REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

Muszę się do czegoś przyznać: męczy mnie muzyka klubowa. Przestańcie nas katować Tiną Turner

Piątek wieczór, więc fajnie odstresować się po całym tygodniu pracy. Pada pomysł: idziemy ze znajomymi do klubu. Cieszę się z tego planu, bo dawno nie tańczyłam. Niestety, gdy jestem w środku, zamiast świetnie się bawić, podpieram ściany, ale nie dlatego, że jestem nieśmiała. Nie mogę znieść muzyki, serwowanej przez didżejów, a w zasadzie odgrzewanych na okrągło, oklepanych kawałków, wylewających się od lat zewsząd.

05.02.2023
8:09
Muzyka klubowa
REKLAMA

Nie należę do osób, które specjalnie przepadają za klubami. A jeśli już, wybieram takie, gdzie jest określona muzyka czy impreza tematyczna. Choć najlepiej bawię się na koncertach na żywo, czy festiwalach, zdarza mi się od czasu do czasu pójść do komercyjnego klubu. Po pierwsze dlatego, że mam różnych znajomych, którzy niekoniecznie podzielają moje muzyczne gusta, a po drugie, czasem zwyczajnie mam ochotę na czystą rozrywkę i nie muszę bawić się przy wysublimowanej elektronice czy niszowej muzie.

REKLAMA

Muzyka klubowa to papka. Ile można katować te same numery

Niestety, to co słyszę w komercyjnych klubach, przyprawia mnie o potężną irytację, żeby nie napisać dosadniej. No bo jak się nie wkurzać, gdy po raz enty słyszę te same oklepane numery, grane w komercyjnych stacjach radiowych, gwiazdorów czy zespoły jednego przeboju.

Będąc ostatnio w jednym z sopockich klubów, uchodzących za kultowy, powstały w latach 50. gdzie bawiła się kiedyś sopocka bohema, podpierałam ściany. Najpierw poleciało Sex on Fire Kings Of Leon, potem The Best Tiny Turner, później Dancing Queen Abby. Było też coś na rockową nutę, ograny do granic możliwości (I Can’t Get No) Satisfaction The Rolling Stones oraz polskie hity w stylu Pocałuj noc Varius Manx.

Muzyka klubowa Pocałuj noc

Gdy po kolejnej nudnej piosence, naiwnie łudziłam się, że będzie jednak lepiej i poleci coś ciekawszego, było niestety jeszcze gorzej. Popatrzyłam na ludzi, którzy świetnie się bawią w rytm odgrzewanych kotletów i zadałam sobie w duchu pytanie: "co jest ze mną nie tak”? "Czy tylko mi się to nie podoba?". Koleżanka, która towarzyszyła mi w klubie podkreśliła, że wystarczyłoby, gdyby didżej zagrał coś mniej znanego tego samego artysty. Przecież jest tyle ciekawych i dobrych piosenek, nawet tych komercyjnych

Wychodząc z klubu i spacerując w stronę sopockiego molo, zaczepiłam kilku młodych ludzi i zapytałam ich, o co chodzi z tą muzyką w klubach. Podkreślę, że odgrzewane muzyczne kotlety słyszałam nie tylko w Sopocie, ale też w kilku innych klubach w Warszawie, więc nie jest to lokalny problem. "Ej no zmień klub, nie ma co chodzić do miejsc, do których wszyscy chodzą" - powiedział mi na oko dwudziestokilkuletni chłopak. "Ludzie mają wywalone na muzykę" – wyparował drugi.

Didżeju, odrobinę kreatywności na muzycznej liście.

Czy tak jest? Może nie wszyscy interesują się muzyką, ale wiem, że odgrzewane muzyczne kotlety nie tylko mi przeszkadzają. Ostatnio koleżanka opowiadała mi, że na korpo imprezie didżej grał numery, które każdy z nas doskonale znane.

"Była oczywiście Lambada i Conga. Brakowało tylko mojego "ukochanego" Boney M. Poszłam do didżeja i zasugerowałam, ze może zmieni muzykę na coś mniej znanego, bo przy tym bawić się nie da. Powiedział mi, że ludzie znają te numery i chcą się przy tym bawić. W końcu jednak dał się przekonać. Puścił Dawida Podsiadło i jakoś wszyscy tańczyli

-opowiada mi koleżanka.
REKLAMA

Więc drodzy didżeje i wszyscy układający klubowy repertuar. Może warto odrobinę zaryzykować i zaufać ludziom? Może gdy zagracie 6 lat później Kultu zamiast po raz nie wiem który, Gdy nie ma dzieci i zamienicie Dancing Queen Abby na równie znany hit, choć mam wrażenie, że nie aż tak mocno ograny - Voulez-Vous to świat się nie zawali, a sala nie opustoszeje. Bo tak jak wspominałam na początku, czasem mam ochotę na czystą rozrywkę i chcę po prostu potańczyć. Niestety, okropna muzyka klubowa sprawia, że odechciewa mi się imprezowania. Ktoś powie, no to zmień klub, jedź na festiwal, zrób domówkę, włącz sobie Spotify. Tylko, czy to o to chodzi? Chyba nie. Może didżeje po prostu powinni zmienić nastawienie, zaufać ludziom i dać im odrobinę kreatywności i świeżości, zamiast katować ich oklepaną muzyczną papką.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA