Warto krzyczeć. Netflix pod presją przywrócił ocenzurowany w polskiej wersji dialog z filmu „Mitchellowie kontra maszyny”
Ledwie internauci podnieśli raban, a już nie ma o czym gadać, bo Netflix błyskawicznie naprawił swój błąd. Inna sprawa, że wciąż nie doczekaliśmy się żadnego komentarza czy słowa wyjaśnienia ze strony platformy.
To nie trwało długo. Wczoraj informowaliśmy o dziwnej sytuacji dotyczącej polskiej wersji językowej filmu „Mitchellowie kontra maszyny”, gdzie jeden z dialogów został w dubbingu znacząco przekształcony. Podczas gdy w oryginale mama pyta Katie, czy są z koleżanką oficjalnie razem i czy przyjadą do domu na Święto Dziękczynienia, napisy tłumaczyły tekst wiernie, ale w rodzimym dubbingu brzmiał on: „Jade jest rzeczywiście taka super i przyjedziesz z nią na święta?”.
Można rzec: detal. Tyle że nie, bo przy okazji doszło do ewidentnej manipulacji przy tłumaczeniu, która zamaskowała moment wyjawienia orientacji bohaterki. Dla walczących o reprezentację i widoczność to kolejna dość przykra okoliczność, w której Netflix Polska ocenzurował postać LGBT+ (podobna sytuacja, o której również wspominamy we wczorajszym tekście, miała miejsce przy okazji serialu „She-Ra i księżniczki mocy”).
Tymczasem polski oddział Netfliksa, nie informując o tym absolutnie nikogo, od wczoraj zdążył już poprawić dubbing w „Mitchellowie kontra maszyny”.
Gdyby nie przypadkowi widzowie, nikt, kto film już obejrzał i zdążył Netfliksa skrytykować, nie miałby szans się o tym dowiedzieć. Po cichu, bez słowa wyjaśnienia, tłumaczenie poprawiono. Teraz dialog w polskim dubbingu brzmi: „Jesteście z Jade oficjalnie parą i przyjedziesz z nią do domu na święta?” Tekst wciąż pasuje do animacji, a jednocześnie zachowuje pełny pierwotny sens wypowiedzi.
To dowód na to, że krzyczeć warto, a presja nieraz popłaca. Z jednej strony można docenić błyskawiczną reakcję i sprawne poprawienie ścieżki dialogowej (choć ta naprawdę zaskakująca szybkość wprowadzenia poprawki rodzi pytanie o to, czy serwis nie dysponował dwiema wersjami dubbingu od samego początku, zważywszy na to, że dogranie nawet jednego zdania to proces kilkupoziomowy i w efekcie czasochłonny). Z drugiej zaś wciąż zastanawia, dlaczego w ogóle musiało dojść do podobnej sytuacji.
Nieznane są powody decyzji platformy słynącej przecież z otwartości i bardzo inkluzywnego podejścia. Netflix na pytania o cenzurę dotychczas nie udzielił odpowiedzi i w żaden sposób nie skomentował też swojej (właściwej) reakcji. Wspomniana scena nie należy do tych z natury kontrowersyjnych, a jednak to chyba właśnie strach przed kontrowersją był powodem, dla których się na cenzurę zdecydowano. Szkoda. Tym niemniej fakt, że serwis wyszedł rozczarowanym widzom naprzeciw, może napawać optymizmem. Dobry ruch!
Aktualizacja:
Otrzymaliśmy informację od polskiego przedstawiciela serwisu Netflix, że błąd nie wynikał ze złej woli, ale ze zwykłego ludzkiego błędu. Zanim dubbing ostatecznie trafi do serwisu, przechodzi przez wiele szczebli i osób, gdzieś po drodze doszło do niezamierzonej pomyłki.