REKLAMA

Najstraszniejsze horrory wszech czasów - TOP 11

Każdy z nas, raz na jakiś czas, potrzebuje pewnej dawki emocji i adrenaliny, stąd też tak wielka popularność horrorów. Nie ma chyba lepszej pory roku na oglądanie posępnych filmów grozy niż smutna i szara aura jesienna. Dlatego też zebrałem horrory wszech czasów. Dominują filmy z lat 70., tak więc dla wielu będzie to, mam nadzieję, ciekawa lekcja (albo przypominajka) z historii strasznych filmów.

Nie tylko na Halloween - najlepsze horrory wszech czasów
REKLAMA
REKLAMA

Nosferatu –symfonia grozy z 1922 roku

Zacznijmy może od samego poczatku, a konkretnie od filmu "Nosferatu – symfonia grozy", który uchodzi za jeden z pierwszych horrorów w historii i protoplastę wszystkich filmów o wampirach. Siłą rzeczy, biorąc pod uwagę fakt, iż dzieło F.W. Murnau liczy sobie już prawie 100 (!) lat, nie straszy może tak jak w momencie swojej premiery, ale spróbujmy sobie wyobrazić, jakie musiał wywoływać wrażenie na ludziach, którzy nigdy wcześniej czegoś takiego nie widzieli. A pamiętajmy, że w 1922 roku kino nadal było dla wielu nowinką technologiczną, tak jak, powiedzmy, dziś VR.

Poza tym, nawet oglądając Nosferatu w 2016 roku trudno nie dać się ponieść jego niepokojącej atmosferze grozy. No i Max Schreck wcielający się w pierwszego kinowego wampira był tak sugestywny jak tylko można sobie wyobrazić. W chwili obecnej, ze względu na swój wiek, "Nosferatu – symfonia grozy" należy do tzw. domeny publicznej, co oznacza, że możecie go sobie legalnie obejrzeć, np. na YouTubie, gdzie dostępny jest w całości i to w wersji Blu-ray.

Noc żywych trupów z 1968 roku

Być może niewielu z was zdaje sobie sprawę, ale "Noc żywych trupów" to jeden z najważniejszych filmow w historii horrorów. Nie tylko przedstawił on światu zombie, ale przede wszystkim, przeniósł akcję filmów grozy z murów posępnych zamczysk czy laboratoriów szalonych naukowców na rzecz współczesnych domów, osiedli i przedmieść. W dodatku siłą tego filmu jest jego dojmująca surowość. George Romero miał na niego praktycznie zerowy budżet, stąd też praca kamery uproszczona do poziomu "paradokumentalnego" oraz w dużej mierze improwizowane kreacje aktorów-amatorów.

Tak więc prosty fakt, polegający na braku pieniędzy, w tym wypadku został przekuty w wartość dodatnią, coś co nadało filmowi jego sugestywną atmosferę i poziom realizmu jakiego nikt wcześniej nie widział. Zresztą po latach, w dzisiejszych horrorach należących do pogatunku "found footage" (m.in. "Rec" czy "Paranormal Acitvity") możemy zobaczyć swoistą kontynuację takiego podejścia, z tymże dziś to już bardziej poza czy sposób na wyróżnienie, podczas gdy u Romero było to podyktowane prozaicznym brakiem pieniędzy. Poza tym, "Noc żywych trupów" to też film, który pod wieloma względami wyprzedzał swoje czasy, zarówno jeśli chodzi o poziom przemocy i brutalności, jak również pod względem komentarza społeczno-rasowego, na jaki sobie wówczas pozwolił.

Teksańska masakra piłą mechaniczną z 1974 roku

"Teksańska masakra piłą mechaniczną" przez wielu uważana jest za najlepszy i najbardziej przerażający horror. Z tym się oczywiście zgadzam. Wielu natomiast pomija fakt, iż jest to też bodajże pierwszy art-house’owy horror w historii. Odkładając na chwilę jego brutalność i przemoc w nim zawartą, film ten wygląda po prostu wspaniale jeśli chodzi o zdjęcia czy kadrowanie. A mimo wszystko w horrorach twórcy nieczęsto przykładają wagę do faktury swoich filmów, bardziej skupiając sie raczej na typowym straszeniu widza i prześciganiu się w wymyślaniu przerażających scen. Oczywiście, takowych w "Teksańskiej masakrze piłą mechaniczną" nie brakuje. To jeden z tych filmów, które się w ogóle nie postarzały, niezmiennie wżerają się w psychikę i zostają w niej na długo po seansie.

Coś z 1982 roku

Ten film, przez wielu niesłusznie wrzucany do szufladki "kino klasy B", zawiera wszystkie ulubione przeze mnie motywy filmowe w jednym. Jest tu i horror i science-fiction jak i elementy dramatu psychologicznego; genialna muzyka (Ennio Morricone!), niepowtarzalna amtosfera oraz efekty animatroniczne, które wzbiły się na poziom sztuki. Cały koncept filmu jest szalenie prosty, ale zarówno sugestywny jak i szalenie efektowny. Filmowe arcydzieło.

Lśnienie z 1980 roku

Nawet pomimo faktu, iż sam autor książkowego pierwowzoru, Stephen King, nie lubi za bardzo tego filmu, ja osobiście uważam "Lśnienie" w reżyserii Stanleya Kubricka za filmowe arcydzieło, nie tylko gatunku, ale w ogóle. Kubrick był mistrzem obrazów i choć jego filmografia nie jest zbyt obszerna, to zdołał zrobić fenomenalne dzieła w prawie każdym gatunku. Udało mu się to z sci-fi, z komedią, z filmem kostiumowym czy wojennym – udało się też z horrorem. Duża w tym zasługa kapitalnie wymyślonych i skonstruowanych scen (poszczególne kadry filmu wyglądają jak dzieła sztuki) oraz oczywiście niesamowitego Jacka Nicholsona w roli opętanego Jacka Torrence’a. Ilość kultowych scen zawartych w tym filmie, którze przeszły do historii popkultury, świadczy tylko o wyjątkowości "Lśnienia".

Egorcysta z 1974 roku

Cóż można by dodać na temat jednego z najpopularniejszych horrorów wszech czasów? "Egzorcysta" w swoich czasach przełamywał bariery tabu i przerażał do tego stopnia, że w wielu krajach był zabroniony. Nie przeszkodziło mu to jednak stać sie popkulturowym fenomenem i jednym z najbardziej kasowych filmow w historii kina (biorąc pod uwagę inflację dziś zarobiłby na całym świecie ok. 1,8 miliarda dolarów).

Świt żywych trupów z 1978 roku

"Noc żywych trupów" przyniosła rewolucję do gatunku horrorów i przedstawiła światu zombie, ale to własnie "Świt żywych trupów" (również w reżyserii niezastąpionego George’a Romero) spopularyzował żywe trupy i na stałe wpisał je w światową popkulturę. Ten film to biblia dla wszystkich fanów zombie oraz serialu "Walking Dead" zarazem. A przy okazji szalenie celna metafora konsumpcjonizmu, zgrabnie ukazana poprzez przeniesienie akcji w sam środek centrum handlowego, w którym nagle zaczęły pojawiać sie zombie. Nie wiem jak dla was, ale dla mnie zombie w galeriach handlowych to nawet nie tyle metafora, co spełniona przepowiednia.

Dziecko Rosemary z 1968 roku

Na liście arcydzieł horrorów znajduje się też polski akcent, czyli "Dziecko Rosemary" w reżyserii Romana Polańskiego. To jeden z najważniejszych filmów w historii kina. Po dziś dzień przerabiany jest na studiach filmowch oraz w szkołach na całym świecie. I to nie tylko jako klasyka horroru. "Dziecko Rosemary" to film, który miał ogromy wpływ na amerykańskie kino – głównie thrillery i dramaty psychologiczne. Tak fabularnie jak i formalnie (pod względem konstrukcji fabularnej oraz inscenizacji) stał się punktem odniesienia dla kolejnych pokoleń filmowców.

Omen z 1976 roku

Pomysł na to, by wcieleniem zła uczynić dziecko, czyli istotę kojarzącą nam się ze słabością, niewinnością i potrzebą opieki, był strzałem w dziesiątkę. "Omen" w reżyserii Richarda Donnera po dziś dzień straszy jak mało który film. Oczywiście, gdyby nie grający Damiena Harvey Stevens cały koncept poszedłby do kosza. Chłopak zagrał Antychrysta tak przekonująco i przerażająco sugestywnie, że za każdym razem jak oglądam "Omen" mam ciarki na plechach. Film Donnera rozpoczął trwającą do dziś modę na horrory, których bohaterami są dzieci, jednak żaden z nich nie zbliżył się poziomem wykonania i grozy do "Omena". Jego kapitalne zdjęcia i muzyka, potęgujące strach w widzu to praktycznie dzieło sztuki samo w sobie.

Nie oglądaj się teraz z 1973 roku

Kto by pomyślał, że wąskie zaułki Wenecji aż tak dobrze spiszą się jako tło do jednego z najlepszych filmow grozy wszech czasów. Piorunujące wrażenie jakie zrobił na mnie "Nie oglądaj się teraz" jest tak duże, że, mieszkając w Wenecji przez kilka miesięcy, miewałem potężne poczucie niepokoju, przechadzając się tamtejszymi zaułkami. Pozornie w tym filmie dzieje się niewiele. Obserwujemy piękne, wysmakowane kadry wspaniała muzyka Pino Donaggio i dajemy się ponieść mrocznej, tajemniczej i niepokojącej atmosferze klaustrofobicznych weneckich uliczek.

Nie oglądaj się teraz to bardziej dramat psychologiczny, opowieść o żałobie po śmierci córki wykorzystujący jedynie motywy i elemetny rodem z horrorów, ale robiący to w taki sposób, że przerażają one o wiele bardziej niż w większości typowych straszaków. W dużej mierze dzięki temu, że tematyka filmu jest na tyle osobista, że łatwo się nam z nią identyfikować.

Halloween z 1978 roku

REKLAMA

Era nowoczesnego horroru zaczęła się właśnie od tego filmu. "Halloween" Johna Carpentera ukształtowało pojęcie młodzieżowego straszaka i z miejsca zdobyło sobie miejsce w popkulturze i annałach kina. Wszystkie schematy jakie znacie z takich filmów jak "Koszmar z ulicy wiązów", "Krzyk" czy "Piątek 13-ego" swoje źródło mają własnie w "Halloween". O jego wielkości świadczy też fakt, że z biegiem lat "Koszmar z ulicy Wiązów" oraz cała reszta plejady horrorów dla nastolatków z lat 80 i 90, dość mocno się zestarzała i straciła swoją siłę rażenia, podczas gdy "Halloween" pozostaje horrorem ponadczasowym, z prostą, ale wystarczająco spójną historią, zaskakująco dobrymi kreacjami aktorskimi, świetnie zainscenizowanym i wyreżyserowanym. No i nie zapominajmy o Michaelu Myersie, czyli pierwszym z serii kultowych "maskotek-straszycieli", które wkrótce potem stały się wizytówką każdego nowoczesnego horroru dla nastolatków.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA