REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Miał być hit, a jest banał, choć ładny. Widzieliśmy "Ostatnie wezwanie do Stambułu"

"Ostatnie wezwanie do Stambułu" to nowa romantyczna produkcja Netfliksa, która wpadła niedawno na platformę. Miłosna historia, piękni aktorzy i chemia między nimi, a nawet dobrze zaaranżowany zwrot akcji w drugiej połowie filmu, nie ratuje tureckiego filmu, który choć jest ładny wizualnie, nie ma tego "czegoś", co odróżni go od wielu banalnych komedii romantycznych.

29.11.2023
20:22
Ostatnie wezwanie do Stmabułu Netflix
REKLAMA

Czasem proste historie o relacjach międzyludzkich sprawdzają się najlepiej w filmach. Tak było w przypadku "Blue Jay", czarno-białego, minimalistycznego filmu, w którym dużo jest improwizacji i naturalnego humoru. "Blue Jay" urzeka autentycznością, co jest jego największą siłą. Miłosna, choć zupełnie inna historia trafiła niedawno na Netfliksa.

REKLAMA

Więcej o filmach o miłości przeczytasz na Spider's Web:

"Ostatnie wezwanie do Stambułu" jest ładne dla oka, lecz brakuje w nim głębi.

Mowa o "Ostatnim wezwaniu do Stambułu", w reżyserii tureckiego reżysera, Gonenca Uyanika, z głównymi bohaterami z Turcji. W rolach głównych wystąpili: Kivanc Tatlitug jako Mehmet i Beren Saat jako Serin. Fabuła tureckiego filmu, osadzona jest w Nowym Jorku. To właśnie do "Wielkiego Jabłka" przyjeżdżają do Stambułu główni bohaterowie: piękna Serin, która w Nowym Jorku ma rozmowę o pracę i przystojny Mehmet, rozkręcający karierę muzyczną.

Nieznajomi natychmiast zwracają uwagę na siebie na lotnisku, a gdy okazuje się, że Serin dostaje cudzą walizkę, Mehmet robi wszystko, by jej pomóc odzyskać własną. Razem przeżywają w Nowym Jorku noc pełną pokus i emocji. Choć się sobie podobają, ciągle powtarzają, że między nimi nic się nie wydarzy, bo obydwoje są w związkach małżeńskich. Pierwsza połowa filmu toczy się bardzo przewidywalnie. Ba! Niektóre wątki można porównać do serialu "Emily w Paryżu", który jest słodką i ładną wizualnie bajeczką. W przypadku produkcji Netfliksa mamy do czynienia nie z romantycznym Paryżem, a Nowym Jorkiem. W pierwszej połowie filmu przedstawiony jest tak cukierkowo, iż momentami skręca z zażenowania. Nie pomagają też banalne dialogi o miłości.

Choć chemia między aktorami jest ogromna, to również nie pomaga. Owszem, "Ostatnie wezwanie do Stambułu" cieszy oko, szczególnie teraz w listopadzie, gdzie temperatura jest już zimowa, a wiosenne widoki Nowego Jorku potrafią ukoić. Turecka aktorka Beren Saat jest piękną kobietą, a Kivanc Tatlitug przystojnym facetem. Można by napisać, para idealna. Motyw miłości od pierwszego wejrzenia widać w niemal każdej scenie w pierwszej połowie filmu. Romantyzm podkręca też nocne oświetlenie nowojorskich klubów i barów i elektroniczna muzyka, która akurat jest dużym plusem w tureckiej produkcji.

"Ostatnie wezwanie do Stambułu"

Na plus w "Ostatnim wezwaniu do Stambułu" sprawny zwrot akcji w drugiej połowie filmu

REKLAMA

W drugiej połowie filmu dostajemy dość sprawnie zaaranżowany zwrot akcji, który sprawia, że historię tej dwójki ogląda się już dużo lepiej i ciekawiej, a kiczowatość pierwszej części i cukierkowość gdzieś się ulatnia. Widzimy za to problemy pary, która już poznała się trochę, wychodząc z fazy zakochania, a gdy przyszło prawdziwe życie, trzeba zmierzyć się z codziennością i rutyną. Pojawiają się kłótnie, zazdrość oraz inne oczekiwania wobec życia. Każdy z bohaterów chce też realizować się w swoich pasjach. Jak to wszystko pogodzić, żeby się nie pozabijać? Trzeba się rozstać, czy dalej walczyć o związek? W filmie kluczowym motywem jest małżeńska terapia. Nie będę pisać, co się na niej wydarza, nie chcąc zdradzać esencji tureckiej produkcji.

"Ostatnie wezwanie do Stambułu" daje odpowiedź na pytania dotyczące problemów w romantycznej relacji, lecz robi to w bardzo przewidywalny sposób, miałkimi dialogami i przemyśleniami o miłości, które znamy z poradników o miłości i popkultury. Choć sam zwrot akcji w drugiej połowie produkcji jest dość ciekawy, jego realizacja już niekoniecznie. A szkoda, bo gdyby inne dialogi i dynamika, mógłby to być wciągający film o miłości. W tym wszystkim zabrakło gdzieś głębszych przemyśleń. Z kolei zakończenie, które dostajemy sprawia, iż "Ostatnie wezwanie do Stambułu" jest kolejną, przeciętną historią romantyczną, którą już nie raz widzieliśmy na ekranie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA