REKLAMA

Najlepszy polski film ostatnich lat. "Ziarno prawdy" - recenzja sPlay

Zawsze z obawą podchodzę do adaptacji. Tym bardziej, jeśli na warsztat brana jest książka autora, którego cenię i którego - co brzmi może nieco fanatycznie - jestem wyznawczynią. A tak rzecz się ma właśnie z prozą Zygmunta Miłoszewskiego, w której rozkochałam się ładnych parę lat temu, sięgając po powieść "Domofon". Potem było "Uwikłanie", "Ziarno prawdy" i "Gniew". Trylogia o prokuratorze Szackim to jedna z lepszych rzeczy, jaka mogła się przydarzyć polskiej literaturze, bo pozwoliła spojrzeć na kryminał z nieco innej strony i udowodniła, że świetne, zaangażowane społecznie i historycznie opowieści mogą powstać także tutaj, a nie tylko na Półwyspie Skandynawskim.

"Ziarno prawdy" - najlepszy polski film od lat?
REKLAMA
REKLAMA

Pierwsza ekranizacja książki Miłoszewskiego, "Uwikłanie" z Mają Ostaszewską, niestety ostudziła mój zapał, jeśli chodzi o chęć zobaczenia powieści tego autora na wielkim ekranie. Przeniesienie akcji z Warszawy do Krakowa i - o zgrozo! - zamiana Szackiego w kobietę, nie wyszły adaptacji w reżyserii Jacka Bromskiego na dobre. Po takich doświadczeniach tym bardziej obawiałam się tego, co zaserwuje nam Borys Lankosz.

Zwłaszcza, że choć Robert Więckiewicz - przeznaczony do roli pana prokuratora - jest prawdziwym mężczyzną z krwi i kości, nie bardzo pasował mi fizjonomią do swojego literackiego pierwowzoru.

Trzeba to powiedzieć dosadnie - Szacki był zimnym przystojniakiem, za którym uganiały się dwudziestolatki, a Więckiewicz, cóż, to typ męskiego brutala, który co prawda uwodzi głosem, ale mało kto widzi go w roli amanta.

Do kina szłam więc z lekką obawą, że ktoś znowu w kiepski sposób zmarnuje potencjał genialnej powieści z równie genialną postacią w roli głównej. Prawda jest jednak taka, że sama czołówka filmu, przygotowana przez Platige Image, rozwiała moje wszelkie wątpliwości. Intro do "Ziarna prawdy" jest absolutnie wspaniałe i choć teraz oczywiście kokieteryjnie przesadzam, nie obraziłabym się, gdyby tylko je zaserwowano mi w kinie.

Pierwsze minuty filmu zwiastują, że całość zapowiada się ciekawie, ale kiedy na ekranie pojawia się Szacki (Robert Więckiewicz) wiesz już, że cały film będzie miażdżył każdą niepochlebną opinię o polskim kinie.

Postać, którą wykreował Więckiewicz jest fenomenalna. Choć aktorowi nie udało się w w stu procentach oddać Teodora Szackiego z kart powieści i - jak twierdził sam Miłoszewski po obejrzeniu filmu - Więckiewicz jest bardziej gniewny i emocjonalny, niż prokurator, którego znamy z książki, w ogólnym rozrachunku wszystko do siebie pasuje. Kinowy Szacki jest ironiczny, dowcipny i twardy. Jest skurczybykiem i wrażliwcem jednocześnie. Jest wspaniały.

Sukces filmu to wypadkowa gry aktorskiej Więckiewicza i innych postaci, a także doskonała historia.

ziarno prawdy 3

Scenariusz do produkcji na podstawie powieści Zygmunta Miłoszewskiego napisali sam autor książki i reżyser "Ziarna prawdy", Borys Lankosz.

Mamy lata współczesne, zimny i mroczny Sandomierz. Teodor Szacki po zakończeniu nieudanego małżeństwa przybywa z Warszawy na prowincję. Nie potrafi się odnaleźć w niewielkim Sandomierzu, gdzie wszyscy się znają, drażni go rodzinność i przyjacielskie stosunki pomiędzy współpracownikami.

Pewnego dnia zostaje wezwany na miejsce znalezienia zwłok. Ktoś zabił młodą kobietę poprzez podcięcie jej gardła nożem używanym przez Żydów do rytualnego uboju zwierząt. Pierwszym podejrzanym jest mąż kobiety, Grzegorz Budnik. W mieście wybucha panika, odżywa stara legenda o krwi i o Żydach, którzy mordują chrześcijan. Czy zabójca jest szalonym Żydem? Czy jest psychopatą? A może to wszystko to tylko teatr? Prokurator Szacki wraz z Barbarą Sobieraj i Leonem Wilczurem będą musieli dochodzić do prawdy w mrocznym i podzielonym niegdyś Sandomierzu.

Charakter i osobowość Szackiego doskonale spajają się ze światem przedstawionym, zarówno kiedy są jego odzwierciedleniem i wtedy, kiedy stają doń w kontrze. Ujęcia w klimacie noir dodają niewątpliwego smaczku i budują dziwną, mglistą atmosferę podejrzeń. Familiarność mieszkańców Sandomierza doskonale kontrastuje z nastawieniem do życia i pracy Szackiego, wyostrzając specyfikę jego charakteru i motywy działań.

ziarno prawdy 5

Mówiąc o "Ziarnie prawdy" w reżyserii Lankosza, nie sposób nie wspomnieć o muzyce. Soundtrack filmu jest bodaj jego największą zaletą i potrafi naprawdę przyćmić zarówno zdjęcia jak i aktorów, a ci trzeba przyznać, spisali się znakomicie.

Muzyka, którą skomponował Abel Korzeniowski to coś niesamowitego. Każdy dźwięk wgryza się w umysł widza, jest doskonałym uzupełnieniem akcji, nadaje jej rytm. Jest złowieszcza, sprawia, że włos się jeży, zwiastuje tajemnicę i niebezpieczeństwo.

Choć niektóre wątki w filmie zostały przedstawione inaczej niż w książce Miłoszewskiego, a inne zmarginalizowane, film na tym nie traci, a przeciwnie, zyskuje.

REKLAMA

Wprowadzenie wszystkich detali, niuansów do fabuły sprawiłoby, że stałaby się ona zbyt wielowątkowa i chaotyczna. Twórcy świetnie przełożyli język literacki na ten filmowy. Film jest zwarty, konkretny, daje szansę widzowi w samodzielnym snuciu domysłów i rozwiązywaniu kryminalnej zagadki.

"Ziarno prawdy" przywraca wiarę w polskie kino. To jeden z najlepszych polskich filmów, jaki ostatnio powstał. Zadowoleni będą i ci, którzy zaczytują się w Miłoszewskim, jak i ci, którzy jeszcze nie znają jego powieści. Tym ostatnim mogę powiedzieć tylko: czym prędzej nadróbcie te zaległości. To nie wypada! Natomiast film bardzo wypada obejrzeć.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA