REKLAMA

Meryl Streep zgodziła się zagrać w tym filmie za 25 centów. Oceniamy „Niech gadają”, który obejrzysz już dziś

Choć zapowiadał pożegnanie z kinem, Steven Soderbergh nie tylko nadal tworzy, ale jest w wybornej formie. „Niech gadają” to pełen uroku i lekkości film w dużej mierze opierający się na improwizacji.

Meryl Streep w filmie Niech gadają, reż. Steven Soderbergh
REKLAMA
REKLAMA

Siłą „Niech gadają” jest nawet nie tyle postać reżysera, co sami aktorzy, którzy rzuceni na głęboką wodę improwizacji poradzili sobie kapitalnie. Niemalże na naszych oczach tworzyli ten film w czasie rzeczywistym.

„Niech gadają” opowiada o uznanej autorce powieści, nagrodzonej Pulitzerem Alice Hughes.

W rolę autorki wcieliła się, jak zawsze świetna Meryl Streep. Kobieta decyduje się na podróż promem z USA do Wielkiej Brytanii w celu odebrania ważnej w pisarskim świecie nagrody. Hughes postawia jednak nie płynąć sama, tylko zabiera ze sobą swoje dawno niewidziane przyjaciółki – Robertę (Candice Bergen) oraz Susan (Dianne Wiest). Na statku towarzyszy im również Tyler (Lucas Hedges), krewny Alice, który pełni rolę asystenta pisarki, oraz Karen (Gemma Chan), przedstawicielka wydawnictwa Alice, próbująca cichaczem dowiedzieć się czegoś o planach autorki na jej kolejną powieść.

„Niech gadają” to film oparty właściwie wyłącznie na dialogach. Nawet więcej, on celebruje sztukę dialogu, wysuwając go na pierwszy plan każdej ze scen.

I nie jest ważne, czy bohaterowie mówią o sprawach ważkich, dających do myślenia, czy może po prostu ich rozmowy posuwają akcję do przodu (albo wręcz przeciwnie). Chodzi o to, by nasycić widza rozmową, zanurzyć w morzu słów, którymi można się delektować.

Soderbergh podszedł do tych słów niczym nut w jazzowych improwizowanych suitach. A metafora jazzu jest o tyle na miejscu, że „Niech gadają” to film, w którym dialogi są w większości improwizowane. Aktorzy i reżyser pracowali na bardzo ogólnym zarysie historii rozpisanej przez Deborah Eisenberg i jakichś skrawkach linii dialogowych, natomiast większość tego, co oglądamy to już ich własna inwencja. Musiało to być dla nich niezwykłe, a na pewno niestandardowe wyzwanie. Niech świadczy o tym choćby tylko to, że Meryl Streep zgodziła się zagrać w tym filmie za gażę wynoszącą raptem 25 centów.

Obserwowanie całej świetnej obsady „Niech gadają” jest nie lada gratką dla smakoszy kina; tych którzy szukają w nim przede wszystkim treści, wyraźnych postaci i mają zarazem ochotę na coś lekkiego, zwiewnego, wprowadzającego w dobry nastrój.

„Niech gadają” między słowami przemyca różne historie i historyjki, jedne bardziej poważne, drugie błahe i to sprawia, że ten kalejdoskop chwil i tematów składa się na niezwykle angażujący seans. Jest tu miejsce na lekki uśmiech, smutek, refleksję, przemyślenia dotyczące przemijania, spełnionych bądź niespełnionych marzeń i aspiracji, porozumienia bądź jego braku.

niech gadaja film hbo max 2020

Zachwalałem aktorów, ale bez wątpienia cichym bohaterem tej produkcji jest oczywiście także i sam Steven Soderbergh. To kolejny jego film, który, choć pewnie nie rzuci się to wam w oczy, zrobiony został w sposób ascetyczny. Wykorzystując minimum niezbędnego sprzętu i ekipy, kręcąc wszystko przy naturalnym świetle, bez nadmiernego montażu obrazu i dźwięku. Pozbywając się więc niepotrzebnego „balastu”, zrzucając warstwy produkcji, które nie są absolutnie niezbędne, Soderbergh skupił się na aktorach i dał widzom wciągający seans za pomocą minimalnych środków. Tym samym udowodnił, jak wielkim jest mistrzem języka filmowego.

Trochę jak w muzyce – czasem, gdy jest się wirtuozem paradoksalnie łatwiej zagrać i skomponować trudne i skomplikowane partie, a te proste i banalne mogą sprawić więcej problemu i stanowić prawdziwe wyzwanie. Umiejętność poprowadzenia tych wszystkich aktorów, tak by potrafili odnaleźć się w improwizacji i sklecić z tego wszystkiego spójną opowieść, to coś, czego większość autorów filmowych nie potrafi.

Ale za to właśnie uwielbiam Soderbergha. Na każdym kroku eksperymentuje, nawet jeśli z pozoru wydaje się, że dostarcza nam zwyczajny film.

niech gadaja film hbo max

„Niech gadają” nie każdemu przypadnie do gustu. To kino dla wyrobionego widza, a przynajmniej takiego, który potrafi docenić siłę i magię dialogu, nie oczekuje szantażów emocjonalnych, zwrotów akcji, dynamicznego tempa.

REKLAMA

„Niech gadają” nie jest też oczywiście niczym przełomowym, ani filmem, który zmieni waszą percepcję rzeczywistości. Ale jest to powiew rześkiego autorskiego powietrza i – na tle większości dostępnych obecnie produkcji – stanowi kojący balsam, odtrutkę na rozkrzyczane i kakofoniczne filmy, które próbują usilnie zwrócić na siebie naszą uwagę. Także życzę wam udanego relaksu.

Film obejrzycie na HBO GO.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA