"Moon Knight" nie ma żadnego związku z resztą MCU. Niby się cieszę, ale trochę też nie rozumiem Marvela
Czwarta faza Marvel Cinematic Universe długo przypominała chaotyczny zbiór w większości niepowiązanych ze sobą historii. Wydawało się jednak, że Marvel wróci na właściwe tory za sprawą "Doctor Strange w multiwersum obłędu", który scali wątki z kilku różnych produkcji. Nie do końca tak się stanie, bo debiutujący wcześniej "Moon Knight" nie ma żadnych związków z resztą bieżącego MCU. Co budzi mieszane odczucia.
"Moon Knight" to bezsprzecznie najbardziej wyczekiwany serial Marvela w tym roku. Produkcja z Oscarem Isaakiem w roli głównej budzi też jednak pewne kontrowersje. Szef Marvel Studios zapewnia, że "Moon Knight" będzie najbrutalniejszą produkcją w historii MCU. Obecność takiego bohatera w mimo wszystko dosyć przyjaznym dla młodszych widzów Marvel Cinematic Universe nadal wydaje się jednak trochę nie na miejscu.
Być może właśnie z tego powodu marcowa nowość platformy Disney+ nie będzie mieć żadnych związków z resztą 4. fazy MCU. Jak informuje portal Comicbook, takie stwierdzenie padło ze strony producenta serialu Granta Curtisa w briefiengu prasowym wysłanym przez Marvela przed nadchodzą premierą. Twórcy "Moon Knighta" w poszukiwaniu inspiracji sięgali raczej dalej w przeszłość i patrzyli na pierwsze filmy poświęcone Iron Manowi:
Nie ma żadnego związku z bieżącym MCU. Moon Knight jest całkiem nowy i wyrusza na zupełnie nowe przygody. Naprawdę sądzimy, że to spodoba się fanom. (...) Jest kilka aspektów Moon Knighta, które niezwykle ekscytują nas w Marvel Studios. Jednym z najbardziej unikalnych jest to, że zabiera Marvel Studios do korzeni związanych z Iron Manem i Tonym Starkiem. To był bohater zbudowany w całości od zera i tak samo jest z Markiem Spectorem
- podkreślił Grant Curtis.
Najnowsza faza Marvel Cinematic Universe jest dziwnie rozczłonkowana. Natomiast "Moon Knight" faktycznie lepiej działa jako osobna historia.
Niemal każdy z zeszłorocznych filmów i seriali MCU funkcjonował jako zamknięta historia niezbyt zainteresowana tym, co wydarzyło się w tym świecie wcześniej. Właściwie tylko w "WandaVision" oraz "Spider-Man: Bez drogi do domu" przeszłe zdarzenia miały realny wpływ na fabułę. A przecież kolejne produkcje 4. fazy wydawały się jeszcze mniej zainteresowane budowaniem związków między sobą nawzajem. Dopiero "Doctor Strange w multiwersum obłędu" realnie wymaga obejrzenia wcześniej kilku seriali dostępnych na Disney+.
W tym kontekście decyzja o pozostawieniu "Moon Knighta" gdzieś na uboczu MCU wydaje się tyleż ciekawa, co niezaskakująca. Marvel Studios bardzo dziwnie zarządza 4. fazą połączonego uniwersum. Tak jakby szefowie studia trochę nie mieli pomysłu na dalsze ciągnięcie tak skomplikowanego logistycznie projektu. Z drugiej strony akurat Moon Knight jest bohaterem, który również w komiksach najlepiej funkcjonuje wewnątrz swojego własnego świata.
Gdy pojawia się u boku innych superbohaterów, to przeważnie wypada jak niezbyt interesująca podróbka Batmana. W rzeczywistości jest zaś kimś o wiele, wiele bardziej fascynującym, co doskonale obrazują tomy w całości poświęcone właśnie Markowi Spectorowi. Jednym z najlepszych jest "Moon Knight" autorstwa Jeffa Lemire'a i Grega Smallwooda wydany w Polsce w 2020 roku, Jeżeli więc serial Disney+ podąży tą samą ścieżką, co komiksy poświęcone bohaterowi nazywanemu niekiedy Pięścią Khonshu, to akurat nie będziemy mieć raczej powodów do narzekania.