Netflix zrobi serial z jednej z najpopularniejszych mang i anime w historii. Po „Notatniku śmierci” nie jestem gotowy na aktorski „One Piece”
Netflix i anime to związek, który w ostatnim roku wszedł w nową fazę zażyłości. Na platformie stale zwiększa się bowiem liczba projektów związanych z japońską popkulturą. Najnowszym będzie aktorski serial na bazie mangi i anime – „One Piece”. Hollywood próbowało tego już nieraz i do tej pory zawsze kończyło się katastrofą.
Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że wśród użytkowników platformy Netflix znajduje się pokaźna grupa fanów anime. Wielbiciele japońskiej animacji nie mają powodów, by narzekać na dostępność tego typu produkcji w bibliotece serwisu, bo oprócz wielu dzieł pokazywanych na licencji Netflix coraz bardziej ochoczo tworzy oryginalne projekty związane z tą tematyką. Nie wszystkie udają się równie dobrze (by wspomnieć reklamowe do bólu „W świecie anime”), ale w ogólnym rozrachunku zaangażowanie platformy w promowanie popkultury z Kraju Kwitnącej Wiśni jest przyjmowane bardzo pozytywnie.
Hollywood od wielu lat próbuje jednak zarobić na anime w najbardziej typowy dla siebie sposób, czyli przetwarzając ten świat na język zachodniego kina i telewizji. Niestety, tego typu projekty do tej pory praktycznie zawsze kończyły się kompletną katastrofą. Fani mang i seriali animowanych do dzisiaj z gniewem i zażenowaniem wspominają takie filmy jak „Dragonball: Ewolucja” czy „Ghost in the Shell”. Rękę do złej sławy aktorskich wersji anime przyłożył też Netflix, którego „Notatnik śmierci” z 2017 roku nie zdołał przenieść na ekran magii oryginału.
Dlatego mam bardzo niewielkie nadzieje związane z aktorskim serialem na bazie „One Piece”. Serial przy udziale Eiichiro Ody tworzy właśnie Netflix.
Jak podał portal Variety, platforma zamówiła na razie pojedynczy sezon składający się z 10 epizodów. Odpowiedzialne za stworzenie produkcji będzie Tomorrow Studios, które zajmuje się także aktorską wersją serii „Cowboy Bebop”. Na showrunnera „One Piece” wybrano Stevena Maedę, który pracował wcześniej przy „Z archiwum X” i „Zagubionych”. Wśród producentów wykonawczych znajdziemy też Matta Owensa („Luke Cage” i „Agenci T.A.R.C.Z.Y.”) oraz twórcę oryginalnej mangi, Eiichiro Odę.
Fabuła wymyślonego przez niego dzieła (w dużym skrócie) koncentruje się na losach Monkey D. Luffy'ego, który pragnie zostać królem wszystkich piratów i zdobyć tytułowy skarb. W ciągu dwudziestu trzech lat istnienia na karty komiksu trafiło jednak jeszcze wielu innych bohaterów i podjęto dziesiątki dodatkowych wątków. Dość powiedzieć, że w Japonii wydano już 95 tomów „One Piece”.
- Czytaj także: Co ciekawe, omawianego w tekście anime nie znajdziemy obecnie wśród produkcji dostępnych na Netflix Polska. Jakie są najwyżej oceniane japońskie animacje oferowane przez serwis?
Przyznam szczerze, że spośród dwóch przygotowywanych przez Tomorrow Studios aktorskich adaptacji większe szanse na sukces daję serii „Cowboy Bebop”, bo ona jest znacznie mocniej skoncentrowana na opowiadanej historii, a jej estetyka jest znacznie bliższa zachodniej. „One Piece” jest z kolei chwalone za szalone projekty postaci, niezwykłe pojedynki i specyficzny humor, co niekoniecznie uda się przełożyć na język serialu z międzynarodową obsadą.