Jakie są najlepsze planszówka? Przyjrzyjmy się TOP 10 grom planszowym, które każdy szanujący się miłośnik kartonu i plastiku powinien znać i ograć chociaż raz.
Gry bez prądu przeżywają w ostatnich latach renesans, a fani planszówek mają w czym wybierać. Nasi rodacy są jednymi z najbardziej uznanych projektantów gier planszowych na całym świecie, a do tego jako Polacy jesteśmy w bardzo komfortowej sytuacji - w naszym kraju pojawiają się praktycznie wszystkie głośne produkcje w polskim tłumaczeniu. Wybór jest… przytłaczający.
Sprawdź inne nasze teksty na temat gier planszowych:
Jaką planszówkę w takim razie warto kupić dla siebie lub na prezent dla bliskiej osoby? Do wyboru są setki tytułów, ale dzisiaj przyjrzymy się tym najlepszym z najlepszych. Przygotowałem listę dziesięciu najlepiej ocenianych gier planszowych przez społeczność użytkowników serwisu Board Game Geek (wszystkie wydano w Polsce, a każdą z nich moja planszówkowa grupa ma już w kolekcji).
10. Star Wars: Rebelia (2016)
To zdecydowanie moja ukochana planszówka - mam już ponad 20 partii na koncie. Mogą w nią grać 2, 3 lub 4 osoby dzielące się pomiędzy dwie frakcje. „Star Wars: Rebelia” to tytuł strategiczny, w którym jedno (złe) stronnictwo o przeważającej siłę militarnej walczy z ukrywającymi się (dobrymi) bohaterami. Imperium musi wykorzystywać swoje floty do przeczesywania całej odległej galaktyki w poszukiwaniu rebelianckiej bazy, którą musi nie tylko znaleźć, ale też zniszczyć przed końcem gry. Buntownicy, dysponujący ograniczoną liczbą figurek, grają na czas, zdobywają sojuszników, wykonują partyzanckie misje i realizują Cele, aby poprawić swoją reputację i skrócić rozgrywkę.
Gracze w ramach swoich tur mają do wyboru dwie podstawowe akcje realizowane figurkami liderów, którymi są ikoniczne postaci (pokroju Lei lub Imperatora): poruszanie jednostek do konkretnego systemu lub wykonywanie uprzednio wybranych misji. Te ostatnie są mocno inspirowane fabułą filmów Star Wars, a gra obfituje w iście kinowe momenty takie jak ataki na Gwiazdę Śmierci, niszczenie przez nią całych planet, desperackie próby przenoszenia bazy do innego systemu oraz porywanie i przeciąganie na ciemną stronę Mocy bohaterów. Zdecydowanie warto też dokupić dodatek „Imperium u władzy” dodający nowe karty, figurki oraz liderów i usprawniający system walki.
9. Wojna o Pierścień, 2 edycja (2011)
W tej grze strategicznej może uczestniczyć od 2 do 4 graczy kontrolujących jedną z dwóch stron konfliktu, którymi są Cień (Sauron, Saruman i Easterlingowie) oraz Wolne Ludy (Gondor, Rohan, Krasnoludowie, Elfy i Ludzie Północy). Celem bohaterów jest wrzucenie Jedynego Pierścienia do lawy w Górze Przeznaczenia, a w tym celu Drużyna Pierścienia (której członkowie mogą się odłączyć albo zginąć!) musi w tajemnicy podróżować po Śródziemiu. Oczywiście wysłannicy Mrocznego Pana muszą im w tym przeszkadzać, a zwyciężają gdy Frodo zostanie skorumpowany.
Oprócz tego oba stronnictwa wdają się w potyczki militarne, a alternatywnym sposobem wygrania gry jest zdobycie 4 (Wolne Ludy) lub 10 (Cień) punktów za kontrolowanie miast lub twierdz przeciwnika na koniec rundy - przy czym jednostki symbolizujące stronę dobra usuwane są z gry na stałe, a źli cofani są do posiłków i mogą być rekrutowane ponownie. Gracze na zmianę wykonują swoje akcje, a to, jakich mogą się podjąć dyktują im specjalne kostki. Grę urozmaicają też karty Wydarzeń inspirowane fabułą Władcy Pierścieni.
8. Gloomhaven: Szczęki Lwa (2020)
Samodzielny prequel do „Gloomhaven” to mniejsza i uproszczona wersja kultowej już gry fantasy przywodzącej na myśl papierowe RPG-i i to od niego warto zacząć swoją przygodę z serią. Gracze, czyli najemnicy z formacji Szczęki Lwa, nie podróżują tu po całej krainie, tylko przeżywają jedną przygodę składającą się z około 20 scenariuszy wyłącznie na terenie tytułowego miasta.
Do wyboru są tu cztery klasy postaci, a figurki, przeszkody itp. ustawia się na mapach rozrysowanych w Księdze Scenariuszy. Aby przejść scenariusz i dotrzeć do kolejnego trzeba zrealizować cel misji w ramach turowej walki, a postępy w rozwoju postaci, w tym zdobyte złoto, punkty doświadczenia, przedmioty i nowe karty w talii są przenoszone pomiędzy kolejnymi rozdziałami tej historii.
7. Diuna: Imperium (2020)
To przyjemna gra łącząca mechaniki takie jak deck building i worker placement, w której przedstawiciele słynnych rodów Landsraadu walczą o kontrolę nad tytułową Diuną wyrażaną posiadanymi aktualnie punktami zwycięstwa (które w niektórych przypadkach można sobie nawzajem odbierać). W swoich turach gracze na zmianę wysyłają agentów do konkretnych lokalizacji lub przypisują ich do stronnictw takich jak Bene Gesserit lub Gildia Kosmiczna, za co zdobywają zasoby.
Gra toczy się nie tylko o punkty zwycięstwa, ale też o żołnierzy, wodę, pieniądze (Solarisy) oraz cenną przyprawę (nazywaną melanżem). Z czasem gracze zdobywają w „Diuna: Imperium” też coraz lepsze karty wzmacniające ich talię, ale muszą się mieć na baczności. Najlepsze strategie często biorą w łeb, gdyż inni pretendenci do objęcia kontroli nad Arrakis mogą wyciągać przysłowiowe asy z rękawa w postaci trzymanych w tajemnicy kart Zdrady.
6. Terraformacja Marsa (2016)
Gracze wcielają się w kolonizatorów Czerwonej Planety. Ich zadaniem jest przemienienie jej w świat, na którym będą mogli bez przeszkód egzystować ludzie. Przedstawiciele ziemskich korporacji w „Terraformacji Marsa” zagrywają kolejne karty, którymi na przestrzeni wielu pokoleń starają się przede wszystkim podnieść Wskaźniki Globalne, czyli poziom tlenu w atmosferze, temperaturę powietrze oraz liczbę Oceanów). Każda taka akcja ma wpływ na wszystkie stronnictwa biorąc udział w rozgrywce, a te ze sobą oczywiście rywalizują.
Kolejne karty pozwalają przyspieszyć np. sadzenie lasów dających życiodajny tlen lub usprawniają generowanie energii do podgrzewania atmosfery. Pomagają też w zdobywaniu stali czy tytanu, dzięki czemu marsjańska kolonia może się rozwijać - w tym przez przedsięwzięcia biznesowe niezwiązane bezpośrednio z terraformacją, aby środki z nich użyć do finansowania tych kluczowych projektów. Droga do zwycięstwa jest jednak jedna: im większy udział ma gracz w przystosowywaniu atmosfery Marsa do ludzkiej anatomii, tym ma większą szansę na wygraną.
5. Twilight Imperium: Świt Nowej Ery, 4. edycja (2017)
„Twilight Imperium” to bezsprzecznie najdłuższa gra planszowa, w jaką miałem okazję zagrać oraz absolutnie niesamowite społeczne doświadczenie. Grupa od 3 do 6 graczy (lub do 8 z dodatkiem „Proroctwo Królów”) przejmuje kontrolę nad unikalnymi frakcjami, które walczą o tron galaktycznego Imperatora. Lwia część rozgrywki polega na zdobywaniu surowców i wpływów, które są potem wydawane na budowanie jednostek, podbijanie planet oraz - przede wszystkim - realizowanie celów dla punktów zwycięstwa (i upewnianie się, że nie zdobędą ich inni).
Jedna partia potrafi trwać od 6 do 12 (!) godzin, podczas których przyjaźnie wystawiane są na próbę. Poza zarządzaniem zasobami i jednostkami gracze muszą cały czas pertraktować z innymi stronnictwami, a korumpowanie i zastraszanie innych, a także zawiązywanie (i zrywanie!) sojuszy jest wpisane na stałe w DNA tej wyjątkowej gry. Wisienką na torcie jest faza polityki, podczas której głosuje się nad nowymi prawami, z których część potrafi diametralnie zmienić w kluczowych aspektach zasady rozgrywki.
4. Ark Nova (2021)
To wyjątkowa i ślicznie wydana gra, w której od 2 do 4 graczy zajmują się budowaniem zoo (jest też możliwość zabawy solo). Celem jest stworzenie czegoś na kształt futurystycznej Arki Noego poprzez wspieranie projektów ochrony przyrody oraz przygotowywanie wybiegów dostosowanych do konkretnych gatunków zwierząt aby zwiększyć atrakcyjność swojego przybytku. Im bardziej różnorodna kolekcja, tym większe dochody.
W celu zdobycia jak największej liczby punktów zwycięstwa wykorzystuje się karty, które pozwalają na wykonywanie jednej z pięciu akcji. Wśród nich jest dobieranie nowych kart (ze zwierzętami, sponsorami lub projektami), stawianie budynków, wprowadzanie nowych okazów do swojej menażerii, delegowanie specjalistów do konkretnych zadań oraz zbieranie środków finansowych na dalszy rozwój.
3. Gloomhaven (2017)
Ostatnie miejsce na podium dzierży dziś „Gloomhaven”, czyli jedna z największych kobył wśród planszówek. To gra kampanijna, w której grupa od 2 do 4 poszukiwaczy przygód mierzy się z mrocznym zagrożeniem w świecie fantasy. Scenariusze są ze sobą połączone fabularnie, a akcje i wybory graczy mają trwały wpływ na świat gry. Rozwijanie swoich postaci poprzez zdobywanie punktów doświadczenia i coraz to lepszy ekwipunek, rozwidlające się ścieżki fabularne otwierające jedne i zamykające dostęp do innych scenariuszy - czego tu nie lubić?
Rozgrywka w ramach trwającego od pół godziny do dwóch godzin scenariusza, których do rozegrania jest blisko setka (!), polega na walce turowej z kilkoma tuzinami różnych potworami na budowanej z kafli mapie pełnej heksów. Aby wykonywać ataki oraz ruch, gracze zagrywają karty, a potem rozpatrują akcje - swoje i potworów - w kolejności inicjatywy. Aby pomyślnie przejść do końca trzeba się sporo nagłówkować, a najemnicy muszą stale podejmować ryzyko, a to wszystko oczywiście w celu zdobywania złota oraz chwały!
Warto przy tym dodać, że gra doczekała się już zapowiedzi nowej edycji, ale nie wiadomo, kiedy będzie miała ona premierę w Polsce.
2. Pandemic Legacy: Sezon 1 (2015)
Drugie miejsce na podium należy do gry, która jest kampanijną wersją kultowego już Pandemica, w którym gracze walczą z globalną epidemią. „Pandemic Legacy: Sezon 1” to gra rozpisana na od 12 do 24 sesji (w zależności od tego, jak dobrze pójdzie graczom rozgrywka), podczas której specjaliści do walki z chorobami podróżują po świecie w celu zduszenia w zarodku nowej zarazy i/lub wynalezienia leku (tudzież szczepionki).
W rozgrywce może uczestniczyć od 2 do 4 graczy wykonujących swoje akcje takie jak podróżowanie z miasta do miasta, budowanie struktur (np. stacji badawczej) i leczenie ludności. W toku kampanii, która dodaje szereg nowych zasad, niektóre komponenty gry są permanentnie modyfikowane poprzez np. pisanie długopisem po kartach lub ich niszczenie. Bohaterowie zyskują z czasem nowe zdolności, ale istnieje też ryzyko, że straci się ich na stałe.
1. Brass: Birmingham (2018)
Obecnie na szczycie listy Board Game Geek znajduje się strategiczna gra ekonomiczna będąca kontynuacją kultowego „Brassa” z 2007 r. Gracze wcielają się w przedsiębiorców podczas rewolucji przemysłowej, a ich zadaniem jest przejmowanie kolejnych branż, łączenie zakładów ze sobą siecią kanałów (lub połączeń kolejowych na późniejszym etapie gry) oraz zarządzanie zasobami. Chodzi o to, by zarówno wzbogacić siebie, jak i wbić kij w szprychy konkurentom poprzez manipulowanie popytem i podażą na określone produkty.
Rozgrywka w „Brass: Birmingham” jest niezwykle dynamiczna, a sytuacja na mapie zmienia się z tury na turę. Zwykle do samego końca nie wiadomo, kto okaże się zwycięzcą. Można sobie przy tym nieźle połamać mózg, bo trzeba nie tylko planować swoje ruchy o wiele tur do przodu, ale również odczytywać intencje przeciwników oraz podejmować trudne decyzje dotyczące tego, kiedy zajmować się handlem, kiedy brać pożyczkę z banku, a kiedy brać innych przedsiębiorców na przeczekanie windując w górę ceny węgla albo miedzi.
Najlepsze gry planszowe - moim okiem
Z powyższej listy z serwisu BGG ograliśmy jako grupa już 8 pozycji (jedynie „Ark Nova” i „Pandemic: Legacy - Sezon 1” kupione i rozpakowane czekają na swoją kolej). W przypadku pozostałych jestem w stanie zgodzić się z wysokimi ocenami, bo to faktycznie absolutny top topów, aczkolwiek uszeregowałbym listę nieco inaczej.
Sam do swojego prywatnego TOP 3 zaliczyłbym z kolei „Star Wars: Rebelię”, „Twilight Imperium” i „Gloomhaven” (przy czym polecam zacząć od „Szczęk Lwa”). Każda z nich dała mi dziesiątki godzin świetnej i wymagającej intelektualnie zabawy. Nie są to jednak planszówki dla każdego i zdecydowanie nie polecałbym ich nowicjuszom, bo ilość zasad i wyjątków może przytłoczyć i zniechęcić.
A jakie inne planszówki mogę polecić?
Fanom serii filmów „Obcy” polecam przyjrzeć się grze „Nemesis”, w której załoganci statku kosmicznego mierzą się z krwiożerczymi Intruzami, ale każdy ma też swój ukryty cel (który może polegać na wrzuceniu innego gracza pod przysłowiowy tramwaj). Bardzo dobrze bawiłem się też przy dungeon crawlerze „Cthulhu: Death May Die”. W przeciwieństwie do wielu innych gier inspirowanych Lovecraftem, tutaj nieco rąbnięci poszukiwacze biorą sprawy w swoje ręce i to oni polują na Kultystów oraz Przedwiecznego.
Oprócz tego dobrym wyborem będzie z pewnością „Fallout Shelter”, w którym Nadzorcy budują i rozwijają swoje Schrony z użyciem mechaniki worker placement, a na luźniejsze grupowe wieczory mogę zaproponować „The Thing” na podstawie kultowego filmu Johna Carpentera z 1982 r. Gracze muszą wspólnie dbać o bazę, a jeden z nich jest obcym, który może zarażać potajemnie innych, co buduje klimat rosnący paranoi. Uwielbiam też grać przeciwko reszcie mojej grupy w niesymetrycznym „Drakuli”.
No i zawsze warto mieć pod ręką „Eksplodujące kotki” i nieśmiertelnego „Talizmana”, nazywanego czasem „Monopoly” dla geeków!