W "Leo" Netflix rzuca rękawicę Disneyowi. Koniecznie odpalcie tę animację od Sandlera
„Leo” to wyprodukowany przez należące do Adama Sandlera studio Happy Madison Productions i Netfliksa animacja, która błyskawicznie wskoczyła na pierwsze miejsce na liście TOP 10 filmów w serwisie. Zdaję sobie sprawę z tego, z jakiego rodzaju produkcjami kojarzy się Sandler, warto jednak pamiętać, że na kilka głupawych tytułów z jego udziałem przypada jakiś solidny. Po świetnym „Nie jesteś zaproszona na moją Bat Micwę” przyszła pora na udany obraz dla młodszych widzów.
OCENA
„Leo” w reżyserii Roberta Marianettiego, Roberta Śmigla i Davida Wachteneima jest drugim filmem animowanym od firmy Adama Sandlera - aktor występuje w nim w tytułowej roli obok m.in. Billa Burra, Cecily Strong, Jasona Alexandera, Sanie Sandler Jackie Sandler, Sunny Sandler i - rzecz jasna - Roba Schneidera. W przeciwieństwie do poprzednika, nową animację możemy zaliczyć do naprawdę udanych.
Wszyscy ci, którzy czują niedobór uniwersalnych produkcji dla całej rodziny, a czują się rozczarowani nową animacją Disneya, mogą wynagrodzić sobie zawód domowym seansem „Leo” - ta nowość świetnie robi wszystko to, za co cenimy wiele tytułów studia Myszki Miki. I potrafi autentycznie rozbawić.
Czytaj więcej o nowościach w streamingu na łamach Spider's Web:
Leo: recenzja filmu animowanego Netfliksa
„Leo” opowiada historię hatterii o tytułowym imieniu - jednego z klasowych zwierzaków w podstawówce. Podczas spotkania rodziców i nauczycieli, na którym ciężarna nauczycielka, pani Salinas, ogłasza, że musi udać się na urlop macierzyński, Leo słyszy, jak jeden z rodziców mówi o starości. Wówczas ogarniają go lęk i rozpacz - dochodzi do wniosku, że nigdy niczego nie osiągnął. Wiedząc, że został mu tylko rok życia, postanawia uciec - niestety zamiast tego zostaje wplątany w perypetie uczniaków i nowej nauczycielki, surowej pani Malkin. Mimo tego zamierza konsekwentnie realizować kolejne punkty z listy rzeczy, które powinien zrobić przed śmiercią.
Film nie szczędzi pierdząco-kloacznych dowcipów (oczywiście - wszystko w granicach produkcji dla odbiorcy w każdym wieku), ale umiejętnie równoważy je sercem i czułością. To obraz familijny, stworzony przez ludzi, którzy sami mają rodziny (zresztą Sandler zaangażował swoją do pracy) i uważnie przyglądali się dorastającym szkrabom - w filmie nie brakuje zabawnych obserwacji, świeżych i trafnych żartów z samych dzieciaków oraz ogromu zrozumienia charakterów i zachowań pociech w podstawówkowym wieku. Dorośli się pośmieją i wymienią porozumiewawcze spojrzenia; dzieciaki też się pośmieją, a przy okazji czegoś nauczą, bowiem „Leo” przemyca sporo praktycznych porad - mali bohaterowie filmu mierzą się z różnymi trudami (np. rozwodem rodziców), które film ilustruje w bardzo krzepiący sposób.
Oczywiście: można mówić, że morały w animacji Netfliksa są nieco banalne, ale gwarantuję: zaserwowano je z takim sercem, że nie sposób nie poczuć sympatii do całej tej opowieści i jej bohaterów. Ta opowieść o trudach współczesnego rodzicielstwa prezentuje się atrakcyjnie wizualnie, musicalowe elementy łączą humor, teatralność i przyjemne (choć niekoniecznie zapadające w pamięć) brzmienia, a całość przypomina dzieciakom, że nie są w swoich troskach osamotnione. Fajna sprawa.