Nareszcie jest. Po „WandaVision” i „Falcon i Zimowy Żołnierz” nadszedł trzeci i chyba najbardziej oczekiwany przez fanów serial. „Loki” okazał się niespodziewanie dobry i to nie dlatego, że jego bohater jest fenomenalny. No, przynajmniej nie tylko dlatego.
Uwaga, tekst zawiera spoilery z premierowego odcinka serialu „Loki”.
Gdy Thanos pozbawiał Lokiego życia wiedzieliśmy jedno – oto odchodzi bohater, na którego MCU nie zasłużyło – Bóg kłamstwa, obłudy i przede wszystkim magnetycznego akcentu. Stawka była wysoka, skoro Disney tak wcześnie ubił jednego z bohaterów, którego fani uwielbiali. Duża w tym zasługa Toma Hiddlestona, któremu, we współpracy z naprawdę dobrze przygotowanym scenariuszem, udało się stworzyć postać niejednoznaczną, sprytną i pewną siebie, ale jednocześnie nieporadną i z dużym bagażem komicznym.
Jedno z najbardziej pamiętnych wystąpień Lokiego miało miejsce wtedy, gdy Hulk ciskał nim w pobliżu finału 1. części „Avengers”.
Jasne, tam gdzie pojawia się charyzmatyczny Hiddleston, tam pewne jest, że to, co oglądamy, ma drugie, a może i trzecie dno. Choć finalnie zawsze przegrywa, to jego złożone plany są tak wielopoziomowe jak scenariusz heist movie, tylko na końcu zwykle zamiast skarbca jest jego brat – Thor-nudziarz lub ktoś inny, kto akurat ma nad nim przewagę.
Śmierć Lokiego zamknęła pewien rozdział, ale otworzyła kolejny, bo o to w czasie skoku w czasie drużyna Avengerów dała mu szansę na ucieczkę (Lokiemu z przeszłości, czyli temu, który jeszcze nie pojednał się z bratem). I tu zaczyna się akcja serialu. Gdy dawny nordycki bóg ucieka, trafia na tajemniczą grupę, która bardzo szybko go pacyfikuje. Tak szybko, że Loki sam jest zaskoczony swoją bezradnością. Trafia więc do miejsca, w którym rezyduje organizacja TVA, założona przez strażników czasu.
Mówiąc krótko, TVA pilnuje, aby czas przebiegał dokładnie tak, jak powinien.
Każdy, kto zejdzie z raz obranej i przeznaczonej mu ścieżki, musi zostać złapany i ukarany. Jaka to jest kara? Do końca nie wiemy, ale jeden z bohaterów mówi o egzekucji.
Zatrzymajmy się przy tym wątku na dłuższą chwilę, bo i Lokiemu przetrawienie go zajęło trochę czasu. Nagle opadła kurtyna. Bohater, który wierzy w to, że jest panem swojego losu, ba! Bóg nordycki, którego boskość była powodem do pewności siebie i pychy, teraz musi skonfrontować się z faktem, że każda z jego decyzji jest z góry wiadoma i zaplanowana. To dość przygnębiająca wizja, która przypomina determinizm, a miejscami, gdy weźmiemy pod uwagę drogę od łotra do antybohatera, jaką przeszedł, nawet protestancką predestynację.
Ciśnie się na usta meta-komentarz, że to w końcu świat filmowy, więc rzeczywiście to scenarzyści są panami losu bohaterów.
Jest to jednak pójście na skróty, bo w gruncie rzeczy bardziej chodzi o to, że Loki jest w pułapce. Gdy poznał swój los, to w gruncie rzeczy został zmuszony do przejścia tej ewolucji, która zajęła mu kilka dobrych filmów. To szybkie dojrzewanie sprawia, że przestajemy mieć do czynienia z łotrem, a mamy z antybohaterem, które próbuje ujść przeznaczeniu.
Co istotne, taki punkt wyjścia kwestionuje wszystkie decyzje, jakie podjęli bohaterowie w czasie swoich przygód. Przecież wszystko było z góry zaplanowane. Pamiętacie, gdy Doktor Strange sprawdzał, jak wiele scenariuszy ich zwycięstwa istnieje w walce z Thanosem? To pomyślcie teraz, że tak naprawdę te możliwości były złudne, bo musiało dojść do pokonania ich arcyprzeciwnika.
Uproszczony film pokazuje, jak kształtują się ścieżki czasu, które Loki widział przed wejściem na salę sądową, mogą być rzeczywiście nie do końca prawdziwe. Tego jednak do końca nie wiemy. Natomiast jeśli okaże się to prawdą, to ulegnie zmianie filozoficzne umocowanie bohaterów. A nawet więcej: czy my, jako widzowie możemy nazywać ich jeszcze bohaterami, skoro tak naprawdę nie podejmują decyzji, a jedynie robią tylko to, co muszą?
Wizja przedstawiona w „Lokim” jest wyjątkowo intrygująca i bardzo, bardzo mroczna. Bardzo możliwe jednak wszystko zostanie jeszcze odwrócone o 180 stopni. Mamy do czynienia z bogiem kłamstwa, co wcale nie musi oznaczać, że inni nie są od niego sprytniejsi.