stanowią w naszym społeczeństwie temat tabu. W kanonie lektur szkolnych ten temat albo nie występuje, albo bohaterowie umierają na polu chwały (a w przypadku omawiania Biblii nawet zmartwychwstają). Natomiast dzieło Erica-Emmanuela Schmitta przy wszystkich swoich wadach, potrafi podjąć kwestię śmierci w sposób nie tylko bardzo otwarty i współczesny, ale też pełen empatii.
Balladyna (klasy 7-8)
Jak zostało powiedziane w kultowym filmiku pewnej popularnej grupy komików, „Balladyna” to malinowy kryminał. Natomiast wbrew pozorom nie należy traktować tego jako obelgi. Bo ze wszystkich dzieł Juliusza Słowackiego wpakowanych do kanonu, właśnie „Balladynę” czyta się z największym luzem. Ta książka ma w sobie coś ze współczesnego gatunkowego wymieszania i popowej estetyki. Co w zestawieniu ze zwyczajową romantyczną martyrologią wydaje się o niebo świeższe i bardziej interesujące dla współczesnego młodego czytelnika.
Dziady cz. II (klasy 7-8)
Skoro zaś o tym mowa, to warto też polecić coś z repertuaru naszego narodowego wieszcza. Na pewno nie nudnawego „Pana Tadeusza”, nie oderwanego od współczesnych realiów „Konrada Wallendroda” i nie wchodzące na wyżyny samouwielbienia improwizacje z „Dziadów części III”. Spośród dzieł Adama Mickiewicza najlepiej sięgnąć po „Dziady cz. II” i poprzedzające je utwór „Upiór”. Natomiast nie należy czytać tej książki w oderwaniu od jej kulturowych związków. O duchach i upiorach należy rozmawiać w okresie Halloween, w odpowiedniej atmosferze grozy oraz w towarzystwie innych przykładów literatury gotyckiej oraz współczesnych horrorów. Tylko w taki sposób oddamy Mickiewiczowi sprawiedliwość.
Antygona (liceum/technikum)
Polska szkoła uwielbia omawiać antyk i traktuje go absolutnie bardziej priorytetowo od czasów współczesnych. Ten aspekt lekcji języka polskiego od dekad nie uległ zmianie. Osobiście bardzo lubię starożytność z jej mitologią, ale nawet mnie te proporcje wydają się okropnie zachwiane. Nie oznacza to natomiast, że żadnego z dzieł starożytnych nie warto przeczytać. Najlepszym przykładem jest „Antygona”, która zresztą wciąż wydaje się dziełem zaskakująco uniwersalnym. Choćby z tego tytułu, że główną bohaterką jest tutaj kobieta, co naprawdę nie zdarza się często w polskim kanonie. Prawie nigdy. Natomiast siła „Antygony” nie wyczerpuje się tylko na płci głównej bohaterki. To wciąż niezwykle emocjonalna opowieść o rodzinie, władzy, poświęceniu, dyskryminacji oraz wolnej woli.
Rok 1984 (liceum/technikum)
„Rok 1984” to zapewne jedyna książka z kanonu, co do wartości której zgodzi się prawica, lewica i centrum. Tylko co z tego, skoro polski internet zalewają absolutnie bzdurne i nieprawdziwe tezy na temat George'a Orwella? Wyraźnie pokazuje to, że sama obecność dobrej powieści na liście lektur nie wystarcza. Należy też je mądrze omawiać. W przypadku „Roku 1984” warto na pewno głębiej sięgnąć do życiorysu autora, a także pokazać jedną z najlepszych literackich dystopii w kontekście współczesnych sporów politycznych. Warto uczniom liceów oraz techników trochę pomóc, bo część z nich na pewno po „Rok 1984” sięgnie i chwała im za to.
Nie-Boska komedia (liceum/technikum)
W kontekście ultrakonserwatywnych pozycji na liście lektur szkolnych „Nie-Boska komedia” wydaje się jakimś fenomenem. Bo jak inaczej traktować utwór, który podejmuje temat tak przecież aktualny temat skrajnych ideologicznych fanatyzmów? Nie jest przy tym wcale łatwy do jednoznacznej interpretacji i nie daje się wpisać ani do obozu religijnego, ani ateistycznego. Wraz ze zmieniającym się przecież wśród młodych ludzi nastawieniem do religijności rola „Nie-Boskiej komedii” teoretycznie powinna więc wzrastać. Można jednak odnieść wrażenie, że podejście do dzieła Zygmunta Krasińskiego bywa w szkołach mocno lekceważące. Dlatego w pogoni za terminami i w starciu z Mickiewiczem oraz Słowackim zbyt łatwo przychodzi im rezygnacja z tego tytułu.
Zbrodnia i kara (liceum/technikum)
Literatura zagraniczna w polskim kanonie od dawna jest traktowana bardzo po macoszemu. Utworów spoza Polski jest mało, zresztą przeważnie chodzi o książki mające grubo ponad 200 lat. Odbywa się to ze szkodą dla młodych czytelników, którzy w dobie globalizacji i powszechnego internetu dawne przestali myśleć o kulturze w kategoriach zamkniętego narodowego poletka. Na szczęście na liście lektur dla liceum znajdziemy kilka klasycznych pozycji, po które zdecydowanie warto sięgnąć. Jedną z nich jest „Rok 1984”, a drugą „Zbrodnia i kara” Fiodora Dostojewskiego. Nie wszystkie elementy twórczości tego rosyjskiego pisarza dobrze się zestarzały, ale to wciąż absolutnie fenomenalna powieść. Można ją w szczególności polecić fanom kryminałów, które „Zbrodni i karze” do dzisiaj bardzo dużo zawdzięczają.