REKLAMA

Najlepsze seriale, które oglądaliśmy jeszcze w telewizji. Wybieram najbardziej nostalgiczne tytuły

Jest kilka takich seriali, które oglądałem w telewizji, odcinek po odcinku, co tydzień. Pamiętam je dobrze, a do wielu z nich wróciłem później (i niektórych powrotów wciąż żałuję. Tęsknię jednak za samym doświadczeniem obcowania z nimi za pomocą linearnej telewizji. Zebrałem najlepsze produkcje.

najlepsze seriale telewizja
REKLAMA

Choć obecnie telewizora używam przede wszystkim do grania w gry i korzystania z serwisów streamingowych, doskonale pamiętam czasy pierwszych zachwytów serialami, które oglądałem właśnie w telewizji. Nie wszystkie wspominam z nostalgią (żałuję kilku powrotów po latach, które zdemolowały młodzieńcze piękne wspomnienia), ale za częścią z nich potężnie tęsknię do dziś.

REKLAMA

Zanim jeszcze streaming stał się dla mnie codziennością, jeszcze przed licealnym epizodem pobierania całych sezonów seriali z sieciowych "wypożyczalni", z radością oglądałem odcinkowe produkcje w sposób najbardziej tradycyjny z możliwych - na kanapie, przed telewizorem, wraz z innymi niecierpliwie wyczekując kolejnego epizodu. Okej, wszyscy tak bardzo przywykliśmy już do VOD, że czekanie na emisję kolejnego odcinka w telewizji (nieraz znacznie opóźnioną względem premiery na Zachodzie) i konieczność obejrzenia go o narzuconej z góry godzinie może niektórym wydawać się pieśnią zamierzchłej przeszłości, do której nie warto wracać. A przecież w istocie wcale nie minęło zbyt wiele czasu.

Najlepsze seriale, które pamiętam jeszcze z telewizji

Zdążyliśmy już przywyknąć do nowych możliwości i wsiąknąć w tę wygodniejszą rzeczywistość - jestem jednak przekonany, że ci z was, którzy oglądali niegdyś seriale w telewizji, doskonale pamiętają towarzyszące seansom emocje i ścisłą topkę najbardziej uwielbianych tytułów. Ja pamiętam doskonale.

Poniżej wracam wspomnieniami do tych aktorskich seriali, które oglądałem w telewizji już świadomie i regularnie. Wybrałem te, które darzyłem szczególnymi względami - to one wywarły na mnie największy wpływ i najmocniej wryły się w pamięć.

Lost - Zagubieni

TVP co czwartek pokazywała po dwa odcinki "Lost", a ja czekałem na ten dzień tygodnia bardziej niż na weekend. "Zagubieni" byli serialem, który posiadał wszystko to, co angażowało mnie w seans w stu procentach - atmosferę tajemnicy, komplikującą się fabułę, kolejne niewyjaśnione zagadki, podrzucające skromne tropy retrospekcje (a nawet futurospekcje) i znakomite, a zarazem boleśnie irytujące cliffhangery. Ależ to były emocje.

Najlepsze seriale z telewizji: Lost

Dr House

Od "Chirurgów" i "Ostrego dyżuru" zawsze bardziej ceniłem sobie procedural o uzależnionym od Vicodinu lekarzu - dupku, jakich mało, ale wybitnym i dowcipnym. To były czasy, gdy podobne charaktery cieszyły się wielką popularnością (obecnie są już, niestety, nudne i przeorane przez kino i telewizję), a Hugh Laurie w tytułowej roli wyczyniał cuda. Osobiście najbardziej ceniłem sobie te odcinki, które rozwijały fabularne tło związane z głównymi bohaterami - finał 5. serii, gdy House uzmysławia sobie, że "szminka Cuddy" to tak naprawdę opakowanie leku, to absolutny szczyt tej produkcji.

Czysta krew

"Czysta krew" debiutowała w podobnym co "Zmierzch" okresie - i choć punktem wyjściowym obu tytułów była relacja śmiertelniczki z wampirem, "True blood" można było postrzegać w kategorii odtrutki na mdłe romansidła tego typu. HBO bardzo zależało na tym, by ich nowy serial szokował - i rzeczywiście, było bardzo brutalnie, krwawo, wulgarnie i erotycznie. Z czasem się zepsuło, ale początkowo potrafiło sprawić frajdę.

Najlepsze seriale z telewizji: True Blood

MacGyver

Lubiłem tego gościa. Oglądałem na zmianę z emitowaną w kółko "Drużyną A", z tą różnicą, że ten drugi serial po prostu sprawiał mi frajdę, a "MacGyver" był ideałem, do którego jako dziecko chciałem dążyć - a jako już nieco starsze dziecko, wciąż oglądałem z wypiekami na twarzy. Niestety, teraz - czyli dwie dekady później - nie jestem gościem, który potrafi zrobić wszystko z niczego. Ale za to wciąż namiętnie oglądam seriale.

Skazany na śmierć

"Skazanego" oglądałem w tym samym czasie, co "Zagubionych" - w 2005 roku właśnie te dwa tytuły liczyły się dla mnie najbardziej. Poznałem czar cliffhangerów nowej jakości i lubiącej zaskakiwać, nieustannie wciągającej fabuły - wówczas był to dla mnie serialowy szczyt. W kolejnych latach zmieniło się wiele - oba tytuły podupadały na jakości, a ja zacząłem robić się bardziej krytyczny, ale nigdy nie zapomnę tej ekscytacji, gdy rozpoczynała się emisja wyczekiwanego odcinka (i jeszcze intensywniejszej irytacji, gdy finał zostawiał mnie zaskoczonego i niepewnego, co wydarzy się dalej).

Najlepsze seriale z telewizji: Skazany na śmierć

Rodzina Soprano

"Sopranos" zacząłem oglądać gdzieś od połowy, a później śledziłem go dość wybiórczo (najczęściej wtedy, gdy akurat nikogo nie było w domu). W postać Tony'ego Soprano wpatrywałem się jak urzeczony - nie pojmowałem jeszcze wybitności tej produkcji, ale gdy na ekranie pojawiał się Gandolfini, czułem, nie miałem wątpliwości, że patrzę na prawdziwy popis. Istotnie, to była sztuka. A do "Rodziny" wróciłem już w dorosłości, oglądając całość od początku do końca więcej niż raz - za każdym razem odkrywając coś nowego.

Z archiwum X

Bałem się tego cholerstwa, nie ukrywam - ale ja lubiłem się bać, dlatego żadna pozostawiona na widoku kaseta video sugerująca thriller czy horror nie była bezpieczna, gdy znalazłem się w pobliżu. "Archiwum" nie oglądałem regularnie - na moją miłość złożyła się suma wybranych odcinków z poszczególnych sezonów, na które akurat miałem szansę trafić w telewizji. Ale gdy już trafiłem, to zmiana kanału nie wchodziła w grę - za każdym razem przepadałem.

Najlepsze seriale z telewizji: Z archiwum X

Californication

"Californication" można było obejrzeć na HBO czy TVN w czasie, kiedy to dopadła mnie fascynacja nie stroniącymi od używek i nieodpowiedzialnych zachowań artystami. Hank Moody nie miał zbyt wiele wspólnego z Charlesem Bukowskim, na którym rzekomo był wzorowany (piszę "rzekomo" z pewnym przekąsem - twórcy wielokrotnie wspominali o czerpaniu inspiracji choćby z "Hollywood" i jasne, nietrudno znaleźć kilka elementów wspólnych, ale w wydźwięku, charakterze i atmosferze świat Bukowskiego i świat Moody'ego nie mają ze sobą nic wspólnego) - ale był też jedynym tego typu bohaterem serialu w tamtym okresie. Lubiłem go i nie cierpiałem zarazem - szykanowałem w myślach i ściskałem kciuki za to, żeby w końcu zebrał się do kupy.

Życie na fali

Jeden z odcinków "The O.C" widziałem po latach całkiem niedawno - okej, bardziej zerkałem kątem oka, trochę się obawiając tego, jak źle się zestarzał. Myślę, że całkiem przyzwoicie, choć mogło być lepiej. Tak czy inaczej, jako piętnastolatek bardzo się jarałem - to jedna z niewielu teen dram z tamtego okresu, które oglądałem z żywym zainteresowaniem. Począwszy od 2003 roku, "Życie na fali" było jednym z najpopularniejszych seriali młodzieżowych tamtego okresu - nadawano je w ponad 50 krajach.

Najlepsze seriale, które pamiętam jeszcze z telewizji

REKLAMA

Oczywiście, było tego wszystkiego znacznie więcej - z rozrzewnieniem i rozczuleniem wspominam "Herkulesa" i "Xenę", choć gdy oglądałem te seriale, nie byłem w najmniejszym stopniu świadom, jak bardzo są kiczowate. "Świat według Bundych" czy "Alf" bardzo mnie bawiły, ale sentymentu do nich nie czuję; "Nieustraszony" bawił, ale szybko się znudził, a "Policjantów z Miami" dość słabo pamiętam. A to ciągle nie wszystko.

Disney+ zadebiutował w Polsce. Tutaj kupisz go najtaniej.

Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA